Steven Wilson zagrał znakomity koncert w Krakowie

Steven Wilson zagrał znakomity koncert w Krakowie

Rzadko się zdarza by światowe gwiazdy zaczynały trasy koncertowe w naszym kraju. A jednak to właśnie u nas Steven Wilson rozpoczął dwoma koncertami  tournee promujące jego album "Grace For Drowning".

Pierwszy z nich odbył się 20 października w Poznaniu, drugi - dzień później w krakowskiej Hali Wisły. Koncert rozpoczął się o 20.30, pół godziny później niż pierwotnie planowano, a to po to, by dać szansę uczestniczenia w nim także tym fanom, którzy wcześniej udali się na koncert grupy Pain of Salvation, odbywający się w tym samym dniu w innej części miasta.

Liderowi towarzyszył zespół złożony z świetnych instrumentalistów. Jako pierwszy na scenie pojawił się perkusista Marco Minnemann, który zasiadł za bębnami i zaczął grać. Po chwili dołączył do niego basista  (który w trakcie koncertu kilkakrotnie grał również na rzadko spotykanym instrumencie Chapman stick, co samo w sobie mogło stanowić nie lada atrakcję) Nick Beggs, znany ze współpracy z całym szeregiem sław, takich jak m.in.: Steve Hackett, Midge Ure, Tina Turner, a także ze swojej grupy Kajagoogoo, popularnej w latach 80. Następnie na scenie pojawili się: grający na instrumentach klawiszowych Adam Holzman (który wśród wielu wybitnych muzyków, z którymi grał może pochwalić się nawet kilkuletnią współpracą z Milesem Davisem), gitarzysta Aziz Ibrahim i Theo Travis, grający podczas koncertu na saksofonach, klarnecie, flecie i dodatkowo na instrumentach klawiszowych. Jako ostatni na scenie pojawił się lider, wzbudzając zresztą spory entuzjazm wśród publiczności.

Już sam skład zespołu może zwiastować niezłą ucztę. Wskazuje także na fakt, wiadomy zresztą dla fanów Stevena Wilsona, że prezentowana muzyka trudna jest do jednoznacznego sklasyfikowania. Nie jest też łatwa w odbiorze, ale z pewnością niesie ze sobą wiele wrażeń dla tych, którzy zechcą się w nią zagłębić.

Początkowo zespół występował za półprzezroczystą tkaniną, na której wyświetlane były obrazy znane z klipów promujących wydany we wrześniu album, co powodowało wrażenie, jak gdyby zespół grający na scenie był częścią tych filmów. Dopiero po kilku utworach tkanina opadła i w dalszej części koncertu obrazy wyświetlane były na ekranie znajdującym się za muzykami. Warto tutaj wymienić nazwisko osoby odpowiedzialnej za oprawę multimedialną koncertu, którą jest Lasse Hoile.

Oczywiście większość koncertu wypełniły kompozycje z albumu "Grace For Drowning", choć pojawiły się również utwory z poprzedniej płyty artysty, zatytułowanej "Insurgentes". Na zakończenie koncertu (nie licząc bisu) zespół zagrał złożony, trwający ponad dwadzieścia minut utwór "Raider II", który wywarł ogromne wrażenie chyba na wszystkich zgromadzonych widzach. Nota bene, niepokój płynący z utworów w połączeniu z oprawą graficzną sprawiał, że chwilami można było poczuć się jak w horrorze… A może w jakimś magicznym świecie oderwanym od rzeczywistości?

Jeśli o mnie chodzi magicznie było nawet po koncercie, kiedy przez kilka minut stałem jak zahipnotyzowany patrząc na wyświetlane obrazy i słuchając ambientowych dźwięków płynących z głośników...

Komentarze: