Poniedziałkowy wieczór w warszawskiej Hydrozagadce stanął pod mrocznym znakiem – nasz kraj odwiedziła ponownie kanadyjska grupa Voivod.
Od ostatniej wizyty muzyków w naszym kraju minęło 10 miesięcy – można więc powiedzieć, że był to całkiem szybki powrót. Pomimo niewielkiej powierzchni Hydrozagadki, klub był wypełniony po brzegi, chociaż w mojej opinii Voivod z całą pewnością poradziłby sobie na większych scenach. Zresztą, Voivod grał już na większych scenach - tyle że u boku takich gwiazd, jak Entombed A.D czy Carcass. Teraz, ku uciesze fanów, Voivod wyrwał się z supportowego miejsca i przybył do nas jako główna gwiazda. Sami byli supportowani przez lubelski Major Kong, który zagwarantował mocną, heavy-metalową rozgrzewkę.
A zaraz po rodzimym supporcie, przyszedł czas na główną gwiazdę, która wjechała na scenę z energicznym „Ripping Heads”. Właśnie ten utwór rozpoczynał sentymentalną, postapokaliptyczną podróż w lata 80-te, do wczesnej twórczości grupy. Voivod bowiem nie należy do tych zespołów, które skupiają się wyłącznie na promowaniu wyłącznie nowego dorobku, chociaż nie można do końca mówić o nowym dorobku, kiedy ostatnia płyta została w 2013 roku. A skoro już o tym mowa: retro-podróż w setliście zakończył kawałek „Kluskap O'Kom” z płyty „Target Earth” wydanej właśnie przed trzema laty. Ale nie zabrakło również całkowicie świeżych rzeczy jak kawałek „ We Are Connected”, który ujrzał światło dzienne w tym roku. Można więc powiedzieć, że dobór utworów, zamykał całą twórczość Voivod w krótkiej setliście. I w sumie nie tylko twórczość Voivod - ostatnim punktem na liście utworów był „Astronomy Domine” czyli cover Pink Floyd. Ciekawe brzmienie, biorąc pod uwagę, że da się wykonać utwór Pink Floyd w gatunku trash/progressive metal (bo panowie gładko przechodzą od jednego gatunku do drugiego).
Całość koncertu wypadła bardzo pozytywnie, po pierwsze: bo choć, koncert nie należał do najdłuższych, to fani w końcu doczekali się Voivod jako głównej gwiazdy, a po drugie: koncert miał w sobie power, a undergroundowy, ciasny klub mimo wszystko nadał mu charakteru. Z niecierpliwością czekamy więc na kolejne koncerty Kanadyjczyków i liczymy na szybkie nadejście nowej płyty!
Tekst: Oliwia Cichocka
Zdjęcia: Mateusz M. Godoń