Ogień, krew i rock n' roll, czyli relacja z koncertu KISS w Krakowie

Ogień, krew i rock n' roll, czyli relacja z koncertu KISS w Krakowie

Mówi się, że muzycy grając na żywo, muszą wybrać, czy zrobić koncert, czy przedstawienie.

Cóż, w takim razie powyższa zasada nie dotyczy KISS. Zespół Paula Stanleya i Gene’a Simmonsa zameldował się w Polsce po raz trzeci (i drugi w Krakowie, co zresztą Paul Stanley raczył przypomnieć podczas wieczoru). Warto dodać, że jeśli podczas koncertu Iron Maiden fanów łatwo było rozpoznać poprzez koszulki z maskotką zespołu, to wczoraj krakowska TAURON Arena wypełniła się ludźmi w makijażu członków zespołu KISS. Robiło to świetne wrażenie, a także pozwoliło wczuć się w nastrój koncertu.

Hity wybrzmiały już od samego początku: „Detroit Rock City”, „Shout It Out Loud” czy „Deuce” to tylko garść z przebojów, które wybrzmiały podczas głównej części show. Natomiast trzeba oddać muzykom, że doskonale odnajdują się w roli showmanów, a Paul Stanley – pomimo dość irytującej maniery wypowiedzi – to urodzony konferansjer, który doskonale wiedział jak komplementować polską publikę. Zresztą wspomniał, że jego rodzinne korzenie leżą właśnie w kraju nad Wisłą. Pozwolę sobie też dodać, że zespół zagrał kilka moich lubionych utworów, w tym „Lick It Up”, „Heaven’s On Fire” oraz „God of Thunder”, podczas którego prawdziwy popis dał stojący na wysięgniku Gene Simmons. Basista KISS zresztą chwilę wcześniej pluł krwią, co pokazano na telebimach w pełnej okazałości.

Podkreślę po raz kolejny, że pomimo inscenizowanego show (pirotechnika, lasery, Paul Stanley latający po arenie na tyrolce), to jednak podstawą wieczoru była muzyka. Pozytywnie zaskoczyła mnie publiczność, która doskonale znała słowa utworów zespołu, entuzjastycznie reagowała na przeboje (niesamowicie wypadło „I Was Made For Lovin’ You”, z balonami i konfetti), a także na popisy perkusisty Erica Singera, który również zaprezentował swoje wokalne umiejętności w utworach „Black Diamond” i „Beth”. Muszę też przyznać, że zaskoczyło mnie świetne wykonanie „Say Yeah!” (z płyty „Sonic Boom” z 2009 roku). Na finał KISS zarezerwowali jeden ze swoich największych przebojów, czyli „Rock and Roll All Nite”. Powiedzieć, że TAURON Arena odleciała, to jakby nic nie powiedzieć!

Być może KISS już nigdy więcej nie powrócą do Polski – koncert w Krakowie zagrany był pod szyldem „End Of The Road Tour”, a zespół już ponoć wybrał datę i miejsce swojego ostatniego koncertu w karierze. Jeśli to naprawdę pożegnanie, to pełne szyku i blichtru. Natomiast, jeśli kiedykolwiek KISS zdecydują się powrócić do Polski, to jedno jest pewne: fani będą gotowi!

Komentarze: