Mietek Szcześniak razem Krzysztofem Herdzinem porwali się na niemałe wyzwanie. Na wspólnym albumie zaprezentowali nam niecodzienne aranżacje znanych nam wszystkich klasyków Beatlesów, Rolling Stones czy Erika Claptona. Zapytaliśmy Mietka Szcześniaka o kulisy tej współpracy i jej efektach.
Karol Ludwikowski, Wyspa.fm: Kto był prowokatorem nagrania albumu - Ty czy Krzysztof?
Mietek Szcześniak: Zaprosiłem Krzysztofa do wykonania kilku hitów na koncercie w Radiu Luxemburg. Zagraliśmy Beatlesów, Bowie'go, Bucharach'a. Spodobało się nam oraz publiczności. Chęci na więcej nabrawszy - jęliśmy z Krzysiem wybierać pieśni, kierując się przede interesującymi kompozycjami, tekstami, albo pomysłami na własne interpretację. Krzysiek później zadzwonił, że pod koniec roku jest studio, na co ja zareagowałem "jasne, wchodzimy". Fajnie grać ze świetnymi muzykami, więc to była przygoda i radocha.
Ten rok obrodził w mnóstwo albumów z coverami (m.in. Andrzeja Piasecznego czy Diany Krall). Potwierdzasz, że lubimy te piosenki, które już znamy?
Jasne, Mamoń mieszka w nas wszystkich (śmiech). Jeśli jest dobry i własny pomysł na interpretację - należy opowiadać wciąż i pięknie. Korzystając z rady mądrzejszych: to, czego odbiorcy jeszcze nie słyszeli - to nasza własna historia, opowieść.
Coverowanie takich legend jak The Beatles, Rolling Stones czy Erika Claptona to spore ryzyko. Nie obawialiście się linczu ze strony fanów?
Mówisz o przywiązaniu do wykonań? Z pełnym szacunkiem do pierwowzorów - ludzkość grywa evergreeny od setek lat np. covery operowe, symfoniczne, jazzowe, etniczne i bardziej rozrywkowe. To po prostu muzyka i opowiadania, które należy przetwarzać w poszukiwaniu piękna, dobra i prawdy. Miałem pomysł na wyciągnięcie z tekstów paru ważnych spraw i dzięki wrażliwym aranżacjom Herdzina, wyłuszczyliśmy je z przyjemnością i radością odkrywców i bajarzy.
Poza znanymi wszystkim klasykami jak Imagine Lennona czy Tears In Heaven Claptona, jest parę rzeczy nieoczywistych, jak "This Is Not America" Bowie'go. Coś łączy te wszystkie utwory?
Bowie jest współtwórcą, bo niezwykła ta pieśń jest piękną kompozycją Pat'a Metheny'ego, mającą piętno brzmienia jego bandu. Muzyka i tekst decydowały, to był wspólny mianownik. Natomiat pieśń i wykonanie Claptona jest ikoną. Chciałem bardzo tę historię opowiedzieć, bo też kogoś straciłem. Mam tam tylko inną ekspresję, dla autentyczności - daliśmy naszej interpretacji formę gospelową, innemetrum. I zdecydowaliśmy o tym w studio, bo nagrywaliśmy - jak naszepierwowzory - na żywo.
Wasze aranże są bardzo surowe w brzmieniu. Nie chcieliście zaszaleć i odpalić żadnego fajerwerku?
To bardzo świadomy zabieg. Chcieliśmy tym utworom podarować przestrzeń i czas, interpretując często "gęste" formy żródeł. Zachowaliśmy szacunek dla każdego dźwięku, pauzy, słowa, barwy, ciszy. Taki zabieg bardziej skupia uwagę i inspiruje do świeżego spojrzenia na znane hity. Poza tym, to też wielkie wyzwanie dla wyedukowanych i doświadczonych muzyków, wybiera się tylko najważniejsze.
Prostota tych utworów każe mi przypuszczać, że niedługo nad nimi pracowaliście - prawda czy fałsz?
To też świadome. Nie chcieliśmy obciążać nagrań pokusą pójścia wytartymi ścieżynami. Zostawiliśmy sobie miejsce na element improwizacji i radosnej niespodzianki. Z takimi wirtuozami jak Krzysztof można doświadczać radochy muzykowania, koncypowania, interpretacji i improwizowania. Prostota, która gra - jest zawsze najtrudniej osiągalna. Cała sztuka dąży do esencji, punktu - to niezwykłe doświadczenie.
Będziecie prezentować ten materiał na koncertach? Bo z ochotą bym was posłuchał.
Jasne, już zaczęliśmy. Mamy koncerty zarezerwowane do marca, szczegóły na naszych stronach. Zapraszamy - przybywaj, pobawimy się razem tymi opowiadaniami, na każdym koncercie jest inaczej. Do spotkania!