The Baseballs rozpalili Stodołę!

The Baseballs rozpalili Stodołę!

Czy pamiętacie filmowe sceny amerykańskich potańcówek w starym stylu? W środowy wieczór warszawski klub Stodoła zadziałał niczym wehikuł czasu i przeniósł wszystkich widzów w lata sześćdziesiąte za sprawą niemieckiej grupy The Baseballs.

Nie potrzeba było supportu by rozgrzać publiczność - tego wieczoru gwiazda mogła być tylko jedna! Klimat pod sceną też był żywcem wzięty ze starych nagrań z występów Beatlesów i Elvisa - czyli po prostu tłum piszczących dziewczyn w stylizacjach typu pin-up. Klimat retro bił więc mocno nie tylko ze sceny, ale i od publiki. I co należy Baseballsom przyznać, nikt tak jak oni nie potrafi od pierwszych do ostatnich taktów tak "roztańczyć" publiczność. I nie tylko "roztańczyć" bo panowie, pozwolili nawet publiczności wybrać piosenkę! Ale ponieważ mowa o zespole, którego nieodłącznym elementem jest styl retro, zrobili to w staroświecki sposób - starym, dobrym kołem fortuny. A szczęśliwa dama, której dane było zakręcić kołem fortuny, mogła w dodatku posłuchać owej piosenki ze sceny, z tzw. "miejsca VIP".

Można powiedzieć, że rock'n'rollowa trójka, czyli Sam, Digger i Basti wkroczyli tanecznym krokiem na scenę dając rewelacyjne show. Można powiedzieć, że w ich występie nie było nic nowego, bo jako cover band grają popularne radiowe kawałki, oryginalnie wykonywane przez Spice Girls, Backstreet Boys, Britney Spears czy Katy Perry. Z drugiej jednak strony, była to niezła muzyczna rewolucja, bo przerobienie popularnych utworów na rock'n'rollowo-swingowe wersje to nie lada wyczyn. Trafiają się też zresztą kawałki w klimacie country, chociażby numer "Wannabe" zagrany na gitarze akustycznej w otoczeniu siana i naftowych lamp na scenie.

Całemu zespołowi - w skład którego, oprócz trzech wokalistów, wchodzi również piątka równie utalentowanych instrumentalistów - należą się wielkie brawa za wyjątkowość całego brzmienia, bo to nie łatwa sztuka brzmieć i wyglądać niemal identycznie, jak zespoły grające 50 lat temu. Zresztą, nie mniej ważnym, niż sama muzyka, elementem ich show jest "wizja": inspirowana Elvisem choreografia, dobór strojów czy rekwizytów - a wszystko to z wielkim wyczuciem klimatu epoki, którego można tym chłopakom tylko pozazdrościć. Widać, że panowie kochają to co robią i sprawia im to niesamowitą przyjemność - i w sumie to jest w tym wszystkim najważniejsze.

Myślę, że gdyby funkcjonowało radio "The Baseballs", miałoby rekordową słuchalność. Jak potwierdza frekwencja na środowym show, ludzie dalej z sentymentem odnoszą się do muzyki retro.  A co więcej, słychać opinie, że rock'n'rollowe wersje popowych kawałków, zyskują coraz większą popularność, a nawet wyprzedzają popularnością swoje oryginały! Niemniej jednak - każdemu, kto ma okazję, polecam chociaż raz na własne zobaczyć The Baseballs. Pozostaje nam więc liczyć na to, że okazja do tego będzie raczej prędzej, niż później - i panowie do Polski powrócą jak najszybciej i na jeszcze więcej koncertów!
 

Komentarze: