Nasza fotorelacja: Gaahls Wyrd & Tribulation w warszawskiej Proximie

Nasza fotorelacja: Gaahls Wyrd & Tribulation w warszawskiej Proximie

Zapraszamy do naszej fotorelacji z koncertu zespołów Gaahls Wyrd i Tribulation, który odbył się w środę 6 marca w warszawskim klubie Proxima!

* * *

Przed nami kolejny artysta, który udzielając się przez wiele lat w kilku projektach, w końcu postanowił założyć własny i samemu dmuchać w żagle swojej muzycznej twórczości. Panie, Panowie: Kristian Eivind Espedal, czyli Gaahl, i jego Gaahls Wyrd!

Zanim jednak przejdziemy do gwiazdy wieczoru, należy nadmienić, że na środowy występ w Proximie zebrała się spora ekipa, a mianowicie: Idle Hands, Uada oraz Tribulation (wbrew temu, co napisała pewna metalowa prasa: nie, to nie jest nowy projekt Gaahla!).

Idle Hands wypadło naprawdę świetnie, nawet pomimo tego, że nagłośnienie miejscami działało na ich niekorzyść. Na szczęście, tam gdzie niedomógł dźwięk, tam Panowie nadrobili osobowością. Są młodym zespołem ale życzę im rychłego sukcesu, bo robią naprawdę kawał świetnej roboty.

Kolejny punkt na liście to zespół Uada, który szczególnie podpadł polskiej publice, kiedy okazało się, że brzmi i wygląda zupełnie jak znana z naszego rodzinnego podwórka Mgła. Ale jak się okazało, na żywo nie jest tak źle, zwłaszcza, kiedy poleciały kawałki z "Cult Of A Dying Sun", które już trochę odbiega od "mgłowego" brzmienia. Mimo wszystko kawałki na żywo się bronią i brzmi to naprawdę dobrze (też przy okazji lekkiej poprawy nagłośnienia w tym przypadku) ale... no dalej ma się to wrażenie, że gdzieś to już było...

Za to Tribulation... hmmm... brzmieniowo i wizualnie majstersztyk! Szwecja znowu może pochwalić się kolejną muzyczną perełką! Jestem nawet skłonna stwierdzić, że pod sceną było nieco więcej ludzi na Tribulation, niż potem na Gaahls Wyrd! Cmentarne show było dopracowane w każdym calu, łącznie z tym, że jeden z gitarzystów, Jonathan Húlten, wystąpił w stroju zjawy. Dodatkowo, mieli bardzo dobre nagłośnienie, co tylko spotęgowało efekt zachwytu (chociaż gdybym miała się już czepiać, to trochę nie leżała mi perkusja, ale nie jakoś dramatycznie). Jeśli jeszcze nie znacie Tribulation – koniecznie to nadróbcie.

Przyszedł czas na gwiazdę wieczoru – Gaahls Wyrd. Genialnym efektem w całym występie było "modlitewne" śpiewanie tytułów kawałków – to bardzo zbudowało klimat. Jednak jakoś ciężko mi nazwać Gaahls Wyrd nowym projektem Gaahla, skoro póki co bazuje głównie na przeszłych dokonaniach artysty. 95% setlisty to zlepek kawałków Gorgorotha, Trelldom i God Seed, i tylko jeden kawałek był twórczością własną zespołu, promującą zapowiedzianą na maj nową płytę. Jestem w stanie trochę zrozumieć Gaahla, który chciał zgromadzić swoją twórczość w jednym miejscu, jednak liczę, że w przyszłości pójdą naprzód w nowym, muzycznym kierunku. Co do samego wokalu – wielki plus, Gaahl wydaje się być w bardzo dobrej formie. Było "mhrrrocznie", było ciężko, tylko nie było w tym nic nowego, bo Gaahls Wyrd to jeszcze póki co cover band. Bardzo dobry, lecz wciąż cover band. Ale poczekamy do maja i wtedy rozstrzygniemy, co z nowego projektu wyszło. Ja osobiście wiążę z tym duże nadzieje. I tego sobie życzmy nawzajem: oby "GastiR - Ghosts Invited" okazał się świetnym albumem, z którym Gaahls Wyrd jeszcze nieraz odwiedzi Polskę!

Komentarze: