"Welcome to my kingdom madness, you're just in time for the show..." – tak mogłoby brzmieć powitanie publiki w miniony czwartek w warszawskiej Proximie. Na deskach tego klubu zaprezentowały się dwa zespoły, których występ można nazwać gratką dla fanów fińskiego metalu – Battle Beast i Arion.
Myślę, że koncert można określić mianem klimatycznego, bo jeśli mamy czwartek wieczór, niewielką Proximę i brak szalonej frekwencji, to od razu powiewa nam tu kameralnością (co moim zdaniem jest zawsze OK, bo zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się przypadkowych osób). Ale tym trudniejsze zadanie miał Arion – nie jest łatwo bowiem dawać z siebie absolutne 100% grając dla garstki ludzi. Na szczęście chłopaki absolutnie dali radę i widać było, że są pełni energii. Swoją muzykę określają jako "modern power metal", ale dla mnie to bardziej mix lekkiego rocka z power metalem. Bardzo to melodyjne, przyjemne dla ucha – chociaż mam wrażenie, że na chwilę obecną bardzo wiele zespołów gra podobną muzykę. Niemniej jednak, chłopaki są jeszcze bardzo młodzi i może uda im się wypłynąć z morza podobnych bandów.
Z kolei Battle Beast jest już formacją znaną w szerszym gronie i już bywała przedtem na metalowych salonach. Ich asem w rękawie jest z pewnością bardzo energiczna i utalentowana wokalistka – Noora Louhimo. Jednak poza wokalem, pod względem muzycznym chwilami przypomina to po prostu metalową dyskotekę, co niekoniecznie przypada do gustu fanom trochę mocniejszego grania. Ale Battle Beast ma swoją rzeszę fanów, którzy zawsze będą bawić się przy ich kawałkach, jak chcą.
Obok swych największych hitów, na czele z "Out Of Control" czy "Black Ninja", zespół zaprezentował w Warszawie swym fanom materiał z niedawno wydanej płyty "No More Hollywood Endings". Nowa płyta dalej pozostaje w typowym dla Battle Beast brzmieniu, więc nie było wielkich niespodzianek. Ale chyba właśnie za ten styl grania najbardziej kochają ich fani. No i oczywiście – za Noorę.