Koncert w żywieckim amfiteatrze pod Grojcem zakończył ósmą trasę Męskiego Grania. Pogoda dopisała, publiczność również, a koncert finałowy jak i cała trasa pokazały po raz kolejny, jak różnorodna i ciekawa jest polska scena muzyczna. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego wydarzenia.
Koncert w Żywcu rozpoczął występ Grubsona. Następnie na scenie pojawił się grający muzykę elektroniczną zespół KAMP! Mimo upału i palącego słońca muzykom udało się rozruszać publiczność a gościnnie na scenie pojawiła się z nimi Brodka w remixie utworu „Dancing shoes”.
To co na Męskim Graniu szczególnie ciekawe to jednorazowe projekty, których z reguły nie da się już potem usłyszeć nigdzie indziej. W Katowicach był „Tribute to Voo Voo”, w Krakowie Pink Freud zagrało z legendami polskiego punka a w Żywcu usłyszeliśmy bardzo interesujący projekt specjalny OBYWATEL GC v.2.0. W hołdzie Grzegorzowi Ciechowskiemu na scenie pojawili się Mela Koteluk, Błażej Król, Piotr Rogucki i Skubas, a całość zaaranżował Andrzej Smolik. W repertuarze koncertu znalazły się m. In. utwory „Tak.. tak.. To ja”, „Paryż- Moskwa 7:15”, „Piosenka kata” czy „Tak długo czekam”.
Kolejny wykonawca – zespół Coma, choć trudno w to uwierzyć, w tym roku dopiero pierwszy raz dołączył do trasy Męskiego Grania. Koncert rozpoczął utwór „W cwał” z ich ostatniej płyty. Na scenie z Comą wystąpiło troje gości: żywiołowa Marcelina z piosenką „Nie mogę zasnąć”, Skubas który przepięknie wyśpiewał „Spadam” oraz Błażej Król z arcyciekawego projektu muzycznego Kobieta z wydm, z którym łódzcy muzycy wykonali utwór „Przeciąg”. Największą niespodzianką okazało się jednak premierowe wykonanie utworu „Lajki”, który zapowiada mającą się ukazać w październiku tego roku płytę. Występ Comy zakończyło chóralne odśpiewanie z fanami piosenki „Los, cebula i krokodyle łzy”.
O koncercie Brodki właściwie wszystko już napisałam w relacjach z Katowic czy Krakowa. Utwory z płyt „Granda” i „Clashes” w interesujących, zaskakujących nieraz aranżacjach, pełen profesjonalizm w warstwie muzycznej i wizualnej. Wszystko to sprawia, że Brodka mogłaby z powodzeniem występować na scenach poza granicami Polski i z pewnością robiłaby tak samo duże wrażenie na słuchaczach.
Bracia Waglewscy z zespołu Fisz Emade Tworzywo pojawili się w tym roku na Męskim Graniu niestety tylko raz. Na szczęście było to w Żywcu. Jak zawsze nienagannie ubrani i oszczędni w słowach zabrali publiczność w taneczną podróż po utworach głównie z ostatniej płyty „Drony”. Niespodzianką było pojawienie się w setliście utworu „Polepiony”, który znalazł się na wydanej siedemnaście lat temu debiutanckiej płycie „Polepione dźwięki”. Koncert był znakomity. Nic więcej dodawać nie trzeba.
Prawdziwe rock`n`rollowe szaleństwo rozpoczęło się wraz z występem Organka. Tomek Organek i jego koledzy swoją niesamowitą energią sceniczną porwali publiczność do szalonej zabawy. Na program koncertu złożyły się głównie utwory z drugiej płyty „Czarna Madonna”. Była więc „Wiosna”, „Mississipi w ogniu” i niezwykle poruszające wykonanie utworu tytułowego, który Organek zadedykował zmarłemu w sobotę dziennikarzowi, Grzegorzowi Miecugowowi.
Koncert finałowy w wykonaniu Męskie Granie Orkiestry oglądałam po raz trzeci, ale z taką samą przyjemnością. Historia polskiej muzyki to prawdziwa skarbnica świetnych piosenek i pomysł odświeżania ich podczas kolejnych finałów uważam za znakomity. W nowych aranżacjach zyskują nierzadko nowe życie, a co młodsi słuchacze, być może mają okazję usłyszeć je po praz pierwszy. W tym roku Orkiestrze szefowali Brodka, Tomek Organek i Piotr Rogucki. Ponieważ pisałam już o świetnych wykonaniach „Franka Kimono” czy „Taty dilera” dziś chciałabym wyróżnić Arka Jakubika z zespołu Dr Misio, który w utworze „Nie wierzę politykom” Tiltu był tak autentyczny, jakby sam napisał do niego słowa, odśpiewane zresztą chóralnie przez całą kilkutysięczną publiczność. Warto też wspomnieć przepiękne solówki na trąbce w wykonaniu Antoniego Ziuta Gralaka oraz Michała Kowalonka z zespołów Snowman i Myslovitz, który nie tylko grał na gitarze i śpiewał chórki, ale też kapitalnie wykonał „ Śmierć w bikini” Republiki. Na koniec wielki ukłon w stronę Małgorzaty Ostrowskiej, która fenomenalnie zaśpiewała „Gołębi puch” udowadniając, że w tym utworze nikt nie jest w stanie jej zastąpić. Koncert zakończyło odśpiewanie po raz ostatni hymnu tegorocznego Męskiego grania – „Nieboskłon”, a na bis Piotr Rogucki i Miuosh zaśpiewali raz jeszcze „Hi Fi Superstar” z repertuaru Wandy i Bandy.
Ciekawe rzeczy działy się również w Żywcu na scenie Ż. Artystów tam występujących należy generalnie bacznie obserwować, bo za rok czy dwa mogą się pojawić na scenie głównej. Poza tym jest to doskonały przegląd tego, co dzieje się na młodej, polskiej scenie muzycznej. A dzieje się dużo i bardzo ciekawie. W Żywcu usłyszeliśmy hipnotyzujący projekt Heart&Soul z wokalnym udziałem Beli Komoszyńskiej; ekspresyjne warszawskie trio Bownik; śpiewającego aktora Pawła Domagałę oraz znakomite Sorry Boys.
Ósma trasa Męskiego Grania przeszła do historii. Pozostaje nam czekać rok na następną, a w międzyczasie wspominać co działo się podczas tych siedmiu koncertów i cieszyć się, że mamy w Polsce tylu ciekawych, inspirujących artystów.