Czwarta edycja Life Festival w Oświęcimiu za nami. Festiwal rośnie w siłę! Coraz większa frekwencja, coraz więcej bardzo różnorodnych imprez towarzyszących takich jak warsztaty, wystawy, sztuka teatralna, pokaz graffiti czy bieg uliczny. Jednak czytelników tego portalu z pewnością najbardziej interesuje muzyka. Dwa dni koncertów, a wśród wykonawców takie gwiazdy jak Perfect, Brodka, Ray Wilson i oczywiście główna atrakcja - Sting.
Sobotni koncert finałowy rozpoczął się występem grupy Future Folk, znanej pewnie wielu z programu Must Be The Music, łączącej elektroniczną muzykę taneczną z góralską tradycją. Po nich na scenę wkroczył zespół Kozak System. Pod tą nazwą, tajemniczą dla szerszego gronu odbiorców, kryją się muzycy ukraińskiej grupy Haydamaki, popularnej w całej Europie, a w Polsce najlepiej kojarzonej z wydaną wspólnie z Voo Voo płytą. Na scenie zaprezentowali mieszankę punku, ska i reggae z dużą dawką energii. Kolejna wykonawczyni sobotniego popołudnia to Brodka, która z płyty na płytę zdobywa coraz większą popularność w naszym kraju. Jej hity, świetnie znane wszystkim na stadionie w Oświęcimiu, rozruszały publiczność i przygotowały na koncerty głównych gwiazd.
Pierwsza z nich to Ray Wilson, który zaprezentował zarówno utwory ze swojego solowego dorobku jak i nagrane z zespołem Stiltskin. Najlepiej przyjęte przez publiczność zostały chyba jednak nieśmiertelne hity grupy Genesis z "Mama" i "Congo" na czele. Świetnie sprawdzał się towarzyszący artyście zespół, w którym oprócz tradycyjnych rockowych gitar i perkusji jest też miejsce dla pianisty, saksofonisty i ozdoby całej ekipy, czyli dwóch pięknych i znających się na swoim fachu skrzypaczek.
Jednak wszystko to, co pokrótce opisałem powyżej, to tylko przygrywka do ostatniego koncertu wieczoru. Oczekiwany przez wszystkich Sting wystąpił wraz z muzykami znanymi już z trasy "Back to Bass". Część z nich to załoga z dawnych lat, w skład której wchodzą perkusista Vinnie Colaiuta, odpowiedzialny za charakterystyczne brzmienie gitary Dominic Miller i klawiszowiec David Sancious, który współpracował już z takimi sławami jak Bruce Springsteen, Eric Clapton czy Peter Gabriel. Na scenie pojawiła się też "świeża krew", a mianowicie Jo Lawry, której wokaliza w utworze "The Hounds of Winter" zaparła dech w piersiach słuchaczy oraz rewelacyjny skrzypek Peter Tickell (nota bene przyrodni brat Kathryn Tickell, która również pojawiała się na płytach Stinga, grając na dudach). Ten ostatni dał popis swoich umiejętności w utworze "Driven to Tears" oraz w granym w metrum na siedem instrumentalnym kawałku, w którym "popisywali" się również David Sancious i Vinnie Colaiuta, a wraz z nimi świetnie bawił się, dyktując rytm na basie, sam mistrz ceremonii.
\Sting, nawet bez pokazów swoich umiejętności, których oczywiście nie można mu odmówić, jest klasą samą w sobie. Zaprezentowany przez niego zestaw nagrań z jego solowego repertuaru przeplatanych hitami z czasów The Police (z obowiązkowym "Every Breath You Take" na czele) to powrót do korzeni, który bardzo przypadł do gustu publiczności. Nie jest to jednak tylko odgrywanie starych, sprawdzonych numerów, bo w wielu przypadkach wersje zaprezentowane na koncercie różnią się znacznie od oryginałów (np. "Roxanne"), nie tracąc zarazem na chwytliwości czy poziomie artystycznym.
Trzykrotnie wywoływany do bisowania Sting zakończył występ utworem "Fragile", z którego cytat mógłby stanowić motto oświęcimskiego festiwalu o pokojowym przesłaniu: "nothing comes from violence and nothing ever could…"