Zapraszamy do rozmowy z Bartkiem Królikiem i Markiem Piotrowskim - współzałożyciele grupy Sistars, a także muzycy i producenci zespołu Łąki Łan oraz Agnieszki Chylińskiej, debiutują ze swoim autorskim projektem - Spoken Love. Album grupy Spoken Love opowiada o miłości w zdehumanizowanej postnowoczesnej rzeczywistości, w której toczy się walka pomiędzy iluzją a prawdą, światem materii a światem ducha. "Puls wielkiego miasta i podwodna toń" to określenia charakteryzujące muzyczny styl albumu.
Karolina Kozłowska, Wyspa.fm: Macie w swoim dorobku muzycznym takie kapele, jak chociażby Sistars czy Łąki Łan, a także współpracę z Natalią Kukulską i Agnieszką Chylińską. Swobodnie manewrujecie pomiędzy popem, funkiem, R&B, hip hopem. Skąd zainteresowanie taką mnogością gatunków?
My po prostu lubimy muzykę i gdy zaczęliśmy bardziej odkrywać mechanizmy kierujące poszczególnymi stylami, okazało się, że nie różnią się tak bardzo od siebie. Z naszej perspektywy jako producentów, wszyscy muzycy obracają się w tym samym świecie dźwięków i różni ich jedynie dobór niektórych środków i oczywiście ideologie dorabiane do tej materii.
Co skłoniło Was do założenia formacji Spoken Love? Był to nagły impuls pod wpływem jakiegoś wydarzenia czy decyzja ta dojrzewała w Was od dawna?
Była to decyzja, która dojrzewała dłuższy czas. Mogliśmy wydać coś swojego tuż po rozpadzie Sistars. Jednak wiedząc jaka odpowiedzialność spoczywa na artyście, nie chcieliśmy zadebiutować z czymś jednowymiarowym, prostym czy zwyczajnie zabawowym. Zbieraliśmy doświadczenie po to, aby móc świadomie kierować swoją karierą i własnym wizerunkiem.
Ukazaniu się płyty towarzyszy hasło „Wychodzimy z cienia”. Pragnęliście wreszcie pokazać swoje własne muzyczne oblicze. Czuliście się niedocenieni, komponując dla innych artystów?
Rozumiemy jaką mamy rolę i gdzie jest nasze miejsce we współpracy z innymi artystami. Czuliśmy przede wszystkim, że możemy zrobić coś zupełnie innego jako samodzielny byt. Mamy ciągle dużo pomysłów i staramy się nie poprzestawać na jednej stylistyce i sprawdzonych mechanizmach. Każda nasza produkcja jest inna od poprzedniej i pewnie jeszcze sporo „ciekawostek” przed nami ...
Jednak na okładce płyty widnieją dwa cienie właśnie. Skąd ten pomysł? Czy jest to może dość przewrotna próba skupienia uwagi na Waszej twórczości a nie na tej całej otoczce Wam towarzyszącej?
Cień na okładce płyty ma wymowne znaczenie i może symbolizować wiele rzeczy. Chociażby to, że jako ludzkość jesteśmy obecnie cieniami samych siebie, że nasza duchowość i człowieczeństwo są zagrożone. Dla nas ta okładka symbolizuje również coś bardzo bliskiego, co towarzyszy człowiekowi przez całe życie - jego własne odbicie. Takim odbiciem nas samych jest muzyka zawarta na tym albumie i chcielibyśmy, żeby stała się tak samo bliska naszym odbiorcom.
Jak przebiegały prace nad nagrywaniem tego debiutanckiego albumu?
Można powiedzieć, że w podniosłej atmosferze skupienia :) Daliśmy sobie dużo czasu na przemyślenia i dopracowanie szczegółów. Jednocześnie staraliśmy się otworzyć na inspiracje płynące od ludzi, których zaprosiliśmy do współpracy na tej płycie.
Dlaczego zdecydowaliście się na współpracę z Chesneyem Snowem, który został autorem tekstów na krążek? Czy oddał on dokładnie emocje i treści, które chcieliście zawrzeć na tym albumie?
To jest zawsze ciekawa współpraca. Chesney pochodzi z innej dżungli miejskiej niż my, ale jak się okazuje mamy tożsame spostrzeżenia a propos człowieka i ogólnej kondycji świata. Komponując utwory często nie mieliśmy konkretnego konceptu na tekst. W pierwsze demówki wkładaliśmy jedynie dany rodzaj emocji, który trzeba było potem ubrać w treść. Chesney doskonale odczytywał te emocje. Za każdym razem, kiedy przedstawiał nam wstępne pomysły tekstowe, byliśmy w szoku, że tak świetnie wszystko się ze sobą łączy. Z czasem te oddzielne od siebie utwory zaczynały się do siebie zbliżać i tworzyć pewną całość.
Ten album opowiada o miłości. To właśnie ona była tematem poruszanym przez tak wielu artystów rozmaitych dziedzin sztuki i narodowości. Jak należy mówić o miłości, aby nie brzmiało to banalnie? Czy problemem współczesnego świata nie jest fakt, że to piękne uczucie zostało sprowadzone do powszechnego symbolu czerwonego serca?
Naszym zdaniem „bejbi ajlowiu” nie jest banalne jeśli jest szczere i czyste. Uważamy też, że nigdy tego za wiele. Dzisiaj wszyscy cierpimy na deficyt miłości, który uzupełniamy sobie różnymi substytutami. Żyjemy w ciągłym wyparciu i negacji. Ojcowie nie mówią swoim synom, że ich kochają. Matki konkurują z córkami. Wszędzie króluje bezmyślność i bylejakość. A niemodna miłość jest tak naprawdę prosta w swojej naturze, tylko szukamy jej nie tam gdzie trzeba i boimy się stanąć w prawdzie..
Czy obserwując otaczająca nas rzeczywistość można dojść do pesymistycznych wniosków, że następuje stopniowa degradacji wszelkich wartości? Ludzie ślepo podążają za dobrami materialnymi, a przestają zauważać drugiego człowieka?
Możemy to zobrazować na przykładzie szołbiznesu. Jego bylejakość zaczyna się w momencie, gdzie sami artyści już nie potrafią ocenić czy coś jest dobre czy nie. Teraz modne jest szokowanie przy pomocy łamania tabu. Mimo że jest to tanie, niesmaczne i zwyczajnie już nudne, to nadal gwarantuje powodzenie i ma niby świadczyć o czyimś artyźmie i otwartości umysłu. Powszechne podejście: „moja muzyka jest mojsza niż twojsza” jest nacechowane brakiem zrozumienia i zadartym nosem. Szkoda, że nie potrafimy nastawić się na słuchanie i że z taką łatwością obśmiewamy jedni drugich. Ograniczamy sobie w ten sposób możliwość rozwoju.
Jak przy takiej mnogości projektów, w których bierzecie udział, wciąż znajdujecie zapał i pasję, ale przede wszystkim czas, aby angażować się w nowe rzeczy?
Mamy rzeczywiście coraz mniej czasu na wszystko, ale pasja do muzyki jest u nas silna i chyba taka pozostanie do końca życia..
Jaka przyszłość czeka Spoken Love? Macie w planach jakąś trasę koncertową?
Tak. Już nie możemy się doczekać koncertów :)