Przez długi czas fani zespołu Tool w Polsce musieli być cierpliwi. Najpierw zespół zawiesił działalność, a później koncertował wyłącznie w Stanach Zjednoczonych.
Od 2019 roku, gdy zespół powrócił do Polski jako headliner Impact Festival, amerykańska kapela gości w Polsce często. We wspomnianym 2019 sam wybrałem się na aż trzy ich koncerty (w Polsce, Czechach oraz na festiwalu Hellfest). Wydaje mi się, że tegoroczny występ w krakowskiej TAURON Arenie był najlepszym w całej historii powrotów Toola do Polski.
Maynard James Keenan, frontman znany z tego, że podczas koncertów zazwyczaj skrywa się w cieniu, jest w świetnej formie wokalnej, ale to jego koledzy – Danny Carey (perkusja), Justin Chancellor (bas) i Adam Jones (gitara) – sprawiają, że dzieje się magia. Koncerty Toola mają tę fascynującą właściwość, że potrafią przenieść Słuchacza do innego wymiaru. Spora w tym zasługa odjechanych wizualizacji oraz gry światłocieniem. Niemniej, przynajmniej raz w życiu trzeba tego doświadczyć.
Podobnego zdania jest chyba więcej osób, bo sala koncertowa wypełniła się prawie po brzegi. Tak, koncertowi towarzyszyły kontrowersje związane z dynamicznymi cenami biletów oraz wyłącznie miejscami siedzącymi, ale koniec końców frekwencja dopisała. Zresztą to już chyba znak rozpoznawczy krakowskiej hali koncertowej: rzadko nie ma tu podczas koncertu pełnej sali.
Rozpoczęcie show od utworu „Third Eye” puszczonego z taśmy, aby później płynnie przejść do ukochanego przez fanów zespołu „Jambi”, to coś wyjątkowego. Tool może nie rotuje utworami w setliście zbyt często, chociaż na tej trasie zdarzają się wyjątki, to jednak dzięki temu show jest perfekcyjne w każdym calu. Znaczna część występu przypadła utworom z nowej (chociaż z 2019 roku) płyty. Usłyszeliśmy aż pięć kawałków: tytułowy, „Pneuma”, „Descending”, „Invincible” oraz „Chocolate Chip Trip”, czyli popisowy numer bębniarza Danny’ego Careya. Ze staroci wybrzmiało natomiast „The Grudge”, „Flood” oraz „Intolerance”, które dla mnie osobiście było wykonaniem koncertu. Polska publika niezwykle entuzjastycznie przyjęła też „Schism”, czyli utwór, który dla wielu jest esencja dokonań Tool. Na zakończenie epicka wersja „Stinkfist”.
I chociaż mam nadzieję, że Tool na następnej trasie trochę odświeży formułę występu – może jakieś nowe utwory? – to jednak wiem, że na pewno będę chciał zobaczyć ich kolejny raz. I potem jeszcze kilka razy. To fenomenalny zespół, który na żywo pokazuje, że można grać z taką samą – jak nie większą – mocą jak na płycie studyjnej.
Na supporcie zaprezentowała się formacja Night Verses z Kalifornii. Grupa wspomina, że muzyka Tool jest dla nich ogromną inspiracją.
Organizatorem koncertu był Live Nation Polska.