Seal stworzył w Atlas Arenie niezapomniane widowisko, pełne przebojów, którymi celebrował 30. rocznicę wydania dwóch pierwszych albumów.
Udowodnił przy tym, że jego muzyka przetrwała próbę czasu i nadal porusza serca słuchaczy. Na łódzkim koncercie było nostalgicznie, ale bardzo często także energetycznie. Po latach nieobecności w Polsce, artysta powrócił na scenę, a jego fani, którzy za nim tęsknili, nie kryli swojego entuzjazmu.
Seal, brytyjski piosenkarz o głębokim, charakterystycznym głosie i ponadczasowych przebojach, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów na świecie. Trwająca już ponad trzy dekady jego kariera ma się bardzo dobrze, do tego w Polsce artysta wciąż może liczyć na duże grono oddanych fanów. Publiczność, która dawno nie widziała w naszym kraju Seala, spędziła w Atlas Arenie fantastyczny wieczór.
Już od pierwszych dźwięków można było poczuć niesamowitą energię i charyzmę Seala, który z niebywałą swobodą łączy różnorodne gatunki muzyczne – od soulu, przez pop, aż po rock i elektronikę. Koncert otworzył utworami „All I Know Is Now” i „Beginning”, które natychmiast porwały publiczność w muzyczną podróż po najlepszych momentach jego twórczości. Następnie rozbrzmiały kolejne kompozycje z bogatego dorobku artysty, w tym takie perły jak „Deep Water” i „Future Love Paradise”. Publiczność, wpatrzona w scenę, z każdą kolejną piosenką coraz bardziej zanurzała się w emocje, które Seal tak umiejętnie potrafi przekazać swoim niezwykłym głosem. Z upływem minut artystę coraz bardziej pochłaniała muzyka, z czasem też nawiązał głęboki kontakt z fanami, którzy reagowali na każdy jego gest i zachętę do powtarzania fraz piosenek. Śpiewał do tysięcy osób, ale chwilami można było odnieść wrażenie, że bezpośrednim odbiorcą jest każdy z nas… W pewnym momencie artysta wyszedł na płytę hali, gdzie była okazja do jeszcze większego skrócenia dystansu.
Atmosfera na koncercie była niesamowita, do czego z pewnością przyczyniła się pełna pasji interpretacja utworów Seala. Fani żywiołowo reagowali na niemal każdą z piosenek. Te bardziej energetyczne podrywały publikę z krzeseł, ale gdy następowały spokojniejsze utwory, wielu fanów wciąż pozostawało pod sceną. Seal doskonale wiedział, jak budować nastrój i zarazem nawiązać wyjątkowy kontakt z publicznością. Jego energia i pasja do muzyki były odczuwalne w każdym utworze. Szczególną euforię wywołały takie hity jak „Killer” i „Kiss From A Rose”, którymi artysta zdobył międzynarodową sławę. Publiczność śpiewała piosenki razem z artystą, Poszczególne wykonania spotkały się też z lawiną owacji.
Seal nie zapomniał również o mniej znanych, ale niezwykle ważnych dla niego utworach, takich jak „Ibin Thinking”, „Player” czy „Little Lie”. Cały występ był starannie zbudowaną retrospekcją jego kariery, łączącą zarówno muzyczne eksperymenty, jak i najważniejsze momenty jego twórczości.
Na bisy artysta przygotował coś wyjątkowego – wspaniałe wykonania „Get It Together” oraz „Love’s Divine”, które zakończyły wieczór w niezwykle wzruszający sposób: publiczność wielokrotnie powtarzała melodyjne wersy ostatnich piosenek, jakby chciała, aby ten wieczór się nie kończył… Te wyjątkowe utwory były doskonałym podsumowaniem emocjonalnej podróży, jaką Seal zafundował swojej polskiej publiczności. Każdy dźwięk, każde słowo i każdy gest artysty przypominał, dlaczego przez tyle lat pozostaje on jednym z najważniejszych głosów współczesnej muzyki.
- Fani, którzy czekali na powrót Seala do Polski, zostali nagrodzeni niezapomnianym wieczorem pełnym emocji i muzyki najwyższej próby. Koncert w Atlas Arenie był nie tylko hołdem dla jego 30-letniej kariery, ale także dowodem na to, że Seal wciąż potrafi zachwycać swoją twórczością, poruszać serca i tworzyć magiczne chwile na scenie. Jestem pewien, że ta muzyka pozostanie w sercach na długie dni, bo tak emocjonalnego koncertu, tak szybko się nie zapomina – powiedział Janusz Stefański z agencji Prestige MJM, która zorganizowała występ Seala w Polsce.