Igry 2016: Nasza relacja

Igry 2016: Nasza relacja

Maj to miesiąc Juwenaliów czyli hucznych  imprez studenckich. Jako że na Śląsku uczelni wyższych nie brakuje, miesiąc ten obfituje w wiele ciekawych plenerowych wydarzeń muzycznych. W czwartek 12 maja w Gliwicach, na tradycyjnych Igrach świętowali studenci Politechniki Śląskiej. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego wydarzenia.

Czwartkowe wydarzenia w ramach „Igrów 2016” rozpoczął barwny korowód przebierańców, który przeszedł z gliwickiego Rynku na miejsce koncertu. Trzeba przyznać że inwencja i fantazja studentów w wyborze przebrania nieraz naprawdę robiła wrażenie. W części muzycznej jako pierwszy zaprezentował się Te Skap Się, grający muzykę reggae/ ska zespół z Piekar Śląskich. Mimo iż na koncertowej łączce nie było jeszcze wielkich tłumów zespół swoją radosną, energetyczną muzyką, rozkołysał i wprawił zebranych imprezowiczów w świetny nastrój. Zdecydowanie mniej skoczny i radosny przekaz niósł ze sobą drugi zespół – warszawski Poligon nr 4, grający muzykę grunge, mocno inspirowaną dokonaniami Kurta Cobaina  i jego kolegów z zespołu Nirvana. Jako trzeci zaprezentował się wrocławski zespół People of the Haze, grający solidnego, melodyjnego rocka, z dobrym wokalem i świetnym kontaktem z publicznością. Widać było, że zespół jest obyty scenicznie (występowali m. In.  na dużej scenie Przystanku Woodstock).

People of the Haze świetnie rozgrzał gęstniejący już tłum pod sceną na występ pierwszej gwiazdy wieczoru – zespołu Lipali. Tomasz „Lipa” Lipnicki i jego koledzy pokazali co to prawdziwy rock`n`roll. Podczas koncertu zaprezentowali w większości materiał ze swojej najnowszej płyty „Fasady”, ale nie zabrakło też przysłowiowego „The Best of” w postaci takich piosenek jak „Barykady”, „Popioły” czy „Chciej”.

Jako ostatni (o bardzo już późnej porze) wystąpił Lao Che, jeden z najlepszych koncertowo zespołów w Polsce. Ich twórczość to  siedem znakomitych i bardzo zróżnicowanych stylistycznie płyt, mnóstwo nagród i taka ilość hitów (w dobrym tego słowa znaczeniu) że panowie naprawdę mają z czego wybierać układając koncertowe setlisty. Mimo tego, często zaskakują podczas koncertów nietypowymi aranżacjami dobrze znanych piosenek. W Gliwicach usłyszeliśmy sporą ilość utworów z ostatniej płyty „Dzieciom”, takie koncertowe petardy jak „Jestem psem”, „Hydropiekłowstąpienie” czy „Życie jest jak tramwaj”, a także m. In. dawno na koncertach niesłyszany „Govindam”. Koncert skończył się grubo po godzinie 1.00 w nocy i był, jak to zwykle w przypadku Lao Che bywa, znakomity.

Komentarze: