Podsumowanie roku 2016 w naszym subiektywnym odczuciu

Podsumowanie roku 2016 w naszym subiektywnym odczuciu

W ostatni dzień 2016 roku wypada podsumować muzyczne wydarzenia, jakie miały miejsce przez ostatnie 12 miesięcy.

Zapewne nic już się nie wydarzy, nic co mogłoby zakłócić mój spokój i zburzyć powoli, przez ten cały okres budowany obraz, jaki chcę pamiętać i kojarzyć z kończącym się rokiem. Wszak nie wierzę, aby któryś z sylwestrowych koncertów spędził mi sen z powiek, dosłownie, więc można spokojnie zamknąć i podsumować wszystko, czego byłam świadkiem i co przykuło moją uwagę. A że skupię się tylko na rzeczach dobrych w sposób bardzo subiektywny, będzie miło i nawet trochę do tańca ;)

Tworząc swój osobisty ranking w kategorii muzycznych wydarzeń skupiamy się przede wszystkim na wydanych płytach w danym roku oraz koncertach, w jakich uczestniczyliśmy.. To dwa najważniejsze aspekty dla każdego nieprzeciętnego słuchacza, takiego który na co dzień żyje muzyką, kupuje płyty i bilety na koncerty. Kiedy nowy rok się zaczyna mamy swoje oczekiwania, plany, wiemy na jakie wydarzenia czekamy. Wydawnictwa czy koncerty mają swój czas i miejsce, przeważnie ogłaszane z dużym wyprzedzeniem. Inaczej jest w przypadku, kiedy coś nas zaskakuje, nie spodziewamy się, że przypadkiem znaleziona gdzieś w sieci płyta lub wykonawca, o którym nie mieliśmy pojęcia wychodzi na scenę i dawkuje nam takie emocje, po których nic już nie jest takie, jak wcześniej. Właśnie takie elementy muzycznej układanki, jaką tworzymy sobie w postaci podsumowania roku, interesują mnie najbardziej.

Nie wybieram swojej dziesiątki, dwudziestki czy setki ulubionych płyt wydanych w 2016 roku, a jedynie chcę zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które mną absolutnie zawładnęły w ostatnim czasie.

Gadi Caplan "Morning Sun"
Wszystko, co w tym roku najlepsze kojarzy mi się z tą płytą, absolutny mój numer 1 w rankingu, którego nie tworzę, ale gdyby taki powstał, ta właśnie płyta byłaby najlepsza. Dlaczego? Ano dlatego, że Gadi w genialny sposób pokazał, jak dwa instrumenty, jakimi są głos i gitara potrafią współbrzmieć. Głos (Danny Abowd) niczym szczególnym się nie wyróżniający, w zestawieniu z gitarą (Gadi Caplan) tworzą idealną jedność, wręcz ma się wrażenie, że jedno bez drugiego nie ma prawa istnieć. 11 kompozycji o niesamowitej barwie i niepowtarzalnym klimacie zasługują na uwagę tym bardziej, że nie często odnajdujemy taką lekkość w muzyce niełatwej, wymagającej skupienia i zatrzymania się chociaż na chwilę.

Insects vs Robots  "TheyllKillYaa"
Jeszcze kilkanaście tygodni temu nie miałam pojęcia o istnieniu tego kalifornijskiego bandu, a co dopiero o ich płycie, która podobnie, jak płyta Caplana spadła na mnie, jak grom z jakiegoś tam nieba i uderzyła z olbrzymią mocą. Niepozorny i raczej lokalny projekt kilku muzyków grających ze sobą od 8 lat i mający na swoim koncie kilka płyt, wydaje fantastyczny album, który zapewne niewiele osób pozna. Tym bardziej cieszy fakt, że przypadkiem trafia na przykład w moje ręce i mogę się tym szczęściem dzielić. Cudowny klimat zawdzięczamy kompozycjom z pogranicza rocka, jazzu, rocka progresywnego, z elementami folkloru i psychodeli, gdzie króluje wiele instrumentów, a całość jest tak niejednoznaczna i wręcz nieuchwytna w określeniu, że nie sposób w jednym zdaniu napisać, z czym tak naprawdę mamy do czynienia.

Dungen "Häxan"
Szwedzka formacja, którą poznałam w tym roku nie tylko wydała miesiąc temu jedną z najlepszych tegorocznych płyt, ale także swoim świetnym pierwszym występem w Polsce (Ino-Rock Festival) zdobyła sporą grupę fanów w naszym kraju. Niewątpliwie najlepszy koncert tegorocznej edycji festiwalu i jednocześnie największa niespodzianka. "Wiedźma" ( Häxan) przenosi nas w inny świat, gdzie wyobraźnia miesza się z tajemniczością, a całość tworzy przepiękną instrumentalną opowieść, rodem z filmowej krainy. Odurzają dźwięki, obezwładnia klimat, czas biegnie jakby w innym kierunku. Dungen udowadnia tą płytą swoją mocną pozycję na bliskim memu sercu skandynawskim rynku muzycznym.

Skoro jestem już przy koncertach to koniecznie muszę wspomnieć o tych najlepszych, jakie mi było dane zobaczyć. A co ciekawe, w obu przypadkach zespoły promowały swoje płyty, które obok wcześniej wymienionych, uważam za najlepsze w tym roku.

The Temperance Movement /15.01.2016 /Berlin
Na długo pozostanie mi w pamięci koncert brytyjskiej formacji, która promowała świeżutki wtedy drugi swój krążek pt. "White Bear". Dawno nie widziałam takiej energii, mocy i szaleństwa na scenie. Tak właśnie definiuję pojęcie rock'n'rolla. Aż wierzyć się nie chce, że kiedyś zespół odwiedził Polskę i do naszego kraju śpieszyć się nie będzie, gdyż nie było zainteresowania ich koncertem. Fantastyczna druga płyta, zresztą podobnie jak pierwsza promowana była na  świecie przez cały rok. Mam nadzieję, że odejście w ostatnich dniach perkusisty nie odbije się znacząco na tym, co TTM ma w swoich bogatych planach na rok następny.

DeWolff /22.11.2016 /Berlin
Genialność tego holenderskiego zespołu została potwierdzona występem na żywo, na który długo czekałam i polowałam. Tylko 3 osoby na scenie, a ogrom dźwięków nieprawdopodobny. Profesjonalizm pełną gębą, dopracowany każdy szczegół, co dało efekt występu na najwyższym poziomie. Nie ma większej radości i satysfakcji, jak doskonała płyta (Roux-Ga-Roux) zostaje przedstawiona na tak świetnym koncercie.

Płyt i wydarzeń, tych z najwyższej półki jest jeszcze kilka. Warto wspomnieć o chociażby Mondo Drag "Occultation Of Light", Messenger "Threnodies" czy rodzimej formacji Chango, której debiut płytowy "Mono vs Stereo" był dla mnie najlepszym wydawnictwem w naszym kraju. Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że część z tego, co "dostałam" w 2016 roku była mi zupełnie nieznana, a zachwyciła najbardziej. To chyba dowód na to, że nie ma sensu na nic czekać ;)

Komentarze: