To była pierwsza wizyta Slasha w naszym kraju. "To zaszczyt być headlinerem w dużej hali koncertowej. Człowiek nabiera pokory kiedy bilety wyprzedają się do ostatniego miejsca. Dziękuję Katowice. You fucking Rock :)" - podsumował swój koncert Slash na Twiterze tuż po zakończeniu katowickiego koncertu.
Ostatni raz tak głośny, wypełniony po brzegi Spodek, widziałem podczas Odjazdów w 1995 roku. Było co prawda kilka wyprzedanych koncertów, ale takich pisków i takiej zabawy w Spodku nie widziałem od 18 lat!
We wtorek zespół miał wolne i spędził ten dzień w Katowicach. Byli więc wypoczęci i naładowani pozytywną energią. To było widać już podczas konferencji prasowej oraz wręczenia złotej płyty za album "Apocalyptic Love" (o tym więcej już niebawem u nas).
Zaproszenie zespołu Anti Tank Nun do supportowania Slasha okazało się nie najlepszym pomysłem. Wśród tłumu ludzi zgromadzonych w Spodku słychać było liczne, nieprzychylne komentarze na temat Titusa i spółki. Fani Slasha są wymagający. Zresztą nie tylko w Polsce. To był mój trzeci koncert tego wirtuoza gitary i po raz kolejny support był nietrafiony.
Brawa natomiast dla Metalmindu za wzorową organizację. Koncert rozpoczął się punktualnie, były miejsca parkingowe i uprzejmi panowie z ochrony - to ciągle rzadkość na dużych imprezach w Polsce. Jeden minus - brak wystarczającej ilości miejsc w szatniach. A w zasadzie brak numerków, bo miejsce było. Osoby wchodzące jako ostatnie do Spodka niestety nie miały możliwości oddania kurtek, szalików i czapek do szatni. Tak w Spodku było już 20 lat temu i tak jest do dziś. Może powinniśmy zrobić zrzutkę na dodatkowe numerki szatniarzom w Spodku?
Zaczęło się od "Ghost" i "Standing in The Sun", a prawdziwa euforia przyszła wraz z pierwszymi dźwiękami "Nightrain". Przebojów z "Appetite for Destruction" Guns n' Roses było tego wieczoru więcej - i to one doprowadzały publiczność do totalnego szaleństwa, w pozytywnym tego słowa znaczeniu - były tańce, piski, gwizdy, oklaski, wspólny śpiew.
Myles Kennedy jest świetny w swojej roli, wychwalają go fani, wychwalał go Slash podczas konferencji prasowej. Świetnie leżą mu kawałki z pierwszej płyty Gunsów ("Sweet child of mine", "Mr. Brownstone") ale także "Slither" z repertuaru Velvet Revolver wypadł całkiem przyzwoicie.
Tempo koncertu było zabójcze - mniej ballad, więcej czadu. Było jednak miejsce na improwizacje (solówka w "Rocket Queen" trwała ponad 10 minut!).
Podczas bisowanych "Welcome to the Jungle" i "Paradise City" wszyscy w Spodku wspólnie, na stojąco, śpiewali przeboje dawnego Guns n' Roses.
"So you want us back? Yeah?".
So we want you back. YEAH!
--
Setlista:
"Ghost"
"Standing In The Sun"
"Nightrain"
"Mean Bone"
"Back From Cali"
"Mr. Brownstone"
"Shots Fired"
"Serial Killer"
"Gotten"
"Doctor Alibi"
"You're Crazy"
"Rocket Queen"
"No More Heroes"
"Starlight"
"Anastasia"
"You're a Lie"
"Sweet Child O' Mine"
"Slither"
Bisy:
"Welcome to the Jungle"
"Paradise City"