Venflon: "Nie popadamy w hurraoptymizm"

Venflon: "Nie popadamy w hurraoptymizm"

Na nasze pytania odpowiadał tym razem zespół Venflon: o muzyce, nowej płycie, koncertach i planach na przyszłość rozmawiała Karolina Kozłowska.

Jak przebiegał proces tworzenia i nagrywania albumu „Sztuka upadku”? Skąd czerpaliście inspiracje?

Proces tworzenia przebiegał spokojnie i metodycznie. Nie byliśmy ograniczeni czasowo więc mogliśmy sobie pozwolić na sprawdzenie wielu patentów i wybranie tych najlepszych. Sztukę upadku tworzyliśmy tuż po zmianie składu, kiedy dołączyli do nas najpierw Adam Najman potem Tolek Danecki. Pojawiła się Świeża krew, masę nowych możliwości i nowe spojżenie na niektóre tematy. Generalnie materiał powstawał w iście entuzjastycznej atmosferze :)

Skąd pomysł na tytuł albumu „Sztuka upadku”? Chodzi o globalne problemy dotyczące dehumanizacji człowieczeństwa, schyłku kultury wysokiej, a postępującej komercjalizacji wszystkiego? Czy ma on jednak wymiar indywidualny i tyczy się osobistych porażek każdego człowieka?

Myślę, że w obu przypadkach masz rację. Problemy społeczno cywilizacyjne, o których wspomninasz mają niemały wpływ na kondycje relacji międzyludzkich także w wymiarze mikro. Sposób w jaki funkcjonujemy w otaczającej nas rzeczywistości- niełatwej i w wielu przypadkach całkowicie bezwzględnej - ma bezpośredni wpływ na nasze sukcesy lub porażki. Sztuką jest tak upaść aby dać radę się potem podnieść.

W swoich tekstach podejmujecie kwestię demonów, które drzemią w każdym z nas i codziennie musimy toczyć z nimi zmagania. Jednak nie stronicie też od tematów dotyczącej miłości, lecz jest to z pewnością uczucie trudne, niekiedy wyniszczające. Warstwy liryczne powstają na bazie waszych doświadczeń, obserwacji czy może fantazji twórczej?

Moje teksty opierają się głównie na moich własnych przeżyciach, doświadczeniach oraz na przemyśleniach na temat tego co obserwuję dookoła siebie. To jest ich trzon natomiast żeby nie wszystko było oczywiste i podane słuchaczowi na tacy podlewam to często odpowiednią dawką fantazji twórczej :)

Macie na swoim koncie trzy albumy długogrające: „Venflon”, „Anomia” i najnowszy „Sztuka upadku”. Który z nich moglibyście określić jako najbardziej przełomowy czy najważniejszy w waszej dyskografii? Ten pierwszy, bo to on zapoczątkował pewien etap, a zakończył inny, ten najnowszy, bo to on stanowi wizytówkę obecnej formy kapeli, czy jednak każdy jest najważniejszy w danym momencie?

Myślę, że każdy z nich w swoim czasie zrobił odpowiednią robotę. Obecnie promujemy Sztukę upadku i to ona jest dla nas w tej chwili najważniejsza i najbardziej ekscytująca. Jednak patrząc obiektywnie to każdy kolejny album jest ważnym, milowym krokiem w historii każdego bandu. Kończy pewien rozdział a otwiera nowy.

Powstaliście w 2003 r. Koncertowaliście na terenie Mazowsza, wydawaliście EPki, ale ten proces „rozwijania skrzydeł” przebiegał dość powoli. Jak wspominacie ten okres w swojej działalności?

To był czas przed nagraniem debiutanckiego albumu czyli jakieś 6-7 lat. W tym okresie granie w kapeli było dla nas głównie źródłem dobrej zabawy. Nie mieliśmy żadnych wygórowanych planów związanych z zespołem, byliśmy tuż po dwudziestce, nie mieliśmy rodzin i zobowiązań więc po prostu mega zajebiście się bawiliśmy grając koncerty i imprezując ile wlezie. Potem zgłosiliśmy się do pierwszej edycji Antyfestu w Antyradio i doszliśmy prawie do finału. Zorientowaliśmy się, że jest masa ludzi, która postrzega nas jako "normalny, poważny zespół" a nasza muzyka im się podoba. Wtedy nastąpił pewien przełom wnaszym myśleniu o graniu i rozpoczął się proces stopniowej profesjonalizacji tego niecnego procederu :)

Wygraliście w tym roku eliminacje do Przystanku Woodstock i wystąpiliście na małej scenie Najpiękniejszego Festiwalu Świata. Jak wspominacie ten koncert, bo zgromadziliście niemałą publikę, którą wyraźnie kupiliście swoją muzyką?

