22 marca klub Proxima zamienił się w czeluście piekieł! Oczywiście, tylko w przenośni - jednak wizyta Gorgoroth i Melechesh na scenie Proximy niewątpliwie sprowadziła ten klub tak blisko piekielnej otchłani, jak tylko się da to zrobić za pomocą muzyki.
Na początek zgromadzonych fanów czekały tego wieczoru dwie krótkie rozgrzewki. Pierwszą zafundował australijski zespół Earth Rot, grający coś z pogranicza death i black metalu. Z kolei druga była dziełem amerykańskiej kapeli Incite, wpisującej się raczej w nurt thrash metalu - był to zresztą jedyny zespół, który odbiegał nieco od „czarności” całego koncertu.
Potem przyszedł czas na najbardziej oryginalne połączenie w historii metalu, czyli izraelsko-niemiecką kapelę Melechesh. Członkowie zespołu sami określają swój styl jako „mezopotamian metal”. Dosyć ciekawe połączenie, chociaż mix black metalu i muzyki Bliskiego Wschodu nie przypada wszystkim do gustu. Niemniej, trzeba przyznać, że Melechesh prezentował się na scenie bardzo dobrze, w czym duża zasługa lidera grupy - demonicznego Ashmediego, który wyglądem przypominał kapłana ze starożytnego Egiptu.
A krótko po 21 rozpoczął się właściwy szatański rytuał czyli występ Gorgoroth. Po przegranym procesie o obrazę uczuć religijnych, ich scena, nie zawiera większych elementów dekoracji poza bannerem (ani krzyży, ani baranich czaszek, które tak bardzo zaszokowały opinię publiczną w trakcie pamiętnego koncertu w Krakowie w 2003 roku). Zresztą taki zespół, jak Gorgoroth jest sam w sobie tru-metalową ozdobą sceny. Co do całego występu można w sumie powiedzieć jedno: [i]that was brutal[/i]! Stosunkowo świeży wokalista, Atterigner, daje sobie całkiem nieźle radę. Zaskakujące jest to, że skład Gorgorotha zmieniał się częściej, niż pogoda na Helu, a mimo wszystko nie można u nich zaobserwować spadku formy. Dzięki Bogu (nomen omen) w kapeli pozostaje nadal stary, doby Infernus i jest to w sumie jedyna odpowiedź na pytanie, które często pada podczas metalowych pogawędek: „Ty, a kto tam w Gorgorocie został ze starego składu?”.
Chociaż w Polsce nie ma aż takiej black metalowej kultury, jak przykładowo w całej Skandynawii, takie kapele jak Gorgoroth są przyjmowane z entuzjazmem przez krąg wielbicieli czarnych brzmień. Pozostaje nam jednak mieć nadzieję, że polskie zespoły black metalowe wyjdą nieco z muzycznego podziemia, bo jak udowodnił środowy koncert, polska metalowa publika jest bezkonkurencyjna.