Nikt nie wie jak to się stało, czyli 5 powodów, przez które płyta Superhuman Like Brando nie miała prawa się ukazać.
- Jeden z realizatorów prawie umarł.
- Jeden z muzyków prawie umarł.
- Płyta była nagrywana w trzech studiach, przez trzech różnych realizatorów, masterowana przez trzech różnych masteringowców. Jeden z nich prawie umarł.
- W trakcie sesji nagraniowej Wojtek Traczyk wyjechał na miesiąc w skały. Wszyscy się bali, że tam zginie i umrze.
- Moskal nie znosi dziennikarzy, Karpiuk jest dziennikarzem, a do tego wszyscy myślą, że Traczyk gra tylko jazz.
Na szczęście wszyscy żyją, mają się dobrze, a płyta wychodzi dzisiaj.
Karpiuk o płycie: – To są ładne piosenki i wpierdol (można wykropkować). Staraliśmy się, żeby w równych proporcjach. Żeby to było trochę schizofreniczne, raz cicho, raz głośno, raz z miłością, a raz z wkurwem (można wykropkować).
Moskal o płycie: – Nie było żadnego pana producenta, żadnej gwiazdy z telewizji, tylko zespół. Pamiętacie jeszcze czasy kiedy były prawdziwe zespoły rockowe?
Debiutancki album Superhuman Like Brando, który dla utrwalenia nazwy zespołu w umysłach odbiorców, nosi tytuł „Superhuman Like Brando” to jedenaście numerów, które można zapamiętać z chwytliwych refrenów i popowych melodii, z grungowej wściekłości i rock and rollowej energii. To podróż po nocnej Warszawie, opowieści o miłościach, tęsknotach i nadziejach, zagrane raz z niemal dream-popową czułością, a raz z punkową furią. Muzyka SHLB nie sięga do żadnych oczywistych wzorców. Każdy znajdzie w niej odniesienia na miarę swoich muzycznych doświadczeń. Album promuje singiel „Taksówkarz”.
Album został wydany pod szyldem wytwórni Nextpop. Zespół z premedytacją zrezygnował z producenta albumu. Autorką okładki jest Rachel Wood.