Wieczór w krakowskiej Tauron Arenie był prawdziwym świętem dla fanów metalu. Legendarna Pantera, mimo burzliwej historii i kontrowersji wokół reaktywacji zespołu, udowodniła, że ich muzyka wciąż budzi ogromne emocje. Organizatorem koncertu było Live Nation Polska.
Zanim na scenę wkroczyli bohaterowie wieczoru, publiczność rozgrzewały dwa supporty – Child Bite i Power Trip. Pierwsi, znani z eksperymentalnego podejścia do hardcore’u, zaprezentowali zestaw intensywnych i chaotycznych utworów, które spotkały się z ciepłym, choć nieco zaskoczonym przyjęciem. Power Trip natomiast, z charakterystycznym dla siebie thrashowym brzmieniem, rozniecił wśród fanów pierwsze poważne młyny pod sceną. Energia, jaką wnieśli na scenę, była doskonałym wstępem do tego, co miało nadejść.
Pantera rozpoczęła swój występ z pełnym impetem – „A New Level” od pierwszych dźwięków uderzyło niczym metalowy taran. Phil Anselmo, choć lata zrobiły swoje, pokazał, że nadal potrafi wzbudzać respekt swoim wokalem, a Zakk Wylde oddawał hołd Dimebagowi Darrellowi swoją charakterystyczną, agresywną grą na gitarze. Rex Brown jako jedyny z oryginalnego składu, spinał całość solidnym basowym fundamentem.
Kolejne utwory tylko podkręcały atmosferę – „Mouth for War” i „Strength Beyond Strength” przypomniały, dlaczego Pantera na stałe zapisała się w historii metalu. „Becoming” i „I’m Broken” sprawiły, że pod sceną zapanowało prawdziwe piekło – mosh pit zdawał się nie mieć końca. W „Suicide Note Pt. II” i „5 Minutes Alone” fani mogli usłyszeć, jak brutalność i groove w muzyce Pantery wciąż działają na tłumy.
Kiedy zabrzmiały pierwsze takty „This Love”, emocje sięgnęły zenitu. Publika śpiewała refren z Anselmo, a ten, poruszony, podziękował fanom za obecność i wsparcie. Jednym z najbardziej poruszających momentów koncertu było wykonanie „Floods”. Podczas tego utworu na ekranach wyświetlono archiwalne nagrania przedstawiające Dimebaga Darrella i Vinniego Paula, przypominając fanom ich ogromny wkład w historię zespołu. Zakk Wylde zagrał gitarowe solo z wyjątkową pasją.
„Walk” było jednym z punktów kulminacyjnych koncertu, a dodatkowej dramaturgii dodało pojawienie się wyjątkowego klimatu utworu, który od lat pozostaje hymnem Pantery (na scenie do zespołu dołączyli muzycy z Child Bite). Podczas „Domination / Hollow” dźwięk gitary Wylde’a hipnotyzował, a ostatni przed bisem „Cowboys From Hell” sprawił, że cała Tauron Arena eksplodowała w dzikim szaleństwie. Na bis Pantera sięgnęła po „Fucking Hostile”, który wywołał prawdziwy chaos na płycie i zamknął koncert z pełnym impetem, a już na ostateczny finisz wybrano „Yesterday Don’t Mean Shit”.
Czy Pantera w odświeżonym składzie to nadal Pantera? Dla jednych – tak, dla innych – nigdy nie będzie to to samo bez Dimebaga i Vinniego. Jednak wczorajszy koncert udowodnił, że ich muzyka nadal porusza, budzi emocje i jednoczy fanów metalu na całym świecie.