Warszawski występ Amon Amarth był jednym z najbardziej wyczekiwanych koncertów kończącego się powoli roku. Trwająca od końca października trasa „Jomsviking” promuje nowy album o tym samym tytule, którego premiera miała miejsce wiosną bieżącego roku.
W trasie Amonom towarzyszyły zespoły Grand Magus i Dawn Of Disease. Pomimo stosunkowo krótkiego czasu, jaki przewidziany był na występy obu grup, zdążyły one udowodnić swoją klasę. Szczególnie dobre wrażenie pozostawił po sobie Grand Magus, podobnie jak Amon Amarth wywodzący się ze Szwecji. Aż trudno uwierzyć, że ten ciekawy zespół, na którego czele stoi charyzmatyczny Janne "JB" Christoffersson, jest w naszym kraju tak mało znany – być może się to jednak zmieni po niezwykle udanych występach z Amon Amarth.
Trzeba przyznać, że Amoni niezwykle dbają o wygląd sceny. Bez wikińskich motywów trudno sobie wyobrazić ich koncerty. Sporą część sceny zajmowała gigantyczna czapka z rogami, stanowiąca podest pod perkusję. Dodatkową atrakcją koncertu byli oryginalnie odziani jomsvikingowie, którzy w trakcie całego występu odgrywali bitewne scenki za plecami zespołu.
Amoni nie skupili się wyłącznie na promocji nowej płyty – fani mieli szczęście usłyszeć również najbardziej kultowe kawałki grupy. Koncert rozpoczął energiczny kawałek „The Pursuit Of A Viking” i dopiero po dwóch utworach mogliśmy usłyszeć „First Kill”, „The Way Of Vikings” oraz „At Dawn’s First Light” pochodzące z nowej płyty. Dopiero za połową setlisty, doczekaliśmy się lekkiego zwolnienia tempa w nieco balladowym, spokojniejszym utworze „One Thousand Burning Arrows”.
To, co najlepsze panowie zostawili jednak na deser. Bis rozpoczął się od kultowego już „Raise Your Horns”, wprowadzając klimat ucztującej halli pełnej nordyckich wojowników. A zakończenie w wielkim stylu odbyło się za sprawą „Guardians Of Asgaard” oraz „Twilight Of The Thunder God” w trakcie którego Johan Hegg, ku uciesze rozentuzjazmowanej gawiedzi, radośnie wymachiwał Mjölnirem.
Dla tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć Amon Amarth w trakcie zimowej trasy mamy też dobrą wiadomość: metalowi wikingowie wracają do nas letnią porą i wystąpią na 23-cim Przystanku Woodstock. Wikińska impreza na 200 tysięcy osób? Z niezależnych źródeł wiemy, że fani nie mogą się już doczekać!