Marilyn Manson i Stone Sour w Warszawie! Rock'n'Roll wciąż ma się dobrze

Marilyn Manson i Stone Sour w Warszawie! Rock'n'Roll wciąż ma się dobrze

W środowy wieczór na Torwarze pojawiła się jedna z najbardziej kontrowersyjnych gwiazd na świecie - Marilyn Manson. Poprzedni polski koncert artysty odbył się w katowickim Spodku w lipcu 2017 roku.

Jednak zanim ujrzeliśmy Briana Warnera, na scenie pojawiła się amerykańska grupa Stone Sour. Trzeba przyznać, że zespół zaprezentował niezwykle równy, wysoki poziom. Wielu fanów przyszła tylko na ten koncert, opuszczając po 1,5 godziny salę. Stone Sour zaprezentował wszystko co najlepsze z dotychczasowej dyskografii zespołu. Zespół rozpoczął od kawałków z nowej płyty: „Hydrograd” utworu „Whiplash Pants”. Nie zabrakło oczywiście największych hitów „30/30-150” i „Through Glass”. Całe show okraszone było sztucznymi ogniami, bardzo ciekawym oświetleniem oraz wystrzeliwanymi przez wokalistę konfetti.

Zespół zaprezentował blisko półtoragodzinny set:

1. Whiplash Pants
2. Absolute Zero
3. Knievel Has Landed
4. Say You'll Haunt Me
5. 30/30-150
6. Bother
7. Tired
8. Cold Reader
9. Get Inside
10. Rose Red Violent Blue (This Song Is Dumb & So Am I)
11. Made of Scars
12. Song #3
13. Through Glass
14. RU486
15. Fabuless

Później na scenie pojawił się on... niezwykły ryk fanów, dym i brudny rock'n'roll! Koncert rozpoczął się od ostrego „Irresponsible Hate Anthem”, następnie usłyszeliśmy „This is the New Shit”, „Deep Six”, czy „Disposable Teens”. Na scenie królowały trzy rzeczy: Manson, czerwony kolor i pełno dymu.

Koncertom Mansona dość często towarzyszą kontrowersje i legendy. Nie inaczej było tym razem: w połowie koncertu, po utworze „mObscene”, został uruchomiony komunikat i nakazano fanom opuścić Torwar. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że znaleziono niezidentyfikowany pakunek, natomiast niektórzy ochroniarze twierdzili, że sytuacja spowodowana była zbyt dużą ilością dymu, który uruchomił czujki. Ta druga teoria wydaje się być prawdziwa, bo po powrocie na scenę (po blisko 20 minutowej przerwie), dymu było już znacznie mniej, a momentami wcale. Na szczęście fani podczas ewakuacji zachowali spokój i nie było mowy o jakiś przepychankach i chaosie.

Po przerwie usłyszeliśmy m.in. „Kill4Me”, „Rock is Dead” oraz cover Eurythmics „Sweet Dreams”. Nie da się ukryć, że przy tej ostatniej piosence publiczność wpadła w euforię. Po utworze „Say10” muzycy zeszli ze sceny. Wcześniejsze zamieszanie wprowadziło lekki chaos, publiczność nie do końca wiedziała, czy nastąpiła drobna przerwa czy to już koniec głównego show i należałoby się domagać bisów. Fani nieśmiało dopominali się o kolejne utwory. W końcu po ok 5 minutach Manson wyszedł na scenie na ostatnie 3 utwory: „Antichrist Superstar”, „The Beutful People” , a koncert zakończył się coverem utworu Gerarda McManna pt. „Cry Little Sister”.

Nie był to może koncert najwyższych lotów, bo od jakiegoś czasu Mansonowi brakuje formy sprzed lat, ale trzeba przyznać, że mając tak oddanych fanów, wsłuchanych w jego teksty, koncerty są mistycznym spotkaniem wyznawców Mansona.

Setlista prezentowała się następująco:

1. Irresponsible Hate Anthem
2. Angel With the Scabbed Wings
3. Deep Six
4. This Is the New Shit
5. Disposable Teens
6. mOBSCENE
7. Kill4Me
8. Rock Is Dead
9. The Dope Show
10. Sweet Dreams (Are Made of This)
11. Say10
12. Antichrist Superstar
13. The Beautiful People
14. Cry Little SIster

Komentarze: