Skąd wziął się pomysł, aby stworzyć „Retransmisje” - taki swego rodzaju album „The Best Of”? Decydują się na to zespoły z naprawdę ogromnym dorobkiem i doświadczeniem muzycznym. Inne kapele obawiają się tego, uważając, że jeszcze nie zasłużyli i mogą zostać posądzeni o odcinanie kuponów od tego, co już dokonali. Wy byliście gotowi na ten krok?
Pomysł na powstanie "Retransmisji" to połączenie zakusów wydawniczych naszego wydwcy i moich. Melon, właściciel Lou & Rocked Boys, który wydał wszystkie nasze dotychczasowe płyty, wyszedł z propozycją zrobienia nam składanki, bo lubi i praktykuje takie akcje. My akurat szykowaliśmy się do akustycznego występu w Trójce, więc zapoponowałem, żeby dołączyć do tego płytę koncertową, Przearanżowanie godzinnego materiału zajęło nam kilka miesięcy, bardzo się do tego przyłożyliśmy i uważałem, że warto by było to uwiecznić na płycie. Na część składankową weszły utwory zaproponowane przez wydawcę, podyktowane tylko jego gustem. Przez to kompilacja ma charakter dośc nietypowy. Jest tam kilka nieoczywistych utworów, kilka piosenek w wersjach singlowych - trochę innych niż na płytach, jeden nowy kawałek "Włącz mnie" i utwór "Londyn dzwoni", który nie wszedł na pierwszą płytę. Dlatego nie traktuję tego jak typowy "the best of", a raczej jako uzupełnienie płyty koncertowej, żeby posiadacz płyty po odsłuchaniu występu akustycznego mógł też sięgnąć do nagrań studyjnych. Zarazem jest to też ukłon w stronę starych fanów, którzy dostają zestaw nigdzie nie wydanych piosenek.
Dlaczego spośród wszystkich swoich utworów wybór padł akurat na te, które znalazły się na płycie „Retransmisje”? Macie do nich jakiś szczególny sentyment, wiążą się z nimi ciekawe historie, czy może uważacie je za najlepsze pozycje?
Tak jak wspomniałem utwory dobrał nasz wydawca. Te, które mu się najbardziej podobają.
Prace nad tym krążkiem na pewno skłoniły was do refleksji nad drogą muzyczną, jaką przeszliście od swoich początków w 2004 roku do teraz. Jak moglibyście ją opisać? Co uznać za największy sukces, a co za porażkę?
Największy sukces to fakt, że nadal istniejemy, robimy muzykę i nagrywamy kolejne płyty.
Jak wspominacie swój występ w studio im. Agnieszki Osieckiej, zarejestrowany i zamieszczony na płycie „Retransmisje”? Dla wielu artystów sporym wyróżnienie jest możliwość zagrania tam, a znamiennym wydaje się fakt, że radiowa Trójka przez lata kształtowana muzyczne gusta Polaków i bierze pod swoje skrzydła tylko tych najbardziej oryginalnych i wartościowych artystów.
Ostatni koncert w Trójce był naszym drugim w tym miejscu. Po pierwszym razie mieliśmy umiarkowanie entuzjastyczne wrażenia, więc jechaliśmy nastawieni sceptycznie. Okazało się jednak, że wszystko wypaliło perfekcyjnie. Organizatorzy, ekipa techniczna, a przede wszystkim publiczność i atmosfera na sali. Wszystko wypaliło idealnie. Cieszę się, że zdecydowaliśmy się zarejestrować ten koncert, bo się po prostu udał. To był nasz najlepszy koncert radiowy i super, że akurat w Trójce.
W swoich tekstach jesteście bardzo sceptycznie nastawieni do sytuacji politycznej, społecznej i ekonomicznej w naszym kraju. Czy to na przestrzeni lat ulega jakimś przeobrażeniom? Jak oceniacie teraźniejsze wydarzenia w Polsce, stosunki na szczytach władzy i inne, dość niepokojące bądź c bądź, rodzące się zjawiska społeczne?
Moje tekściarskie wręcz krytykanctwo wynika głównie z faktu, że poprzez piosenki często szczyszczam się ze złej energii. Na co dzień nie epatuję nią. A systuacja społeczno-polityczna to coś co akurat denerwuje mnie najbardziej. W wielu obszarach stan rzeczy na świecie jest na tyle zły i pogmatwany, że formuła piosenki nie zawsze jest to w stanie uchwycić. Niepokój to chyba słowo, które najlepiej opisuje aktualny stan. Od niepokoju blisko do wojny....
Nie macie czasami wrażenia, że urodziliście się w złych czasach? Z tym bojowo nastawionym duchem w waszej muzyce idealnie wpasowalibyście się w lata 70. i 80. ubiegłego stulecia.
Może coś w tym jest. A może wyprzedzamy epokę :). Czasy spokoju właśnie mijają. Wiele spraw, o których śpiewaliśmy do tej pory to zadry, które przeleżały w ukryciu, a teraz wynoszą do władzy kolejne podważające stary ład rządy. Szkoda, że akurat konserwatywne...
Jak wygląda sprawa z buntowaniem się młodych ludzi? Czy kiedyś było to bardziej powszechne, bo sytuacja na świecie była trudniejsza, czy może ludzie byli bardziej zaangażowani? Jak to porównać do współczesności? W dzisiejszych czasach młodzi ludzie chyba biorą swoje prawa za pewnik i bardziej są pochłonięci swoimi smartfonami.
Myślę, że bunt nadal istnieje. Ma teraz tylko inne atrybuty. Bardziej nazwałbym to niezgodą, Niezgodą wynikająca z niepokoju. To, że z kretesem odsuwa się od władzy pewną elitę jest tego wyrazem. Że młodzież ma teraz cześto bardziej konserwatywne poglądy od rodziców to też forma podważenia. Kompletnie inna od postrzegania buntu do jakiego się przyzwyczailiśmy, ale jest. Kolejne pokolenia zawsze odczuwają jakiś niedostatek. Wydaje mi się, że teraz chcą czegoś o co przez lata transfrormacji nie zadbali ich rodzice, czegoś co powinno być immanentną częścią dobrze funkcjonującego społeczeństwa czyli pewności i spokoju. Wolność słowa i wybór już w miarę są. Choć też karykaturalne.
Dzieliliście scenę w ramach wspólnych tras koncertowych z takimi zespołami, jak chociażby happysad, Hurt, Akurat czy NAIV. Chyba tworzycie faktycznie zgraną paczkę kumpli. Jak zaczynały się te znajomości, przyjaźnie? Czy z którąś z tych kapel współpracuje wam się najlepiej?
Jesli w Polsce grasz alternatywnego rocka to jesteś ulepiony z pewnej gliny. Ta glina to wielkie serce i twarda dupa. Kiedy spotykasz ludzi z tej samej gliny to wylewa się serdeczność. Tak jest zawsze przy każdym spotkaniu na trasie i są to wspaniałe chwile. Trudno wymieniać z kim lepsze. Zawsze ważne i inspirujące.