Nasza relacja: Piotr Rogucki w Wytwórni

Nasza relacja: Piotr Rogucki w Wytwórni

Wiosną tego roku wokalista zespołu Coma, Piotr Rogucki wyruszył w trasę promującą swoją trzecią solową płytę „J.P. Śliwa”. Koncerty stały się minispektaklami, będącymi połączeniem tekstu dramatu, muzyki i wizualizacji. Jednym z przystanków tego wyjątkowego przedsięwzięcia stał się 2 kwietnia łódzki klub Wytwórnia. Jako support zagrała formacja Call The Sun.

Sobotni wieczór otworzył młody, łódzki zespół Call The Sun. Pomimo zaledwie dwuletniego stażu kapela ma już za sobą występ na Open’er Festival czy w radiu Muzo.fm. Maciej Palmowski, Michał Szor, Jan Rogacki, Adam Lewandowski i Jan Schlucker prezentują szeroko pojętą muzykę alternatywną z domieszką brytyjskiego indie. Panowie umiejętnie łączą ostre, gitarowe granie z lekkimi i bansującymi brzmieniami elektronicznymi. Na ich półgodzinny set składały się utwory „Waste My Time”, „We Are Going Wrong” czy „Not Afraid”. Band zaprezentował też nieco bardziej melancholijny kawałek „Wariacje” z polskim tekstem, który jest zapowiedzią ich debiutanckiego krążka, który ma wkrótce się ukazać. Na sam koniec wokalista poprosił publiczność o powstanie z krzesełek i wspólne odśpiewanie szalenie energetycznego numery „Eazy”. Należy zaznaczyć, że Call The Sun na żywo są prawdziwym wulkanem ekspresji scenicznej i w wersji live wyraźnie urozmaicają swoje utwory o nowe rozwiązania.

Później scena należała już tylko do jednego bohatera – Jana Pawła Śliwy. Stało się tak, ponieważ wykreowana przez Piotra Roguckiego i jego zespół forma sceniczna była maksymalnie nastawiona na wyeksponowanie treści płyty. Rogucki nie utożsamiał się ze Śliwą, on tylko przedstawiał jego historię i stanowił równie ważne ogniwo, jak reszta muzyków, w których składzie znaleźli się ponadto Ola Rzepka, Marcin Ritter oraz znani z zespołu Coma Marcin Kobza i Adam Marszałkowski. Mówi się, że trzeci solowy album Roguca jest płytą-wyzwaniem. I faktycznie, również w koncertowym wydaniu wymaga od słuchacza skupienia, jednak o to nietrudno, bo widowisko wciąga bez reszty i chłonie się je wszystkimi zmysłami, ale ponadto też określonej wrażliwości i umiejętności syntezy. Występ Roguckiego nie jest zwykłym koncertem, jednak nie jest aż tak zbliżony do spektaklu teatralnego, jak zapewne chciałby tego sam artysta. Muzyka stanowi tutaj główny mianownik, ale jest uzupełniania czytanymi przez Roguckiego fragmentami dramatu puszczanymi przed każdym utworem. Całości dopełniają w końcu świetne wizualizacje, na które składały się zapętlane ciekawe, niekiedy zabawne, ale na pewno bardzo spójne scenki nawiązujące do kultury popularnej.

W bardzo kameralnej atmosferze muzycy wykonali chronologicznie wszystkie piosenki z krążka „J.P. Śliwa”, czyli historii, która wbrew wszechogarniającej propagandzie sukcesu opowiada o niespełnionych marzeniach i straconych nadziejach. Jednak ten minispektakl zawierał też pozytywne aspekty, a artyści pokazali naprawdę spory kunszt. Wielopłaszczyznowość i złożona konstrukcja utworów sprawiała, że klimat zmieniał się kilka razy w jednym numerze. Niekiedy było nastrojowo, jak chociażby przy akustycznych dźwiękach gitary w „Całuj się”, czasami żywiołowo, tak, jak przy pełnym życia „Emotions”, czy też dość elektryzująco dzięki kawałkowi „Wanna”. Część właściwą zamknęła niezwykle ulotna i cudowna piosenka „Płyń”, lecz nie był to jeszcze koniec emocji. Na bis Rogucki i spółka zaprezentowali największe hity z jego dwóch wcześniejszych albumów: zniewalającą „Piosenkę pisaną nocą” w nowej, bardziej dynamicznej aranżacji, „Szatany” czy „Wielkie K”. Wtedy artyści oddali scenę Mateuszowi, który oświadczył się swojej dziewczynie, ogromnej fance Roguckiego, a z tej okazji lider Comy wykonał na sam koniec swój najbardziej romantyczny utwór „Mała”, który w prosty, ale piękny sposób przedstawia miłość. Summa summarum, wieczór ten z całą pewnością nasycił najbardziej złaknionego artystycznych wrażeń odbiorcę.

Komentarze: