Premiera szóstego albumu Tokio Hotel „2001”

Premiera szóstego albumu Tokio Hotel „2001”

Oczekiwanie dobiegło końca! Pięć lat po albumie „Dream Machine”, po wznowieniu ich największego hitu „Durch den Monsun 2020” oraz z ogromnym sukcesem współpracy z VIZE „White Lies” na koncie, Tokio Hotel wydają swój szósty album studyjny „2001”.

Kiedy zaczął się lockdown i musieliśmy odwołać naszą trasę po Ameryce Południowej, wróciliśmy do studia ze złamanymi sercami”, wspomina Bill Kaulitz. „Jedyną dobrą rzeczą było to, że nasza czwórka nareszcie miała czas, aby po prostu kreatywnie spędzać razem czas. Tak narodził się pomysł na «Monsun 2.0» – po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem się trochę tak, jak ponad 20 lat temu. Zabraliśmy to uczucie ze sobą na wszystkie sesje, wykorzystując je w wielu studiach w Berlinie i Los Angeles, poznaliśmy kilku wspaniałych ludzi i spotkaliśmy się ze starymi przyjaciółmi.
-

Najnowszy album zawiera singiel „When We Were Younger” i nie bez powodu nosi tytuł „2001” – to ukłon w stronę roku, w którym zespół po raz pierwszy zaczął współpracę. „Z jednej strony album wraca do korzeni, lecz z drugiej łączy też wszystkie aspekty Tokio Hotel z ostatnich dwóch dekad”, wyjaśnia Bill Kaulitz. „To dość kolorowy album z najlepszymi piosenkami ostatnich pięciu lat. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim, którzy pozostali nam wierni i do dziś są z nami, a także nowym fanom, którzy sprawili, że ostatnie dwa lata były tak udane. Ten album jest dla nas wszystkich – za całą miłość ostatnich 20 lat”.

Zdarza się, że nic nie idzie po naszej myśli – robimy wielkie plany, a potem w mgnieniu oka wszystko trzeba odwołać. Doświadczyliśmy tego na przykład podczas pandemii koronawirusa. Wiosną 2020 roku zespół musiał odwołać swoją wielką trasę po Ameryce Południowej. Nagły koniec serii koncertów przemienili jednak w pozytyw, wchodząc do studia i po raz pierwszy od dawna tworząc coś jako pełny zespół.

Bez sesji online, ukryci przed światem, wspólnie pracowali nad piosenkami. Spędzali całe noce na doskonaleniu najdrobniejszych szczegółów, wciąż odrzucając wiele z nich i zaczynając od nowa. Tworzyli muzykę zupełnie tak jak 20 lat temu, kiedy Bill, Tom, Georg i Gustav postanowili założyć zespół, który miał zmienić nie tylko życie czwórki nastolatków, ale także historię muzyki. Swój sukces zaczęli hitem „Durch den Monsun” z 2005 roku, a następnie przeszli do historii.

Muzycy Tokio Hotel nigdy nie chcieli spocząć na laurach, dlatego rozwijali swoją ideę na poziomie międzynarodowym. Ekstrawertyczny obraz frontmana Billa, muzyczny geek i producent Tom, opanowany Gustav i spajający ich basista Georg stworzyli trzon zespołu, który wciąż nie ma sobie równych. Nawet po 20 latach, pięciu albumach i niezliczonych trasach koncertowych na całym świecie, Tokio Hotel wciąż pozostaje na szczycie. Ten status podkreśla szósty album „2001”. Kiedy wiosną 2020 roku Tokio Hotel po raz pierwszy weszli do studia, szybko pojawił się pomysł ponownego wydania ich kultowej piosenki. „Tak zatoczyliśmy koło”, mówi Tom Kaulitz. „Spojrzeliśmy wstecz, zastanawiając się, skąd właściwie pochodzimy i co wydarzyło się od tego czasu”. To właśnie te pytania stały się esencją nowego albumu.

Efektem współpracy są klasycznie brzmiące piosenki Tokio Hotel, takie jak „Dreamer” lub delikatny i niezwykle intymny „Just a Moment”. Bill wspomina: „Napisałem tę piosenkę, kiedy przeprowadziłem się do mojego nowego domu i spędziłem weekend z kimś, w kim byłem wtedy zakochany”, mówi Bill. „Piliśmy i rozmawialiśmy. Czułem, jakby minęło pięć minut, mimo że w rzeczywistości był to cały weekend”. Przy akompaniamencie gitary akustycznej Bill śpiewa o tej krótkiej chwili, w której wszystko jest idealne, ale mija zbyt szybko. „Dlatego też nie zmieniliśmy wokalu Billa po pierwszym nagraniu”, wyjaśnia Tom. „Muzyka powinna być tak prosta i czysta jak historia piosenki. Naprawdę nie potrzeba wiele, aby być szczęśliwym”.

„Just a Moment” to jedna z dwóch współprac z kanadyjską debiutantką VVaves, która nie tylko jest autorką wielkich hitów, takich jak „Girls Like Us” Zoe Wee, ale także wyrobiła sobie sławę jako solistka oraz dzięki współpracy z Iggy Azaleą. Podczas pierwszej wspólnej sesji pisania w Los Angeles, powstała deklaracja miłości do stolicy Niemiec. „Berlin” to dynamiczna ballada, do której Bill napisał sporą część tekstu po niemiecku. To melancholijny, ale i euforyczny utwór; zupełnie tak, jak samo miasto, które przez lata nabrało szczególnego znaczenia dla zespołu.

Ponieważ nie mieszkamy już w Niemczech, Berlin jest miejscem, gdzie spotykamy się, aby pracować nad nową muzyką, oraz gdzie rozpoczynamy nasze trasy koncertowe. Stolica stała się domem naszego zespołu. Kojarzą mi się z nią imprezy i najlepsze kluby w całej Europie, ale także różnorodność, scena artystyczna, muzyka i kultura”, wyjaśnia Bill. Tom dodaje: „Dla mnie ta piosenka opisuje również głęboką więź z kimś, z kim od dłuższego czasu nie spędzamy czasu – ale nawet jeśli nie widzicie się przez kilka lat, wszystko jest takie jak wcześniej.
-

Każdy, kto zna Tokio Hotel, zna humor zespołu, obecny nie tylko w wywiadach czy na TikToku, ale także w ich muzyce. Idealnym przykładem jest „Happy People” – współpraca z Daði Freyrem, islandzkim wokalistą i muzykiem elektronicznym mieszkającym w Berlinie. Piosenkarz osiągnął międzynarodowy sukces, gdy razem ze swoim zespołem Gagnamagnið w 2021 roku wziął udział w Konkursie Piosenki Eurowizji. Utwory „10 Years” i „Think About Things” cieszą się ogromną popularnością i milionowymi statystykami w serwisach streamingowych. Współraca z Daðim Freyrem zaowocowała ironicznym i zapraszającym na parkiet kawałkiem, który jest nietuzinkową mieszkanką melancholii i komedii. „Szczęśliwi ludzie sprawiają, że jestem smutny” – śpiewa Bill Kaulitz. Klubowe rytmy wywołują uśmiech na twarzy, jednak pod przykrywką optymistycznej aranżacji chowa się nuta cierpienia. Wokalista dodaje: „Kiedy o tym myślisz, wielu ludzi zna to uczucie. Podczas gdy wszyscy wokół ciebie świetnie się bawią, zastanawiasz się, dlaczego ty nie podzielasz ich entuzjazmu. Dlatego jest to idealny utwór dla wszystkich wyrzutków”.

„White Lies” to wydana na początku zeszłego roku ogromna współpraca z duetem producentów VIZE z Berlina. Piosenka zaczyna się jak klasyczny utwór Tokio Hotel, a VIZE dodaje kawałkowi świeżości i klubowego klimatu.

Nowy album to czysta radość z eksperymentów. Podczas gdy dotychczasowe płyty Tokio Hotel były jednolite, „2001” miesza najróżniejsze gatunki i uczucia. Obok hitu takiego jak „White Lies” stoi tajemniczy „Here Comes The Night” – emocjonalny rollercoaster, który opowiada o ciemnej stronie nocy, ale także o jej pięknych momentach, które niosą ze sobą ciemność i samotność. Głośne gitarowe riffy spotykają się tu z basowymi syntezatorami, padami z lat 80. i krystalicznie czystym popowym wokalem, czyniąc piosenkę idealnym soundtrackiem nocy.

Melancholijny „Runaway” opowiada o poczuciu, że nigdy nie osiągniemy pełni szczęścia — ludzką naturą jest, że zawsze chcemy więcej. „Bad Love” umiejętnie radzi sobie z ambiwalencją uczuć i chaosem, który może z tego wyniknąć. Bill imponuje swoim wokalem w „Ain’t Happy”, a „Back to the Ocean” klimatycznie zamyka album.

W kwietniu 2023 Tokio Hotel nareszcie wyruszy w wielką trasę koncertową Beyond The World po Europie. „Piszemy nasze piosenki z myślą o pomysłach na show”, mówi zespół. „Niestety dwa razy musieliśmy przełożyć trasę. Teraz będzie jeszcze lepsza i wykorzystamy wszystkie pomysły ostatnich trzech lat. Naprawdę nie możemy doczekać się spędzenia czasu z naszymi fanami!”. 25 maja zespół wystąpi w Katowicach.

Komentarze: