Nasza relacja: Kult Anplakt w Wytwórni

Nasza relacja: Kult Anplakt w Wytwórni

Wydany w 2010 roku zapis koncertu z warszawskiego Och-Teatru legendarnego już zespołu Kult sygnowany mianem MTV Unplugged uzyskał status diamentowej płyty, co pokazuje, z jak wielkim entuzjazmem fanów spotkał się pomysł wykonywania utworów bez prądu przez Kazika Staszewskiego i spółkę. Zainteresowanie to nie zmalało sześć lat później, kiedy formacja wyruszyła w trasę Kult Anplakt. Jednym z jej przystanków był łódzki klub Wytwórnia, w którym 18 marca 2016 r. grupa dała niezapomniany występ.

Gdy kiedyś pewien znajomy powiedział mi, że nie kojarzy zespołu Kult, byłam zszokowana. Pomyślałam, że albo żyje na innej planecie, albo jest ignorantem. Abstrahując od gustów muzycznych, Kazika i spółki po prostu nie wypada nie znać. Zważywszy na ich dorobek twórczy stali się jednym z najważniejszych polskich zespołów i na trwałe zapisali się złotymi zgłoskami w historii rodzimej muzyki. Stało się to nie tylko dlatego, że aktywnie angażowali się w życie społeczno-polityczne naszego kraju, o czym traktują teksty ich piosenek, ale odrobinę popularności przysporzyły im także komercyjne stacje radiowe, na okrągło emitując „Gdy nie ma dzieci” (z niewiadomych względów kompletnie pomijając fakt, że Kult ma całe mnóstwo innych, znakomitych utworów). Trzeba przyznać, że na występy warszawskiej kapeli ściągają przede wszystkim osoby w wieku 30+, które zapewne wychowywały się na jej muzyce, a teraz tęsknią za czasami młodości. Niektórzy zabierają ze sobą swoje pociechy, więc publiczność można określić mianem wielopokoleniowej.
Cóż, należy to wyznać – Kazik nie pamięta już swoich tekstów. W trakcie koncertów potrzebuje, jak sam je określa, „ściągawek”. Jednak muzyk nie kryje się z tym, starając się obrócić wszystko w żart. Czym może to być spowodowane – faktem, że to już nie te lata, nie ta głowa, nie ten głos? A może rzeczą naturalną jest, że Kazik nie jest już w stanie przyswajać tekstów, których bądź co bądź wyszły spod jego pióra setki? Jednych może to oburzać, natomiast prawda jest taka, że ta mała niedogodność nie sprawia, że Kult przestał dawać świetne koncerty. Ba! Energii może im pozazdrościć niejeden młodzian. Wydaje się, że Kazik i ekipa są niezniszczalni. Każdy ich koncert trwa trzy godziny, a można pokusić się o stwierdzenie, że panowie mogliby tak grać jeszcze całą noc. Na scenie panował absolutny luz, wręcz rodzinna atmosfera. Fani co chwila podchodzili, prosili o dedykacje i podpisy, podawali flagi, witali się. Staszewski raz po raz zabawiał publiczność opowieściami, że jest głuchy i musi nosić aparat słuchowy, bo miał trudności z udzielaniem wywiadów w telewizji czy radio, tudzież o tym, że po zakończeniu muzycznej kariery planuje zostać… premierem i odmienić sytuację w Polsce. Nie zabrakło też wspomnień o Stanisławie Staszewskim, który urodził się w pobliskich Pabianicach. Kazik dziękował za otwarcie ulicy imienia ojca w jego rodzinnym mieście.

Koncert otworzył utwór „Komu bije dzwon”, choć sam Kazik przyznał, że zazwyczaj grali go na koniec występów akustycznych. Z bardziej popularnych hitów formacji fani mogli usłyszeć „Brooklyńską Radę Żydów”, „Arahję” czy szalenie klimatyczne „Lewe lewe loff” z genialną gitarą akustyczną. Wersje bez prądu nie różniły się zbytnio od tych normalnych, jedynie kawałek „Prosto” odbiegał od wersji studyjnej – był ciut mniej ciężki. Na pewno na pierwszy plan wysuwała się sekcja dęta, szczególnie puzon i trąbka, ale utwory te nic nie straciły na swojej energiczności i dynamizmie. Dalsza część setlisty stanowiła cały przekrój przez twórczość grupy, by wymienić chociażby takie numery, jak „Czarne słońca”, których rzecz dzieje się w Łodzi, co podkreślał Kazik; „Zastanówcie się sami, „Jeśli zechcesz odejść – odejdź” czy „Lewy czerwcowy”. Razem z Kultem wystąpiło trzech zaproszonych gości. Pierwszym z nich był Dr Yry, który zaśpiewał „Krótkie kazanie na temat jazdy na maxa”, jeden z utworów formacji El Dupa oraz wspólnie ze Staszewskim „Krew jak śnieg”. Drugim z gości był raper Janusz, wykonujący numer „Niejeden”, a także swój utwór „Oni tu są”. Listę zaproszonych zamknął Zacier, czyli Mirosław Jędras, który zrobił furorę, wykonując „Hej, czy nie wiecie” przebrany za czołg, a „Pokochaj mnie, a będę Twoją” w blond peruce. Zestaw kawałków uzupełniały piosenka, która na stałe weszła już do koncertowego kanonu Kultu „Zegarmistrz światła purpurowy”, a także nowy utwór, który pochodzi z płyty formacji, mającej ukazać się jesienią tego roku „To nie jest kraj dla starych ludzi”.

Bardzo dobry występ spowity sielską atmosferą słuchacze zakończyli już na stojąco, bowiem od dawna nieśmiało tupali nóżką pod krzesełkiem i tylko korciło ich, aby w końcu ruszyć w tany. Na zakończenie części właściwej wybrzmiały największe przeboje Kultu – „Gdy nie ma dzieci”, „Celina”, „Mieszkam w Polsce” i tradycyjnie chóralnie odśpiewany przez wszystkich „Baranek”. Jednak spragniona muzycznych wrażeń publiczność wciąż nie miała dość. Na bis muzycy zagrali jeszcze „Modlitwę o Wschodzie Słońca”, „Pasażera”, „Czterech jeźdźców” i „Wódkę”, którą razem z Kazikiem zaśpiewali jego goście, choć dawał tu się wyczuć brak synchronizacji w ich poczynaniach. Jedno jest pewne, na każdym koncercie Kultu czeka dobra zabawa i możliwość odkrycia na nowo jakiegoś smakowitego kąska spośród mnogości utworów z ich dorobku.

Komentarze: