Nowy happysad nie będzie dla "gimbazy"
Opinia Wyspy.fm

Nowy happysad nie będzie dla "gimbazy"

happysad to jedna z tych kapel którą się akceptuje w całości jaką jest albo olewa od A do Z. Innych opcji nie ma. Znana w całym kraju kapela ze Skarżysko-Kamiennej szykuje się do wydania już szóstej płyty. I tym razem mocno zaskoczyła.

happysad nie ma szczęścia z nowym albumem. Album nazwany "Jakby nie było jutra" miał się ukazać już na początku września, ale na początku sierpnia na zespół spadły złe demony. W trakcie miksowania materiału zwarcie elektryczne zniszczyło sprzęt producenta Marcina Borsa, a z dysków zniknęły backupy kliku utworów. Gdy próbowano ten problem szybko rozwiązać, nagle przestały działać kolejne drogie sprzęty w studiu nagraniowym zespołu. Na dzień dzisiejszy wciąż nie wiemy kiedy album się ukaże, happysad obiecuje go wydać jeszcze w tym roku.

Zespół postanowił już odkrywać pierwsze karty nowej płyty, żeby wynagrodzić fanom problemy związane z długim czekaniem. Poznaliśmy dwa single, które każdego słuchacza wprawiły w osłupienie.

Zarówno "Ciała Detale" jak i "Smutni Ludzie" to nie jest zdecydowanie lekki ska-rock znany z "Zanim pójdę", czy z pobrzmiewającymi dęciakami "Mów mi dobrze". Inspiracja modnymi brzmieniami indie-rocka czy ostatniego Radiohead i naszym rodzimym Hey'em. Ze względu na obecność Marcina Borsa, to ostatnie porównanie jest najbardziej na miejscu. Ten właśnie producent zaprowadził zespół Kasi Nosowskiej do stworzenia tak przełomowej i odmiennej w brzmeniu płyty jak "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!".

Oba utwory odkryte przez happysad są mocno nacechowane przez wpływy elektroniczne. "Smutni Ludzie" z nastrojowego wstępu przeradza się w lekkie łojenie gitar i niemal dosłownie wrzaski Kuby Kawalca. A "Ciała Detale" brzmi jakby żywcem wyjęte z Hey'owego MURP. Wątpię, aby jedynie dwa kawałki na całą płytę prezentowały takie oblicze.

W stronę happysadu najwięcej oskarżeń kieruje się na temat infantylności tekstów i brzmienia. W tym pierwszym aspekcie też mamy drastyczną zmianę - zamiast łatwo przyswajalnych tekstów o miłości, mamy już w singlach gorzkie rozważania o smutku w erze wielkiego dobrobytu i naprawdę gorzkie w słowach opisy relacji międzyludzkich. W brzmieniu myślę, że się ze mną zgodzicie - do wpływów elektronicznych trzeba powoli dorastać. Fani wciąż siedzący w szkołach nie łatwo przyswajają tak obrany kierunek - co wielu daje upust w komentarzach na profilach zespołu. Takiego obrotu spraw w muzyce happysadu mogli spodziewać się tylko ci, którzy wiedzieli jaki jest Marcin Bors, a także ci którzy słyszeli koncertową wersję utworu "Nie będziem płakać". Już wtedy zaczynała się powolna przemiana happysadu z "kapeli dla gimbusów" do naprawdę świadomego zespołu.

Zespół takim kierunkiem zarówno ryzykuje utratą dawnych, przyzwyczajonych do skocznego "Damy radę" fanów, jak i zyskaniem nowych, zadowolonych z ewolucji brzmienia. Wszystko wygląda na to, że "Jakby nie było jutra" będzie dla happysadu takim albumem, jak MURP dla Hey'a. I życzę im, aby był równie wielkim sukcesem komercyjnym i artystycznym.

Komentarze: