Wspólny koncert Epiki i Powerwolfa był, na równi z koncertami Suicide Tendencies i Destruction, jednym z ciekawszych eventów, jakie odbywały się w styczniu w Warszawie. A z pewnością był jednym z bardziej wyczekiwanych koncertów początku roku.
Nie można było narzekać na brak tłumów, nawet mimo środka tygodnia. Wyraźnie widoczny był podział publiczności na fanów Epiki i fanów Powerwolfa. Jedni okupowali bar bądź stali z boku, gdy ci drudzy wiernie stali pod sceną wpatrzeni w swoich idoli, i na odwrót. Oczywiście największymi wygranymi byli ci, których podziały nie dotyczyły i skorzystali na obu koncertach.
Całe show rozpoczął krótki, półgodzinny występ Beyond The Black. Kapela nie zebrała aż takiej frekwencji pod sceną, jak dwa kolejne zespoły (co może było spowodowane późnym dojazdem fanów ze względu na roboczy dzień tygodnia) – ale trzeba im przyznać, że wypadli nieźle! Powiedziałabym, że była to krótka, ale konkretna rozgrzewka.
Zaraz potem przyszła pora na rumuńsko-niemiecką ekipę wilkołaków. Trochę szkoda, że setlista, ze względu na czas, musiała być nieco okrojona. Kto widział wcześniej koncerty Powerwolfa na żywo, ten wie, że przy większej liczbie kawałków w setliście, zespół lepiej wykorzystuje kontakt z publiką. I nie dajcie się zwieść poważnemu wyglądowi Attilii Dorna – ten człowiek jest przepełniony poczuciem humoru i życzliwością w stosunku do fanów. Przede wszystkim jednak – po raz kolejny mogliśmy się przekonać, jak świetnie Powerwolf brzmi na żywo. Niemała w tym zasługa dźwiękowców zespołu – po raz kolejny nagłośnienie w trakcie ich występu było doskonałe. Między innymi dzięki temu panowie, mimo czasowych ograniczeń, odprawili swoją wilczą mszę na 100%.
Godzina 21:30 stanęła pod znakiem Epiki. Z pewnością popularność zespołu podnoszą walory estetyczne wokalistki. Ale Simone, oprócz swojej niewątpliwej urody, posiada także niesamowity talent. Pokazała też, że mezzosopran (którym posługuje się artystka) można przenieść na metalową scenę. Poza tym, oprócz wokalu, mamy tu też esencję symfonicznego metalu. Myślę, że dobór kawałków nie zawiódł nikogo – był powrót do korzeni w postaci kawałków z pierwszej płyty, jak i numery ze świeżej, ledwie półrocznej płyty "The Holographic Principle".
Pomimo naprawdę świetnego koncertu, dało się słyszeć opinie, że zestawienie Powerwolfa z Epiką było lekko nietrafione. Zespoły prezentują dwa dość odmienne podejścia do metalu i nie każdemu musiało to odpowiadać. Myślę jednak, że jeżeli ktoś potrafi czerpać emocje z muzyki – skorzystał na obu tych występach. Zarówno Epica, jak i Powerwolf (zresztą podobnie jak Beyond The Black) pokazały we wtorkowy wieczór swoje najlepsze atuty. Nie mam więc wątpliwości, że każdy z tych zespołów zyskał tego wieczoru nowych fanów, którzy już wyczekują na ich powrót do naszego kraju z kolejnymi koncertami!