Największe wrażenie zrobiła rozbudowana instrumentalnie, fenomenalna wersja „Zbyszka"

Największe wrażenie zrobiła rozbudowana instrumentalnie, fenomenalna wersja „Zbyszka"

Zespół Coma rozpoczął niedawno jesienną, klubową trasę koncertową, w dziesiątą rocznicę wydania pierwszego studyjnego albumu „Pierwsze wyjście z mroku". Na koncertowej drodze muzyków nie mogło zabraknąć zabrzańskiego CK Wiatraka, gdzie Coma, przy komplecie publiczności, zagrała 11 października.

Od jakiegoś czasu na rodzimej scenie muzycznej pojawił się trend tras koncertowych, podczas których zespoły przypominają fanom w całości wybrany album, zwykle pierwszy, od którego wszystko się zaczęło. Tym tropem poszedł m. in. zespół Happysad, a teraz łódzka Coma. Dla fanów jest to prawdziwa gratka, ponieważ często mają okazję usłyszeć pewne utwory w wersji live po raz pierwszy w życiu.

Na trasę koncertową „Pierwsze wyjście z mroku" Coma zaprosiła dwa ciekawe zespoły, które wystąpiły jako supporty. Pierwszy - krakowski Straight Jack Cat kojarzą za pewne fani programu „Must Be The Music". To tam wypatrzył ich Piotr Rogucki. Drugi - Frontside to zdecydowanie cięższe brzmienia, z pogranicza hardcore`u i heavy metalu. Niedawno Frontside wspólnie z Piotrem Roguckim nagrał przebojowego singla „Ewolucja albo śmierć", którego niestety nie udało się jednak usłyszeć na żywo w Zabrzu.

O godzinie 21.00 zabrzmiały pierwsze dźwięki „Leszka Żukowskiego" i na scenie pojawiła się Coma. Trzeba przyznać, że wszystkie utwory z pierwszej płyty zabrzmiały rewelacyjnie, a fani udowodnili, że mimo braku części z nich w setach koncertowych piosenki są im doskonale znane. Wspaniale było usłyszeć „Ocalenie", „Pasażera" czy „Chaos kontrolowany", ale największe wrażenie zrobiła rozbudowana instrumentalnie, fenomenalna wersja „Zbyszka". Nie zabrakło utworów „Spadam" (ten numer Piotr Rogucki określił jako najważniejszy w karierze zespołu) i nastrojowych „100 tysięcy jednakowych miast".

Po odegraniu całej płyty „Pierwsze wyjście z mroku" zespół zszedł na chwilę ze sceny, by wrócić z kolejną porcją dobrej muzyki i radosną, acz kompletnie niespodziewaną wiadomością, o zwycięstwie piłkarskiej reprezentacji Polski nad Niemcami.  W drugiej części koncertu Coma zagrała jeszcze: „0RH+", „Białe krowy", „Transfuzję", „Deszczową piosenkę", „Rudego" i na finał „Los, cebula i krokodyle łzy". Tym utworem pożegnali się z fanami, którzy z pewnością już odliczają dni do listopadowego koncertu w katowickim Mega Clubie.

Podsumowując, koncert był naprawdę dobry. Zarówno od strony muzycznej, wokalnej jak i wizualnej (ciekawa scenografia na scenie). Setlista odświeżona (dzięki utworom z „PWZM"), co z pewnością wyszło koncertowi na dobre. Nie sposób nie docenić znakomitej publiczności w Wiatraku, która podobnie jak muzycy dała z siebie tego wieczoru wszystko.

Komentarze: