Za nami jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych dla fanów ciężkiego brzmienia . 7 czerwca w łódzkiej Atlas Arenie odbył się Power Festiwal, którego gwiazdami były zespoły Korn, Megadeth i Sixx: A.M. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć tego wydarzenia.
Trzy pokolenia fanów ciężkiego grania z całej Polski, w czarnych t-shirtach z logami ulubionych zespołów gromadziły się w okolicach Atlas Areny od wczesnych godzin południowych. Rozpiętość gatunkowa występujących zespołów z pewnością zadowoliła wielbicieli mocnego muzycznego uderzenia.
Zanim na scenie pojawiły się gwiazdy wieczoru publiczność rozgrzały dwie polskie kapele: warszawski heavy-metalowy Scream Maker i gdański Chassis, grający muzykę z pogranicza rocka i metalu.
O 19.30 sceną zawładnęła hardrockowa formacja Sixx.A.M. rodem z miasta aniołów. Zespół tworzony jest przez Nikki Sixxa (basistę Motley Crue), znanego z Guns N`Roses DJ-a Ashbę oraz producenta i wokalistę Jamesa Michaela. Była to pierwsza wizyta kalifornijczyków w Polsce i po reakcji fanów należy mieć nadzieję, że nie ostatnia.
Bardzo dobrym pomysłem organizatorów było umożliwienie fanom bezpośredniego spotkania z muzycznymi idolami. W specjalnie przygotowanej strefie można było zdobyć autograf wokalisty Korna - Jonathana Davisa, a także spotkać się z członkami zespołu Sixx.A.M. Olbrzymia kolejka fanów świadczyła o tym, jak trafny okazał się ten pomysł.
Kolejny artysta Power Festiwalu to amerykańska grupa trash- metalowa Megadeth , prawdziwy klasyk gatunku. Obok Metalliki, Slayera i Anthraxu zaliczani są do tzw. „Wielkiej Czwórki Trash-Metalu". Ponad 38 milionów sprzedanych na świecie albumów i 14 wydanych studyjnych płyt zobowiązują. Dave Mustaine i jego koledzy promują obecnie na świecie swój ostatni album „Dystopia". Utwory z niego znalazły się w set liście łódzkiego koncertu, ale nie zabrakło też wielkich przebojów Megadeth : " She- Wolf"," Symphony Of Destruction", „In my darkest hour" czy „Hangar 18". Ogromne wrażenie robiły pełne ekspresji gitarowe i perkusyjne solówki oraz energia płynąca ze sceny.
Finał wieczoru i prawdziwa wisienka na tym muzycznym torcie to koncert legendy nu metalu – zespołu Korn. Korn ma w Polsce liczne grono oddanych fanów. Widać ich było w Atlas Arenie na każdym kroku, z dumą noszących koszulki z logiem zespołu, ze słynnym odwróconym „R". Korn nie rozczarował fanów. Zespół słynący z żywiołowych koncertów i znakomitego kontaktu z publicznością dał porywający show. Skromną scenografię koncertu stanowił jedynie ogromny baner z logiem zespołu. Nic nie rozpraszało uwagi od tego co najważniejsze - muzyki . Jonathan Davis i jego koledzy przez półtorej godziny raczyli nas zapierającą dech w piersiach mieszanką dźwięków. Publiczność dosłownie oszalała słysząc fantastyczne gitarowe riffy, rozpoznawalny z zamkniętymi oczyma bas „Fieldy`ego" i charakterystyczny wokal Daviesa. W setliście znalazły się takie przeboje jak „Falling away from me", „Freak on the leash", „Did my time", "Here to stay", "Coming undone" czy fantastycznie zaaranżowany cover Pink Floydów "Another brick in the wall". W końcówce utworu "Shoots and Ladders" pojawił się zaś fragment innego nieśmiertelnego klasyka – "One" Metalliki. Wywołany na bis Korn zagrał jeszcze trzy piosenki i pożegnał się z fanami. Mamy nadzieję, że szybko do nas wrócą.