To było zdecydowanie jedno z najlepszych naszych przeżyć związanych z graniem. O ile nie najlepsze. Wspaniała woodstockowa atmosfera, wspaniali ludzie dookoła. Wzięliśmy że sobą żony i przyjaciół. Jeżeli chodzi o scenę i nagłośnienie to było to zrobione na światowym poziomie a sam koncert - MEGA ! Ilość osób jaką udało nam się zgromadzić pod sceną przeszła nasze najśmielsze oczekiwania a kontakt z publicznością i energia jaka krążyła między sceną a widownią po prostu wyrwała nas z butów. Piękna sprawa :)

Teraz jesteście w trakcie regularnej trasy koncertowej promującej album „Sztuka upadku”. Dajecie sporo występów, ale bilety na nie absolutnie nie są w wygórowanych cenach. Jak to jest, chcecie na razie zachęcić ludzi do przychodzenia na wasze koncerty i zbudować sobie oddane grono słuchaczy, czy może traktujecie muzykę jako pasję, robicie to dla przyjemności, a zarabiacie na życie w inny sposób?

Jak wygląda obecnie pozycja ciężkiego grania w polskim szołbizie każdy widzi.  Wydarzyło się coś co sprawiło, że w ostatnich dwóch, trzech latach frekwencja na klubowych koncertach rockowych dość poważnie się zmniejszyła. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że utrzymywanie się w naszym kraju z muzyki grając metal to niezwykle ciężki kawałek chleba dlatego muzyka nie jest naszym ź źródłem utrzymania. Większość z nas ma rodziny, o które musi się troszczyć więc każdy z nas ma normalną, regularną pracę. Uzyskujemy w ten sposób nieograniczoną swobodę artystyczną. To czy muza się sprzeda nie jest naszym priorytetem przy jej tworzeniu.
Jeżeli chodzi o ceny biletów to jest to po prostu zimna kalkulacja aby pogodzić je z kieszenią naszych fanów i jednocześnie nie dokładać do interesu.

Próbowaliście swoich sił w „Must Be The Music. Tylko muzyka”. Jakie wartości dodane dała wam przygoda w tym programie? Sporo zespołów rockowych i metalowych decyduje się na udział w nim, aby pokazać się szerszej publiczności, a nóż jakiś fan cięższych brzmień ich zauważy. Prawdą jednak jest, że często pomimo pochlebnych opinii jurorów, takie zespoły nie wygrywają takich programów, bo gusta ogółu Polaków są inne.

Oprócz możliwości zaprezentowania się przed kilkumilionową publicznością w najlepszym czasie antenowym olbrzymią wartością jest doświadczenie grania pod ogromną presją. Dla nas to było coś co nas zachartowało sceniczne i pozwoliło być lepszymi "performerami" podczas występów ma żywo.

Niedawno światło dzienne ujrzał teledysk do kawałka „Tu i teraz”. Jak wrażenia związane z pracą na planie?

Praca nad tym klipem trwała prawie rok. Zdjęcia rozpoczęlismy w styczniu 2015 ujęciami koncertowymi z Proximy, a zakonczyliśmy w październiku ujęciami na samochodzie El Camino. 
W międzyczasie kręcone były sceny aktorskie, plenery, ujęcia miasta. Projekt powstał we współpracy z ekipą World Wideo i Jarkiem Dubaniewiczem, który jest reżyserem i autorem scenariusza. Wszystko było realizowane w tzw. czasie wolnym (zarówno naszym jak i ekipy WW) dlatego trwało to tak długo, jednak po wielu perturbacjach organizacyjnych udało nam się szczęśliwie dobrnąć do końca a efekt końcowy jest imponujący.

Teledysk ten zawiera symbole, fabularną historię dwójki osób, fragment waszego koncertu, piękne, panoramicznego widoki na miasto. Jednym słowem – bogata produkcja, która stanowi zwrot ku profesjonalnej karierze. Jaka przyszłość czeka Venflon?

Jaka przyszłość czeka Venflon ? Tego nie wie nikt. Miejmy nadzieję, że świetlana :) . Obecnie jesteśmy na fali ale nie popadamy w hurraoptymizm. Zamierzamy dalej robić swoje i piąć się w górę dzięki ciężkiej, uczciwej pracy tak jak robiliśmy to dotychczas.

Komentarze: