7 września w ramach obchodów X-lecia Ethno Jazz Festival, we wrocławskiej hali Orbita wystąpił Goran Bregović z zespołem Wedding and Funeral Orchestra. Jako support zaprezentował się zespół Siostry Matkowskie.
Wrocław, noszący w tym roku zaszczytne miano Europejskiej Stolicy Kultury zachwyca ilością, ale przede wszystkim różnorodnością wydarzeń artystycznych. Tym razem fani muzyki etnicznej mieli niepowtarzalną okazję spotkania z Goranem Bregoviciem, mistrzem bałkańskich rytmów, przy których nogi same rwą się do tańca, ale także uznanym kompozytorem muzyki filmowej.
Do spotkania z tą muzyczną eksplozją przygotowała publiczność formacja Siostry Matkowskie. Dwie piękne i niezwykle utalentowane siostry, wspierane przez znakomitych muzyków zaprezentowały porywający melanż muzyki cygańskiej, bałkańskiej, a nawet flamenco. Nie zabrakło ukłonu w stronę mistrza Bregovicia w postaci pięknie zaśpiewanego „Ederlezi”. Siostry śpiewały, tańczyły i pozostawiły naprawdę dobre wrażenie.
Po krótkiej przerwie technicznej oczy wszystkich wpatrzone były w scenę, a tu niespodzianka! Kolejni muzycy orkiestry weselno-pogrzebowej zaczęli się pojawiać w drugim końcu hali i grając na swych instrumentach kierowali się na scenę wśród publiczności, czym oczywiście wzbudzili ogromny aplauz zebranych. Wreszcie pojawił się również ubrany tradycyjnie w biały garnitur Goran Bregović w towarzystwie dwóch chórzystek w ludowych strojach. Zabrzmiały pierwsze takty „Gas gas” i publiczność oszalała. Od pierwszego utworu na płycie hali Orbita zaczęła się wielka bałkańska impreza, z tańcami, śpiewem i niesamowitą energią. Na repertuar koncerty złożyły się utwory z ostatniej płyty Bregovicia - „Champagne for Gypsies", ale także jego wielkie przeboje: przepiękne tango „Ausencia”, które artysta zadedykował Cesarii Evora, „So nevo si” z repertuaru Bijelo Dugme (znane u nas jak „Śpij kochany śpij”), przebojowe „Mesecina” czy wykonywany w oryginale przez samego Iggy Popa „In the death car” z filmu „Arizona Dream”. Na bis usłyszeliśmy aż pięć utworów. Między innymi „Caje sukarije” i na finał, przyjęty owacyjnie „Kalashnikov”, podczas którego mało kto, nawet w sektorach siedzących, zdołał usiedzieć w miejscu. Tym utworem Goran Bregović i jego weselno-pogrzebowa orkiestra pożegnali się z fanami. Entuzjastyczne przyjęcie i wspaniała zabawa podczas całego koncertu pozwalają mieć nadzieję, że artysta niebawem do nas wróci.