Line-up tegorocznego festiwalu sukcesywnie się powiększa. Tym razem ogłaszamy powracających z premierowym materiałem Editors i Skunk Anansie, kultowych Modest Mouse i sensacyjnych Alt-J!
Od ponad miesiąca Editors przebywają w Nashville, gdzie kończą pracę nad swoim czwartym albumem. Z całą pewnością podczas koncertu Brytyjczyków na Heineken Open’er Festival usłyszymy zupełnie nowe utwory, przeplatane tymi doskonale znanymi: „Munich”, „Blood”, „Smokers Outside the Hospital Doors” czy „You Don’t Know Love”. Następca „In This Light and On This Evening” ukaże się w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Koncert na Open’erze będzie jednym z pierwszych festiwalowych występów od momentu odejścia Chrisa Urbanowicza, długoletniego gitarzysty grupy.Pomimo, że studyjna dyskografia Editors w tym momencie zamyka się na trzech albumach, ich sukces nie budzi żadnych wątpliwości. Debiutancki „The Back Room” nie tylko pokrył się platyną w ich rodzimej Wielkiej Brytanii, ale także przyniósł im nominację do Mercury Music Prize i pomógł zaistnieć na europejskim rynku, w tym także w Polsce, gdzie obok grupy Interpol, Editors stali się najpopularniejszym zespołem nowego nurtu muzyki gitarowej.Następca debiutu, „An End Has A Start” to już album o jakim marzą wszystkie młode zespoły. Wyprodukowany przez gwiazdę konsolety (Jacknife Lee) i zawierający doskonałe kompozycje. Mniej mroczne niż te znane z „The Back Room”, ale nie tracące charakterystycznego brzmienia, w którym zakochali się fani. Dodatkowo single na pierwszych miejscach list przebojów, platynowa płyta w Wielkiej Brytanii, koncerty na największych festiwalach i wspólna trasa u boku R.E.M., których lider, Michael Stipe, komplementował młody zespół.Trudno się dziwić, że trzeci albumu Editors był jedną z najbardziej wyczekiwanych płyt 2009 roku. A dla grupy dowodzonej przez Toma Smith’a sprawdzianem kreatywności. „In This Light and On This Evening” to album-ucieczka. Od gitar i oczekiwań. Płyta, na której słychać głównie syntezatory, w przeróżnych barwach, choć znowu raczej tych ciemniejszych. Teledysk do singla „You Don’t Know Love” powstał w jednym z krakowskich klubów, co jeszcze mocniej zacieśniło więzy pomiędzy zespołem, a jego polskimi fanami.Jak duży wpływ na nowe brzmienie zespołu mają odejście Urbanowicza i pojawienie się dwóch nowych muzyków oraz sesje nagraniowe w stolicy muzyki country, przekonamy się za kilka miesięcy.
Skunk Anansie to formacja, której fanom muzyki rockowej nie trzeba przedstawiać. Ich ostatni koncert na Open'erze był niewiarygodnym popisem charyzmy i rockowego kunsztu. Cieszyliśmy się z ich reaktywacji po ośmiu latach studyjnego i koncertowego milczenia i liczyliśmy na więcej. Dostaliśmy także więcej. Od pamiętnego występu na gdyńskim lotnisku Skunk Anansie wydali dwa albumy - "Wonderlustre" w 2010 i "Black Traffic" we wrześniu ubiegłego roku. Teraz materiał z najnowszej płyty, będziemy mieli wreszcie okazję usłyszeć na żywo.Przed przerwą, Skunk Anansie opublikowali trzy multi-platynowe albumy: "Paranoid And Sunburnt" (1995), "Stoosh" (1996) i "Post Orgasmic Chill" (1999), które sprzedały się w ponad 5-milionowym nadkładzie. Na wszystkich pokazali swoją ogromną wszechstronność, przenosząc się z politycznie nacechowanego thrash metalu do gorzkiego popu, dubu, hip hopu, a nawet orientalnych wpływów. W 1999 roku, dwa lata przed zawieszeniem działalności Skunk Anansie zostali headlinerem festiwalu Glastonbury. Przez prawię dekadę kiedy nazwa zespołu funkcjonowała wyłącznie w czasie przeszłym, muzycy zespołu skupieni byli na działalności solowej. Największy sukces osiągnęła rzecz jasna Skin, wydając dwa solowe albumy.Na pierwszym po dziesięciu latach albumie Skunk Anansie, "Wonderlustre", zobaczyliśmy zespół łączący ich znak firmowy - surowe rockowe riffy z funkiem, potężną perkusją i pewnym, dojrzalszym niż kiedykolwiek wcześniej wokalem Skin. "To był bardzo naturalne i niewymuszone - trochę jak powrót do domu", mówili przed premierą swojej czwartej płyty, już w trakcie tej niezwykle udanej reaktywacji. "Mamy ogromną rzeszę fanów, którzy krzyczeli, abyśmy coś znowu zrobili. Wróciliśmy razem, bo jest miedzy nami chemia". Chemii od 2009 roku jest na tyle dużo, że muzycy nagrali wspólnie kolejny album, "Black Traffic". Obie płyty entuzjastycznie przyjęto w Polsce, a grupa została nagrodzona ESKA Award dla najlepszego zagranicznego zespołu rockowego, dlatego powrót na Open’era był czystą formalnością.
Pierwszy polski koncert Modest Mouse będzie prawdziwym świętem dla fanów amerykańskiej alternatywy. Dzięki temu Open’er po raz kolejny stanie się miejscem historycznego wydarzenia, jak choćby trzy lata temu, kiedy do Polski trafiła formacja Pavement.Modest Mouse są przykładem niecodziennego sukcesu. Ich surowa, nie do końca przystępna muzyka, ozdobiona mrocznymi, bardzo osobistymi tekstami, znalazła drogę do szerokiej publiczności, podczas gdy ich muzycznych rówieśników podziwiało tylko wąskie grono fanów. Zespół został założony w 1993 roku przez gitarzystę i wokalistę Isaaca Brocka, basistę Erica Judy’ego i perkusistę Jeremiaha Greena. Rok później zespół wkroczył do studia Calvina Johnsona, legendarnego założyciela Beat Happening i właściciela wytwórni K Records, by dokonać pierwszych nagrań. Johnson wydał siedmiocalówkę "Blue Cadet-3, Do You Connect?" w swoim labelu. Modest Mouse od razu zaczęli prace nad albumem długogrającym, które szybko zarzucili. Materiał z tych sesji ukazał się dopiero w 2001 r. pod nazwą "Sad Sappy Sucker". Zamiast niego, Modest Mouse wydali kilka singli i EP-kę "The Fruit That Ate Itself", która teraz ma wartość prawie kolekcjonerską, z Johnsonem za konsoletą, ale zaraz po jej wydaniu przeniosła się do innej lokalnej wytwórni, Up Records.Pierwszym długogrającym krążkiem zespołu został "This Is a Long Drive for Someone with Nothing to Think About", wydany w 1996. Płyta zebrała doskonałe recenzje w niezależnej prasie muzycznej i obecnie ma status kultowej dzięki takim hymnom, jak otwierający ją "Dramamine". W 1997 zespół podążył za ciosem, wydając "The Lonesome Crowded West", która sprzedawała się świetnie, jak na warunki niezależnej wytwórni. Zespół zdobywał coraz większy rozgłos, co przypieczętował kontraktem z dużą wytwórnią, Epic Records. Pierwszym wydawnictwem w nowym miejscu zostało "The Moon & Antarctica" (2000). Album zrywał z hałaśliwym, pustynnym rockiem pierwszych albumów i przynosił bardziej wypolerowaną produkcję. Z drugiej strony, teksty i brzmienie tego albumu jest szczególnie mroczne i chłodne, pełne tłumionej złości.Po kilku zmianach w składzie, zespół nagrał "Good News for People Who Love Bad News" (2004) i sięgnął po światową sławę. Album przyniósł hity "Float On" i "Ocean Breathes Salty". Znalazł się na czołowych miejscach list przebojów i sprzedał w ponad milionie egzemplarzy, a zespół zaczął koncertować w wielkich salach. Dwa lata później do zespołu dołączył gitarzysta legendarnej grupy The Smiths, Johnny Marr. Marr nagrał z Modest Mouse album "We Were Dead Before the Ship Even Sank" (2007), który zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboardu, będąc jednym z największych sukcesów w historii amerykańskiej alternatywy. Z powodu dużej liczby koncertów, prace nad kolejnym albumem postępowały bardzo powoli. Aby umilić fanom czas oczekiwania, Modest Mouse wydali w 2009 r. album z "odrzutami" i singlami spoza albumów, "No One's First, And You're Next". Brutalny, animowany teledysk o jasnej wymowie ekologicznej do promującego go singla, „King Rat”, został oparty na pomyśle przyjaciela zespołu, zmarłego niedługo przed premierą albumu, Heatha Ledgera.Z wielką radością i dumą witamy ten kultowy zespół na pierwszym koncercie w Polsce i mamy nadzieję, że podczas występu usłyszymy zestaw nowych utworów.
Nazywani, może trochę na wyrost, „nowymi Radiohead”, ubiegły rok mogli nazwać najpiękniejszym w swoim życiu. Bo jak śpiewał Bogusław Linda w towarzystwie Świetlików, „już nigdy nie będzie takiego lata”, którego Alt-J stali się niespodziewaną sensacją. Kiedy w styczniu 2012 BBC publikowało swój doroczny plebiscyty z nadziejami na następnych 12 miesięcy, Alt-J nie zmieścili się nawet do pierwszej dziesiątki. Pięć miesięcy później wydali jeden z najważniejszych debiutów ostatnich lat, bez mrugnięcia oka nazywany, przełomowym, by po kolejnych kilku odbierać najbardziej prestiżowe muzyczne wyróżnienie na Wsypach – Mercury Music Prize. Co wyjątkowego znajduje się na albumie „An Awesome Wave”? Pomysły! Wydaje się, że czterech chłopaków z Leeds przez ostatnie lata nie robiło nic, tylko osłuchiwało się ze wszystkimi gatunkami muzyki, by wziąć z nich najlepsze fragmenty, logicznie połączyć i otrzymać świetne kompozycje. Folk, hip hop, indie-rock, amerykański songwriting, muzyka orientu, a nawet łącząca już kilka innych tegorocznych zespołów – psychodelia. Inteligencja w konstruowaniu kompozycji przypomniała co bardziej fantazyjnym krytykom twórczość Radiohead, ale Alt-J mają swój własny język i bez wątpienia dużo czasu spędzili w bibliotekach. Tytuły i teksty utworów na ich debiutanckim albumie odnoszą się do książek, filmów a nawet słynnych fotografów. „An Awesome Wave” został wybrany płytą roku przez najważniejsze francuskie pismo muzyczne „Les Inrockuptibles”, na liście tygodnika NME znalazł się na piątym miejscu najlepszych płyt 2012, a w prestiżowym „Clash Magazine” przegrał bój tylko z Bobbym Womackiem.A wracając do utworu Świetlików i Lindy. Już nigdy nie będzie takiego lata, którego Alt-J będą sensacją. Teraz będą już tylko lata, których Alt-J będą gwiazdami!