Już od 8 listopada w polskich kinach będzie można zobaczyć film „Imago" w reżyserii Olgi Chajdas - wielokrotnie nagradzane, mocne, transowe i głośne kino o różnych odcieniach transformacji.
Portret kobiety, jakiego w polskim kinie jeszcze nie było, z brawurową rolą Leny Góry. Zdjęcia zrealizował Tomasz Naumiuk, któremu udało się uchwycić charakterystyczną przemianę w kulturze końca lat 80-tych. Za muzykę odpowiedzialny był wybitny polski producent i instrumentalista Andrzej Smolik, który za muzykę do „Imago” otrzymał nagrodę na festiwalu w Gdyni, a ścieżka dźwiękowa filmu zdobyła nominację do Fryderyka w kategorii „Muzyka Filmowa".
Koniec lat 80tych, Wybrzeże. Ela, najmłodsza z dziewięciorga rodzeństwa, dopiero wchodzi w dorosłość, ale już wie, że nie pasuje ani do sztywnych zasad starego ładu, ani do rodzącego się nowego świata. Azyl znajduje w trójmiejskiej alternatywie - dopóki rzeczywistość się o nią nie upomni.
Wielowymiarowa, postpunkowa opowieść w reżyserii Olgi Chajdas o młodej kobiecie łaknącej życia pośród szarości PRL-u, o pragnieniu wolności, seksie, sile młodości i najtrudniejszej z więzi – tej z matką. A w tle buntownicza trójmiejska scena muzyczna, fenomen lat 80'tych i zapowiedź rewolucyjnych zmian w Polsce.
Ten czas i klimat w muzyce do filmu oddał twórca soundtracku do „Imago” – Andrzej Smolik, który tak opisuje swoją pracę przy filmie:
Z „Imago” wróciłem do muzyki czasów młodości. Ta muzyka weszła do mojego krwioobiegu, gdy jako chłopak wyczekiwałem kawałków przed głośnikiem radia albo chłonąłem ją na festiwalach. Zresztą wcale się nie zestarzała. Zmieniają się mody i technika, ale do dzisiaj słuchając 1984, Siekiery, Armii, Bielizny, Apteki, Madame, czuję na skórze mrowienie. Ci artyści nie grali gładkich numerów. Nie bali się hałasu, mroku, długich dyskomfortowych nut. Twórczość Szelestu Spadających Papierków czy Pancernych Rowerów w dużej mierze opierała się na klimacie i improwizacji. Podejrzewam, że ci muzycy nigdy nie zagrali takiego samego koncertu. Szukali prawdziwego transu i wolności.
Przygotowując się do pracy, w archiwach szukałem krawędzi ówczesnej alternatywy: od najbardziej dzikiej muzyki do piosenkowego post-punka i new wave’u. Olga Chajdas przekonywała mnie, żebym się nie ograniczał. Zanurzyłem się więc w ten świat na dobre. Zaczynając od technologii: mam słabość do maszyn z prawieków, a tu wyszły one na pierwszy plan. Oryginalne piece, instrumenty, mikrofony, analogowe taśmowe pogłosy. Szukaliśmy nawet statywów z epoki i innych akcesoriów: kabli, stojaków, pasków od gitary. Stworzyliśmy bliskie historycznemu środowisko, jeśli chodzi o technologię. Wszystkie instrumenty, mikrofony a nawet statywy pamiętają tamtą epokę. Używaliśmy taśmowych pogłosów i syntezatorów z 80lat. Chcieliśmy cofnąć się nie tylko energetycznie, ale również brzmieniowo do czasu, kiedy dzieje się akcja filmu.
Zwerbowaliśmy i zbudowaliśmy dwa zespoły składające się ze świetnych muzyków młodego pokolenia, którzy na potrzeby filmu zostali również aktorami i przenieśliśmy ich do sal koncertowych w stylu lat osiemdziesiątych. Chłopaki grali na żywo. To nie lada wyzwania: utrzymać energię powtarzając ten sam kawałek na okrągło przez cały dzień zdjęciowy. I szacunek dla nich - stanęli na wysokości zadania.
„Imago” to muzyka grana na żywo, bez retuszu i montażu. Surowa i szczera. Z tego co wiem niewiele filmów na całym świecie pozwoliło sobie na taki zabieg, który sam w sobie jest dużym wyzwaniem organizacyjnym. Najpierw powstawały piosenki i teksty i referencyjne demo. Potem musieliśmy się nauczyć to grać w odpowiedni sposób. Odbyliśmy bardzo wiele prób z wokalistami i muzykami jeszcze w rygorze pandemicznym, by złapać klimat. Ostatecznie kilka dni koncertowania na planie filmu z publicznością. Na chwilę staliśmy się zespołem.
Jednak chociaż staraliśmy się w brzmieniu i energii jak najwierniej oddać ducha dawnych czasów, mam wrażenie, że ta muzyka ma w sobie coś współczesnego. Grają ją w „Imago” młodzi ludzie, rówieśnicy ówczesnych punkowców, wnoszą do niej swoje uczucia. To coś więcej niż aktorstwo.
„Imago” miało swoją światową premierę w konkursie PROXIMA festiwalu filmowego w Karlovych Varach 2023, poświęconym nowym głosom w światowym kinie, zostało świetnie przyjęte przez widzów i krytykę i zdobyło FIPRESCI PRIZE.
Krytycy po premierze pisali: „emanacja energii i bezkompromisowego ducha", „hołd dla wolności i różnorodności, celebracja indywidualności i odporności na przeciwności losu" ScreenAnarchy, Film Verdict podkreślał: „gorącokrwisty". Polscy krytycy dodawali: „surowy. świeży. żadnych klisz" - Michał Oleszczyk, SpoilerMaster, „najbardziej kreacyjny film festiwalu w Gdyni” Łukasz Maciejewski.
Polska premiera miała miejsce w konkursie międzynarodowym 23. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego mBank Nowe Horyzonty, gdzie „Imago” było jedynym polskim filmem w konkursie. Film został nagrodzony Srebrnymi Lwami i Nagrodą za Najlepszą Główną Rolę Kobiecą dla Leny Góry oraz za Muzykę dla Andrzeja Smolika. Oprócz tego soundtrack był nominowany do nagrody Fryderyk. Po drodze film zdobył nagrodę główną festiwalu OFF Camera i wiele innych licznych wyróżnień dla filmu i jego twórców na festiwalach w Polsce i za granicą.