Paleta hitów na Narodowym, czyli relacja z koncertu Red Hot Chili Peppers w Warszawie

Paleta hitów na Narodowym, czyli relacja z koncertu Red Hot Chili Peppers w Warszawie

21 czerwca kalifornijskie Słońce zagościło w Stolicy.

Zanim pojawiła się na scenie gwiazda wieczoru, było nam dane zatracić się w nieokiełznanych dźwiękach muzyki zespołu The Mars Volta. Teksańczycy zaprezentowali zaledwie cztery utwory, które w sumie zlały się w jedną całość. Brak kontaktu z publicznością i nie przerywany ciąg muzycznych doznań sprawił, że sam odbiór był miejscami nużacy. Obfity deszcz nie poprawił występu, a wręcz spowodował, że ludzie zaczeli znikać z płyty stadionu i trybun.

Iggi Pop, który był następnym arytysą rozgrzewającym publiczność okazał się strzałem w dziesiątkę! Więkowy ale wciąż pełny życia i wigoru wokalista rozbujał wszystkich swoimi największymi przebojami. The Passenger czy Lust for Life nóżka sama się bujała. Pięknie zagrane rify gitarowe przez charyzmatyczną gitarzystkę do tego tańczący Iggi który swoimi kocimi ruchami miejscami był śmieszny ale jakże urokliwy.

Przechodzimy do gwoździa programu czyli fenomenalnych Red Hot Chili Peppers. Koncert rozpoczął gigantyczny gong który pobudził do ruchu sam Chad Smith. Po nim pojawili się na scenie Flea i John Frusciante, którzy w idealnej harmonii zagrali krótki jam intro wstęp do Around the World i ten wspaniały bass, aż większość stadionu zaczęła krzyczeć! Emocje stonował The Zephyr Song by przepięknie wejść w Snow, które wzbudziło ponownie wielkie poruszenie wśród zebranej widowni. Do tego wszystkiego skaczący po scenie Anthony Kiedis zachęcał publiczność do udziału w koncercie.

Trzeba przyznać papryczkom że choć mają już swoje lata nie ulegają wpływom współczesności i nadal zachowują swój styl oraz niepowtarzalny charakter koncertów. Stroje, które mieli na sobie nie były artysyczne i lśniące tylko zwyczajne stare spodnie, tshirty i "wspaniałe" wyskokie skarpety Johna. Widać, że sam zespół nie przywiązuje do tego zupełnie uwagi i liczy się tylko muzyka! Wracając do muzycznych uniesień zauważyłam mniejszy entuzjazm gdy grane były nowsze utwory. Otherside czt Don't Forget Me stworzyło przepiękny klimat. Oświetlany przez telefony stadion stworzył magiczną łunę, aż ciarki przechodziły po plecach. Największym zaskoczeniem setlisty było bez wątpienia Soul to Squeeze, cudowny utwór tak mało grany i tak już zapmniany miał szanse na nowo obudzić wspomniania. John Frusciane przepięknie zaprezenował swoją wersję coveru Iggiego Popa Neighborhood Threat. Ogólnie John przez cały koncert był bardzo zaangażowany i widać było po nim, że kipi pozytywną energią. Osobiście bardzo się cieszę z jego powortu, gdyż sam zespół bardzo odżył i widać tą niepowstarzalną chemię między nimi. Oczywiście nie mogło zabraknąć Californication czy By the Way jednak największym rozczariwaniem wieczoru okazał się brak Under the Bridge, a zamiast niego pojawiło się I Could Have Lied, które stonowało emocje publiczności. Szczęśliwie na zakończenie eksplodowało Give it Away i nasza muzyczna podróż dobiegła końca. Podsumowując koncert był bardzo dobry gdyż idealnie dobrana setlista sprawiła częstszy entuzjazm niż zobojętnienie. RHCP nie traci na wartości mimo upływu lat, a wręcz oddają z siebie więcej jako doświaczeni muzycy.

Pełna lista utworów:

Intro Jam
Around the World
The Zephyr Song
Snow ((Hey Oh))
Here Ever After
Dreamboy/Dreamgirl
Otherside
She's Only 18
Eddie
Soul to Squeeze
Me & My Friends
Don't Forget Me
Neighborhood Threat
Tell Me Baby
Whatchu Thinkin'
Californication
Black Summer
By the Way
I Could Have Lied
Give It Away

Komentarze: