Trzeci, ostatni dzień Mystic Festival 2024 przywitał fanów dla odmiany piękną pogodą.
Tym razem udałam się od razu na Main Stage gdzie wystąpili po zeszłorocznym falstarcie Lord of The Lost. Przynieśli ze sobą trochę kolorytu, głównie w warstwie wizualnej. Nie powiem, muzycznie też było nieźle. Głęboko mrocznie, gotycko z dużą dozą elektroniki. A wszystko to oparte na solidnym metalu z tęsknym momentami vocalem Chrisa Harmsa.
Na wyjątkowej w tym roku Desert Stage publika dostała solidną dawkę starego, dobrego rockendrolla. Grupa 1000mods zaserwowali niemałą dawkę grunge. Słyszalne było w ich muzyce wiele inspiracji. I te niekończące się solówki gitarowe. Kolejny grecki zespół wart uwagi.
Nieopodal na Sabbath Stage usłyszałam prawdziwą perełkę, jakie czasem serwują organizatorzy. Wydarzyła się tam prawdziwa magia. Niesamowicie tajemnicza muzyka tak jak i panowie, którzy ją wykonywali. Nazywają się Wyatt E. i pochodzą z Izraela. Na bazie doom dodali elementy orientalne, dużo elektroniki i wyszła muzyka nie z tego świata. Niepokojąca i intrygująca i „dająca do myślenia”, jak usłyszałam w tłumie. Wyjątkowa pozycja!
Kerry King to nazwisko człowieka legendy, który wraz ze swoim zespołem pokazał, co potrafi na Main Stage. King był gitarzystą Slayera więc w wykonaniu jego i jego kolegów musieliśmy usłyszeć brzmienie Slayera. Ale oczywiście były to nowe kompozycje. Wykonane po mistrzowsku i perfekcyjnie. Trashowe brzmienie wysuwało się na plan pierwszy. Ale było bardzo nowoczesne, pozbawione niepotrzebnych udziwnień. Podejrzewam, że słuchając tego w domu nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia. Ale na żywo na Mystic Festival 2024 zabrzmiało rewelacyjnie. Nareszcie ktoś porządnie przy…walił!
Enter Shikari to kolejny wykonawca, który wystąpił na Main Stage. Jak wiadomo Mystic Festival to nie tylko metal. I tutaj mieliśmy taką niemetalową propozycję. Nie da się ich muzyki w żaden sposób zaklasyfikować. To jeden wielki eksperyment mocno elektroniczny. Czasami aż za mocno „ czuć” było tę elektronikę na koncercie. Trochę to było bez wyrazu. Fragmenty stricte metalowe w ich wykonaniu wypadły świetnie. Ale wokalista się przygotował. Mówił trochę po polsku. Ziemia się zatrzęsła kiedy na Park Stage weszli Satyricon. Norwegowie wyłonili się z otchłani. Tak intensywnego setu na tym Mysticu chyba jeszcze nie było. Uderzyli z impetem. Doskonały riff za riffem napierał nieustannie ze sceny. Mistrzowski występ.
Przed końcem moich „podróży” po Mystic Festival udałam się na Sabbath Stage, gdzie przeżyłam drugi tego wieczoru moment mistycznych przeżyć. Wystąpił tam islandzki Mur. To była ekstremalnie dobra muzyka post black-metalowa. Mocne, głębokie brzmienie gitar przenikało umysł. Zmysłowe, mantryczne dźwięki kołysały. W pierwszym kawałku wokal trochę mnie drażnił, bo był to właściwie wrzask. Nie wiem czy było to zamierzone, czy wokalista się rozkręcił, ale później już wszystko do siebie pasowało i było idealnie. I wreszcie na koniec obejrzałam Bring Me The Horizon na Main Stage. Rozpiętość gatunków muzycznych reprezentowana przez tę grupę jest wręcz niebywała. Od popu poprzez rock, metal a nawet kawałki taneczne. Nietuzinkowy solista wywoływał niekończące się piski licznych fanek, przez które, przyznam szczerze, słabo słyszałam jego głos.
Wielki festiwal. Olbrzymi obszar. Spektakularne występy. Duża różnorodność. Takimi słowami można opisać całość. Odbywający się od lat festiwal nie zawiódł. Świetna organizacja imprezy połączyła ludzi w każdym wieku i o różnych gustach muzycznych. Można tu było spotkać się ze swoimi idolami, legendami ale także zobaczyć nowe, spektakularne nowości w postaci wielu nietuzinkowych artystów. Występy odbywały się na 5 scenach. Dwie duże pozostawiały pole do popisu dla gwiazd, 3 mniejsze dla formacji mniej znanych lub wchodzących dopiero na rynek.
Daty Mystic Festival 2025 już wyznaczone. Pozostaje więc tylko czekać na ogłoszenia o artystach. Wielkie podziękowania dla Mystic Coalition: Knock Out Productions, Mystic Production i B90 za możliwość uczestniczenia w tej wyjątkowej imprezie i za wspaniałą atmosferę.