26 stycznia w zabrzańskim CK Wiatraku wystąpił jeden z najpopularniejszych artystów polskiej sceny reggae - Kamil Bednarek z zespołem. Koncert promował debiutancką płytę projektu sygnowanego jego nazwiskiem, zatytułowaną "Jestem". Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego wydarzenia.
Kamila Bednarka fanom muzyki nie trzeba bliżej przedstawiać. Niezwykle utalentowany młody wokalista szturmem zdobył polski rynek muzyczny. Rozpoznawalny stał się dzięki udziałowi w programie telewizyjnym "Mam talent", ale w przeciwieństwie do większości biorących udział w tego typu przedsięwzięciach młodych ludzi nie zniknął tuż po zakończeniu emisji programu. Bardzo mądrze wykorzystał popularność, jaką przyniosła mu telewizja pozostając przy tym artystą wiernym swoim muzycznym korzeniom, czyli muzyce reggae.
Podczas zabrzańskiego koncertu Kamil Bednarek pokazał, że oprócz świetnego głosu dysponuje fenomenalną umiejętnością zjednywania sobie ludzi. Od samego początku nawiązał świetny kontakt z fanami i widać było, że sprawia mu to wielką przyjemność. Dawno nie widziałam na koncercie tylu uśmiechniętych, roztańczonych ludzi. Kamil Bednarek zarażał wszystkich pozytywną energią, śpiewał, tańczył i zagrzewał fanów do tańca i wspólnego śpiewu. Tłumnie zgromadzona w CK Wiatraku publiczność nie dała się długo prosić i już po pierwszym utworze zapanowała atmosfera ogólnej zabawy. Kolejne piosenki młody wokalista wykonywał już z chóralnym udziałem fanów i mam wrażenie, że nie było tego dnia na mapie Polski bardziej pozytywnego miejsca niż CK Wiatrak. Podczas półtoragodzinnego koncertu usłyszeliśmy m. in. takie utwory jak "Dancehall queen", "Salut!", "Fly away" czy "Dni których nie znamy" z repertuaru Marka Grechuty, a podczas bisów "Światu brakuje troski" (wykonywane w oryginale z Gutkiem) i świetną "Ciszę", która zakończyła koncert.
Największym atutem i siłą Kamila Bednarka są szczerość i autentyczność. W tym co mogliśmy zobaczyć na scenie nie było ani odrobiny tak powszechnego dziś taniego lansu. Była za to radość, pozytywna energia i zabawa, a przede wszystkim miłość do muzyki reggae. I to się czuło. Oby więcej takich postaci na polskiej scenie muzycznej.