Metal Hammer Festival 2015: mamy zdjęcia!

Metal Hammer Festival 2015: mamy zdjęcia!

27 czerwca 2015 r. po kilku latach przerwy powrócił na mapę festiwalowych wydarzeń Metal Hammer Festival. Tym razem progresywna edycja przyciągnęła do katowickiego Spodka fanów zespołów, które taką muzykę wykonują.

Publiczność międzynarodowa, bo nie zabrakło fanów z Czech, Słowacji czy Litwy usłyszała na rozgrzewkę Art Of Illusion, One, Osada Vida oraz Tides From Nebula. Rodzime formacje zaprezentowały się bardzo dobrze. Na wyróżnienie na pewno zasługuje ostatni z wymienionych bandów, gdyż właśnie warszawska formacja jako pierwsza porwała publiczność i zaprezentowała się naprawdę świetnie. Po ich występie na scenie pojawił się Collage. I w tym miejscu czas się zatrzymał, gdyż to, co zaprezentował ten zespół zasługuje na szczególną uwagę. Collage zapowiedział przed festiwalem, że zagra po raz ostatni materiał z „Moonshine” i skupi się już tylko na nowym materiale. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, gdyż 4 utwory ze wspomnianej płyty genialnie zostały wykonane, pełny profesjonalizm i dojrzałość muzyczna zrobiły swoje. A wykonane na koniec „God” Johna Lennona było wręcz porażające. Wielki szacunek dla całego zespołu, ze szczególnym uwzględnieniem poczynań Karola Wróblewskiego. 

No cóż, kiedy wydawało się, że po Collage powinno być jeszcze lepiej, tak się niestety nie stało. Przyznam, że z wielką ciekawością czekałam na Evergrey, gdyż to pierwszy zagraniczny band tego wieczoru, znany, lubiany i mający sporo fanów w Polsce. I mam nadzieję, że fanom się podobało, bo mnie absolutnie Evergrey nie kupił. Po szwedzkiej formacji na scenie pojawił się wyczekiwany przeze mnie Riverside. Spośród 9 utworów, jakie zaprezentował 2 były nowe i jak dla mnie pierwszy utwór, otwierający koncert był zdecydowanie lepszy od drugiego. Może „Discard Your Fear” trzeba dłużej posłuchać…;) Nowe utwory zapowiadają płytę i niebawem, bo we wrześniu będzie można się przekonać, jak nowy materiał w całości brzmi i się prezentuje. Godzinny koncert Riverside był taki, jaki być powinien. To pewny punkt każdej imprezy, chociaż zdecydowanie wolę ich koncert w mniejszej sali.

Niepodważalną gwiazdą wieczoru  był Dream Theater i na pewno swoich wiernych fanów nie zawiódł. 13 utworów zabrzmiało bardzo mocno i solidnie. Perfekcyjne, wręcz książkowe granie, charakterystyczne dla tego bandu i najsłabiej na tle zespołu prezentujący się wokalista to chyba najważniejsze moje spostrzeżenia. Amerykanie w Polsce grali wielokrotnie, czują się tu doskonale, mają wielu fanów i zapowiadając nową płytę zapewnili, że w przyszłorocznej trasie koncertowej promującej nowe wydawnictwo nie zabraknie Polski. To był bardzo dobry koncert i świetne zakończenie całego festiwalu.

Kilkutysięczna publiczność nie kryła zadowolenia z tego, co zobaczyli i usłyszeli. Ale nie kryła też zadowolenia z tego, że impreza odbyła się w Spodku. To miejsce szczególne na mapie koncertowych wydarzeń, oby jak najczęściej wykorzystywane właśnie przy organizacji muzycznych imprez. Spodek ma klimat i przy dobrej organizacji można stworzyć świetne widowisko, z niepowtarzalną atmosferą. Tak było wczoraj.

Komentarze: