Ted Nemeth: "Od Nirvany do Beaty Kozidrak"

Ted Nemeth: "Od Nirvany do Beaty Kozidrak"

Zapraszamy do naszego wywiadu z zespołem Ted Nemeth, który niedawno opublikował swój debiutancki krążek, zatytułowany „Ostatni Krzyk Mody”. Rozmowę przeprowadził Mateusz Godoń.

Jak wyglądały początki zespołu?
Na początku graliśmy w innym składzie. Od roku sytuacja wygląda tak, że doszedł do nas Wojtek Wierzba, a wraz z nim oprócz basu powiew świeżości w postaci analogowego syntezatora, altówki i… szkolnej wiedzy muzycznej.

Skąd wzięła się nazwa grupy?
Z połączenia imion i nazwisk dwóch panów – Ted'a Bundy'ego i Richard'a Nemeth'a

Opowiedzcie pokrótce, jak powstawał Wasz album "Ostatni Krzyk Mody".
Powstał w kilkanaście dni. Praca w studio Hasselhoff pod okiem Pawła Cieślaka to niesamowite doświadczenie, odwracające do góry nogami twój światopogląd na temat muzyki. Weszliśmy do studio z totalnie otwartą głową, gotowi na eksperymenty (których było mnóstwo). Jestem pewien, że gdyby nie Paweł, nasza płyta nie byłaby przez Was recenzowana, skutkiem czego nie byłoby tego wywiadu. To magik.

Który z utworów z nowego albumu jest Waszym ulubionym?

Ten z tekstem po polsku. I ten głośny też jest fajny. A ten cichy ma trzecie miejsce na podium.

Jakie są Wasze muzyczne inspiracje – ulubione zespoły? Z którymi z nich najbardziej chcielibyście wystąpić na jednej scenie?

Inspiracje to zawsze trudne pytanie. Ale generalnie od Nirvany do Beaty Kozidrak (pozdrawiamy Panią Beatę – Proszę dać znać jak się Pani podoba płyta!). Z którymi najbardziej byśmy chcieli wystąpić? Hmm… chyba właśnie z Beatą. Polecamy zobaczyć sylwestry z Bajmem. Światło, nagłośnienie i tłum ludzi to nasz target. A tak serio to bardzo lubimy publiczność która słucha tekstu, np. fani Organka. Kiedy graliśmy przed nim supporty, widzieliśmy w oczach słuchaczy jakąś iskierkę inteligencji i odporności na nieuczciwość – oni czują nieszczerość na kilometr. Taka publika jest najlepsza.

Co wpływa na wybór tematyki Waszych utworów?
Uczucia i sytuacje otaczające Patryka Pietrzaka – autora wszystkich tekstów.

Jak wspominacie występ u Kuby Wojewódzkiego? Z perspektywy czasu - jaki wpływ miał ten występ na Waszą karierę?
Występ u Kuby to ciekawe przeżycie. Nie wiem, ile możemy powiedzieć o kulisach grania ale zdradzimy, że nawet nie było okazji się z nim poznać, zamienić słowo czy chociaż uścisnąć dłoń. Ten występ dał nam trochę lajków na Facebooku, parę komentarzy i najważniejsze – kartę przetargową do grania w klubach poza Łodzią – właściciele trochę przychylniej patrzyli na nas jak mówiliśmy, że graliśmy u Kuby.

Jak z perspektywy młodego zespołu u progu kariery oceniacie obecny rynek muzyczny w Polsce? Łatwo się wybić?
Trudno. Ale to jest właśnie fajne. Gdyby było łatwo to każdy by się wybijał. Z tym, że to nie są zawody. Słowo „wybić się” też jest trochę dziwne, bo nie można bliżej określić co to znaczy. Od zawsze stosujemy metodę małych kroczków i cieszymy się za każdym razem, kiedy osiągamy mniejsze lub większe zwycięstwo. Wydaje mi się, że przez cały czas stawiamy kroki mniejsze, lub większe – ale zawsze do przodu. Nigdy w tył.

Macie pewnie jakąś wizję Waszej kariery – o czym marzycie w perspektywie, powiedzmy, 10 lat?
Żeby utrzymywać się z muzyki, raz na rok czy dwa wydać nową płytę, mieć owoce w garderobach, mieć ludzi pod sceną, którzy śpiewają nasze teksty, mieć busa na własność.

A jakie są najbliższe plany grupy? Będzie jakaś trasa koncertowa po kraju? Kiedy kolejna płyta?

Mamy od niedawna managera – Igora. Są plany na granie. Metoda małych kroczków + dobry wektor + trochę szczęścia + Igor = trasa koncertowa po kraju. Myślę, że jest to do zrobienia, tylko ktoś musi nas chcieć. Dostajemy coraz częściej wiadomości w stylu „Wpadnijcie do Szczecina!”, „Dawaj do Poznania”, „Kiedy Kraków?”, więc prognozy są całkiem okej. Kolejna płyta będzie nagrywana w przyszłym roku. Chyba. Mamy parcie na robienie nowego, ale na razie chcemy rozegrać koncertowo „Ostatni Krzyk Mody”. Przyzwyczaić ludzi do tego materiału… a potem pomieszać im w głowie następną, zupełnie inną płytą. To by było zabawne!

Komentarze: