Everything But The Girl zachwyca „Run A Red Light”

Everything But The Girl zachwyca „Run A Red Light”

Najnowszy singiel „Run A Red Light” oraz teledysk w reżyserii Charliego Di Placido to kolejna już zapowiedź wyczekiwanego albumu „Fuse”, który ukaże się 21 kwietnia.

Ben komentuje nowe wydawnictwo: – Przez lata spędzone w klubach poznałem wiele ciekawych postaci. Napisałem tę piosenkę o facecie, który marzy o wielkiej karierze, wierząc, że za chwilę nadejdzie jego moment. Cała ta brawura i dobre intencje są maską dla jego wrażliwości.

– Ten teledysk jest niczym sen o tej historii – dodaje Tracey. – Odkryliśmy, że choreografia może wyrazić emocje naszej muzyki bez konieczności bycia zbyt dosłownym. Postacie, ubrania, ruchy, kierunek – wszystko to po prostu pasuje. Charlie i jego zespół naprawdę rozumieją emocje, które chcemy przekazać. To była świetna współpraca.

„Run A Red Light” powstało z wykorzystaniem różnych technologii. – Fortepian to zapętlone nagranie z iPhone’a; syntezator, który słychać po wokalu, to wersja na żywo analogowego EMS VCS3. Tracey postanowiła śpiewać bardzo blisko mikrofonu, aby dodać piosence intymności. Niektóre wokale są nieobrobione, inne potraktowaliśmy autotunem. Na samym końcu pozwoliliśmy, by muzyka po prostu wyparowała. Wszystko to wydawało się pasować do tej historii.

„Run A Red Light” jest zapowiedzią albumu „Fuse” (premiera 21 kwietnia). Wcześniej grupa zaprezentowała single „Caution To The Wind” i „Nothing Left To Lose”, które spotkały się z ogromnym uznaniem krytyków.

Najnowszy album Bena Watta i Tracey Thorn, czyli Everything But The Girl, został napisany i wyprodukowany przez duet wiosną i latem 2021. „Fuse” to współczesne podejście do zmysłowego electro-soulu, którego grupa była pionierami w połowie lat 90. Głęboki, poruszający i pełen warstw wokal Thorn ponownie znajduje się na pierwszym planie, a Watt zapewnia błyszczący pejzaż basów, bitów, klawiszy i przestrzeni. Efektem jest brzmienie zespołu, który świetnie czuje się w swojej skórze. Everything But The Girl jest zarazem współczesne i ponadczasowe.

Tracey i Ben nagrywali album w skrytym przed światem domku oraz w małym studiu nad rzeką niedaleko Bath. Towarzyszył im przyjaciel i znakomity inżynier, Bruno Ellingham. Przez pierwsze dwa miesiące krążek nosił roboczy tytuł TREN, od imion członków zespołu. Wczesne nagrania były ambientowymi montażami i improwizowanymi loopami na pianinie, które Ben nagrywał na swoim iPhone w domu podczas lockdownów. Te pomysły rozwinęły się później w klimatyczne utwory takie jak „When You Mess Up” czy „Interior Space”.

Everything But The Girl zyskało rozgłos na brytyjskiej scenie indie w 1982 roku za sprawą jazz-folkowego coveru „Night and Day” z repertuaru Cole’a Portera. Duet wydał szereg albumów, które pokryły się złotem. Muzycy eksperymentowali z jazzem, popem gitarowym, orkiestrowymi ścianami dźwięku i soulem wypełnionym maszyną perkusyjną.

Po rzadkiej chorobie autoimmunologicznej, która niemal zabrała Bena na tamten świat w 1992 roku, grupa powróciła na scenę z folktronicowym „Amplified Heart” (1994), który sprzedał się w milionowym nakładzie. To właśnie na tym albumie znalazł się największy dotychczasowy hit zespołu, „Missing”. Przyczynił się do tego miks nowojorskiego DJ-a i producenta, Todda Terry’ego – niespodziewanie utwór trafił z klubów na playlisty radiowe na całym świecie, gdzie zresztą jest obecny do dziś. W 1996 Everything But The Girl wydało „Walking Wounded”, gęsto czerpiąc z dokonań sceny elektronicznej z połowy lat 90. W 2000 roku podczas Montreux Jazz Festival, Tracey i Ben zagrali swój ostatni koncert jako EBTG. Ze sceny zeszli niepokonani.

Najnowszy utwór Everything But The Girl, „Run A Red Light”, jest już dostępny we wszystkich serwisach cyfrowych, a album „Fuse” ukaże się 21 kwietnia.

Komentarze: