Trzeci dzień festiwalu Soundedit'24 był najbardziej wyczekiwanym dniem w ramach tej edycji co było widoczne po frekwencji od pierwszego występu.
A było nim pojawienie się dwóch muzyków z legendarnej grupy New Model Army – Justina Sullivana & Deana White'a. Niestety ze względów zdrowotnych zabrakło perkusisty Michaela Dean'a. Z tego też powodu grupa odwołała swoje występy aż do końca roku jednak na łódzki Soundedt'24 przyjechała ku uciesze swoich licznie zgromadzonych fanów.
Rzucał się w oczy a raczej w uszy wielki profesjonalizm muzyków mających swoje źródła w wielkim doświadczeniu bowiem zespół tworzy od 1980 roku. A w tym roku wydał swoją nowa płytę. Na koncercie, który brzmiał jak unplagged usłyszeliśmy przepiękne kompozycje gdzie gitary brzmiały zjawiskowo a głos wokalisty stworzony do ballad wzruszał i powodował wielkie emocje.
Kolejna legenda, która pojawiła się na scenie festiwalu to legendarny już Clan of Xymox. Holendrzy grają w nurcie dark wave. Kiedy wchodzili na muzyczną scenę w 1981 roku byli prawdziwa petardą muzyki elektronicznej. Oglądając ich teraz na scenie można stwierdzić, że nie zatracili nic ze swojej świeżości i dalej dają czadu. Syntezatory brzmiały bardzo melodyjnie a rytm powodował wpadanie w trans publiczności. Nie brakowało tanecznych elementów i niesamowitej energii. Wokalista chętnie wchodził w interakcje z publicznością co zmniejszało dystans między nimi a publicznością.
Następnie przyszła kolej na kogoś kto był chyba najbardziej pożądaną „gwiazdą” w tym roku, sądząc po niemałym ścisku pod sceną. Chodzi o kolejną legendę Wolfgang Press. Ich muzykę trudno przypisać do jakiegoś jednego nurtu. I to właśnie jest najlepsze. W niedzielny wieczór usłyszeliśmy muzykę pełną tajemniczości, nietuzinkową o niepowtarzalnym brzmieniu. Ze sceny biła wielka moc a muzycy grali jakby w transie. Wybijał się charakterystyczny dla nich układ rytmiczny. Utwory „rozwijały się”, budując napięcie żeby na koniec „wybuchnąć” dźwiękami. Inne zaś przechodziły od nut nostalgicznych, melodyjnych, łagodnych do mocno brzmiących i wywołujących zachwyty. To była prawdziwa uczta muzyczna a publiczność nie bardzo chciała aby ona się skończyła.
Ostatnim punktem programu było właściwie widowisko muzyczno – wizualne w wykonaniu Yuno Reactor. To dosyć spora grupa artystów łącząca muzykę elektroniczną a właściwie techno z muzyką instrumentalną, momentami symfoniczną z dużą ilością elementów etnicznych. Czego tam nie było!
Taniec, śpiew, performance. Pełna egzotyka i wielkie zaskoczenie. Publiczność na początku ich występu podchodziła raczej z dystansem ale potem pozwoliła porwać się zabawie z artystami.
Podsumowując. Jak zawsze Festiwal Soundedit pozwolił spotkać niezwykłych, nietuzinkowych bądź legendarnych artystów. Poznać tajniki ich pracy a także a może przede wszystkim spotkać ludzi, którzy tę muzykę pomagają stworzyć i popularyzować.
Organizatorom dziękujemy za możliwość uczestniczenia w tym ważnym przedsięwzięciu. Już czekamy na kolejną edycję.