Mystic Festival 2020 gości VHS Hell, czyli tego nie odzobaczycie

Mystic Festival 2020 gości VHS Hell, czyli tego nie odzobaczycie

Ekstremalna muzyka lubi towarzystwo złego kina, więc na Mystic Festival oczekiwanie na koncert ulubionego wykonawcy możecie umilić sobie wizytą w kinie festiwalowym. Tam ekipa VHS Hell pokaże wam filmy, po których nic już nie będzie takie samo.

VHS Hell to cykliczne pokazy tanich i cudownie pokracznych filmów gatunkowych znalezionych na najniższych półkach wypożyczalni kaset wideo i które są tak potwornie złe, że aż dobre. Program specjalnej edycji VHS Hell na Mystic Festival 2020 przedstawia się następująco:

Powrót żywych trupów, reż. Dan O’Bannon, 1985, 91 min.

W latach 80. wlekące się, spowalniane przez stężenie pośmiertne zombiaki odeszły do lamusa właśnie za sprawą „Powrotu żywych trupów” w reżyserii Dana O’Bannona, legendarnego scenarzysty „Obcego”. Zapomnijcie o flegmatycznych umarlakach, które można zabić zwykłym strzałem w głowę – tutejsze zombie potrafią biegać i mówić, nie boją się dekapitacji, a ponadto zrobią wszystko, by wbić zęby w twój mózg.
W „Powrocie żywych trupów” do walki z nabuzowanymi nieboszczykami stają pracownicy magazynu, którzy ożywili ciała przez przypadek, wpuszczając do kostnicy toksyczny gaz, a także grupa punków imprezujących na cmentarzu. Efektem jest horror pełen flaków, krwi i humoru, który może poszczycić się jedyną w historii kina sceną grobowego striptizu.

Zniszczenie mózgu, reż. Frank Henenlotter, 1988, 84 min.

Brian, młody mężczyzna mieszkający w Nowym Jorku, pewnego dnia odkrywa, że do jego karku przymocowany jest dziwny stwór, Aylmer, który potrafi wprowadzić go w stan euforii za pomocą tajemniczej substancji wpuszczanej wprost do mózgu. Wiążą się z tym jednak nieprzyjemne konsekwencje. Po pierwsze – Aylmer musi pożerać mózgi przypadkowych ludzi, by przeżyć, i wykorzystuje do pomocy Briana. Po drugie – pasożyt wygląda jak połączenie zdegenerowanego Muppeta ze zmutowanym penisem.
„Zniszczenie mózgu” to dzieło Franka Henenlottera, twórcy „Wiklinowego koszyka” i „Frankenhooker”, a przy tym niekwestionowanego króla niskiego budżetu i złego smaku. Ponieważ w czasie realizacji „Zniszczenia mózgu” Henenlotter był w absolutnie najlepszym okresie swojej twórczości, możecie spodziewać się niepowtarzalnego komediohorroru, który wygląda trochę jak przeklęty bękart z filmografii Davida Cronenberga.

Reproduktorki, reż. Tim Kincaid, 1986, 77 min.

Tim Kincaid reżyserował swoje filmy science fiction, które stały się kultowe w środowisku fanów złego kina – by wy mienić takie tytuły jak „Mutant Hunt”, „Robot Holocaust” czy właśnie „Reproduktorki” – w przerwach od kręcenia gejowskich pornosów.
To opowieść o pięciu dziewicach z Mahnattanu, które zostają zgwałcone przez tajemniczego napastnika. Choć policja podejrzewa seryjnego gwałciciela, szybko okazuje się, że sprawcą jest tak naprawdę przybysz z kosmosu. Jak zapewne się domyślacie, jest to jeden z najgorszych filmów, jakie kiedykolwiek wyprodukowano – gdyby bracia Lumiere zobaczyli, do czego Kincaid wykorzystał ich wspaniały wynalazek, prawdopodobnie podcięliby sobie żyły.

Black Roses, reż. John Fasano, 1988, 90 min. (pokaz z lektorem na żywo)

Raz na jakiś czas internet obiegają zdjęcia ulotek i plakatów, według których metal i rock’n’roll to muzyka szatana, mogąca doprowadzić do opętania. Cóż, mamy złą wiadomość – w „Black Roses” okazuje się, że miłośnicy Radia Maryja mają rację!
Tytułowe Black Roses to nazwa zespołu, który przybywa do małego amerykańskiego miasteczka, by – mimo protestów rodziców i nauczycieli – dać koncert dla uczniów lokalnego liceum. Spotkanie z popularną grupą zamienia nastolatków w sługusów diabła, przez co senna mieścina staje się areną walki między rodzicami a gumowymi potworami z piekła rodem.

Komentarze: