
Oniryczny klip to reinterpretacja mitu o zgubie Hylasa z rąk morderczych, osiedlowych półbogiń.
W niuansach możemy dostrzec, jak nienaturalnie rusza się ich skóra; w błysku odbitego księżycowego światła migają w ich ustach rybie zęby. Na naszych oczach dziewczyny przemieniają się, aż w finałowej scenie morderstwa widać wynaturzone proporcje ich ciał.
A sam utwór mówi o tym, co słychać w każdym małym i większym mieście – miłości poświęconej dla ambicji, rozmijaniu się, tęsknocie, której nie da się zaspokoić. Jednak mimo tekstu, klimat kawałka jest letniacki, niemal wakacyjny. Idealny do jeżdżenia autem z otwartymi oknami albo wykrzykiwania nad ranem, wracając z melanżu. Trochę do nikogo, trochę obsesyjnie o kimś myśląc.
W trakcie klipu Zuza Krajewska zrealizowała także zdjęcie okładkowe i dodatkowe materiały promo.