The Vintage Caravan w Hydrozagadce – nasza relacja

The Vintage Caravan w Hydrozagadce – nasza relacja

The Vintage Caravan po raz pierwszy pokazał się polskim fanom rocka w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to w warszawskiej Progresji rozgrzewał publikę przed koncertem legendarnego zespołu Europe. Sympatycznej trójce Islandczyków tak bardzo spodobało się w naszym kraju, że postanowili tu wrócić przy najbliższej okazji – co też uczynili, znajdując czas, by w ramach trasy The Beautiful Tour 2016 zahaczyć o Kraków i Warszawę.

Jeśli trio z Islandii myślało, że listopadowym występem przed Joeyem Tempestem i spółką zdobyli sobie w Polsce fanów, to niedzielny koncert w Hydrozagadce na pewno utwierdził ich w tym przekonaniu. Klimatyczny klub, choć nie jest wielki i do tego zlokalizowany na Pradze – zapełnił się tego wieczoru całkiem pokaźną liczbą fanów spragnionych solidnej dawki mocnego rocka rodem ze Skandynawii. A warto wspomnieć, że tę dawkę miały zapewnić nie tylko główne gwiazdy wieczoru, ale również dwa zespoły, które tego dnia występowały w roli supportu – norweski Tiebreaker i szwedzki Dead Lord.

Po naprawdę dobrych, energetycznych występach supportów, jeszcze przed 20:00 przyszedł czas na islandzką trójcę. Chłopaki szybko rozgrzali się, grając fragment nieśmiertelnego „The Final Countdown” i po chwili ruszyli z regularnym graniem. Zaprezentowany tego wieczoru set był dość krótki (11 utworów), ale naprawdę konkretny. To było po prostu kilkadziesiąt minut solidnego grania – hard rocka z domieszką bluesa, trochę stylizowanego na gitarowe granie z lat 70-tych.

The Vintage Caravan wydał dotąd 3 albumy i z każdego z nich zaprezentował w Warszawie po kilka kawałków. Trzeba przyznać, że setlista była ułożona w taki sposób, że nie dało się przy niej nudzić. Zaczęli powoli rozkręcającym się „Babylon” z ostatniego albumu „Arrival”, by w toku koncertu rozpędzić się przy takich kawałkach, jak choćby „Craving” czy „Let Me Be”. Pojawił się też utwór, który można określić mianem „półballady”, zatytułowany „Innerverse” – po nastrojowym, spokojnym wstępie, w połowie utworu chłopaki podkręcają nieco tempo, by płynnie przejść do znacznie żywszego utworu – „Crazy Horses”. Duże wrażenie zrobiły także „Last Day Of Light” i „Expand Your Mind”, które stanowiły naprawdę mocne uderzenie na zakończenie koncertu.

Koncert naprawdę mógł się podobać zgromadzonym pod scenom fanom (wydaje się nawet, że niektórym aż za bardzo, biorąc pod uwagę, jak próbowali zaanektować scenę po jego zakończeniu…) i szkoda jedynie, że set nie potrwał choć trochę dłużej. Może wesoła trójca z Islandii wynagrodzi nam to przy okazji kolejnej wizyty? Bo w to, że za jakiś czas powrócą do Polski, ani trochę nie wątpimy!

Komentarze: