VII edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych „Soundedit’15” dobiegła końca. Imprezę zamknęła uroczysta gala, na której statuetki „Człowieka ze złotym uchem” odebrali Wojciech Waglewski, Bob Geldof, Leszek Biolik, Roger Glover oraz Józef Skrzek. Wieczór swoimi występami uświetnili sir Bob Geldof oraz Wojciech Waglewski wraz ze znakomitymi gośćmi.
Pomysł zorganizowania wydarzenia, na którym spotykają się producenci muzyczni z całego świata, dzieląc się doświadczeniem oraz najnowocześniejszymi technikami wyszedł z inicjatywy Macieja Werka, prezesa zarządu fundacji i dyrektora festiwalu. Impreza odbyła się w łódzkim klubie Wytwórnia już po raz siódmy. Soundedit z Łodzią jest nierozerwalnie połączony, bowiem miasto to mocno naznacza ten unikatowy na skalę światową projekt swoim surowym klimatem. Łódź jest miejscem, gdzie artyści czują się znakomicie i pragną tam wracać, ponieważ stanowi wolną przestrzeń, gdzie niczym nieskrępowani mogą rozwijać swoją twórczość. Wszak w Łodzi kultura brzmi najlepiej.
Festiwal odbywał się w dniach 22-24 października, podczas których miały miejsce liczne warsztaty, koncerty i spotkania z muzykami. Ich uczestnicy mogli zapoznać się z nowoczesnymi systemami nagłośnieniowymi, a także wysłuchać występów takich zespołów, jak The Pau, K-essence, Little White Lies czy Das Moon. Podczas festiwalu został zrealizowany również projekt „Antalogia Polskiej Muzyki Elektronicznej”, podczas którego pionierzy tego gatunku w naszym kraju zdradzali jego tajniki.
Panie Waglewski – chapeau bas. Tym jednym utartym stwierdzeniem można podziękować liderowi grupy Voo Voo za jego niezwykłe dokonania nie tylko w dziedzinie produkcji, ale też za stworzenie pięknych warstw tekstowych. Wersy „Weź mnie nad rzekę, synu. Najwyższy czas. Mogłem żyć głośniej. Mogłem więcej podróżować i krócej spać.” czy „Gdybym później wyglądał jak nasi synowie zrozumiałbym czemu tak zawróciłem ci w głowie.” są jak pociski wypełnione emocjami, które trafiają prosto w serce. Waglewski jest magikiem, który w sposób szalenie elegancki i dyskretny wyczarowuje dźwięki, które poruszają wszystkie zakamarki duszy i ciała. Tylko on tworzy teksty, które o rzeczach codziennych traktują w sposób niebanalny, a subtelny. Waglewski nie potrzebuje żadnych efektów specjalnych, w których mógłby popisać się swoimi umiejętnościami. Ten znakomity artysta stosuje bardzo proste środki, które w połączeniu z jego kunsztem tworzą zwalający z nóg efekt. Publiczność zgromadzona w klubie Wytwórnia podczas sobotniego występu muzyka nie bawiła się, nie klaskała, nie śpiewała razem z wykonawcą. Ona stała w bezruchu, oczarowana magią wieczoru. Nie poruszała się w obawie, że nawet najmniejszy ruch mógłby sprawić, że te niezwykłe wrażenia płynące ze sceny mogłyby prysnąć jak mydlana bańka.
Koncert ten wzruszał i wywoływał ciarki. Waglewski otworzył go razem z Leszkiem Możdżerem. Później dołączyli do niego synowie – Fisz i Emade, z którymi wykonał m.in. utwór „Ojciec” pochodzący z płyty „Matka, Syn, Bóg”. Następnie Waglewski i Możdżer akompaniowali Marii Peszek śpiewającej swój utwór „Moje miasto”. Występ zamknęła cała formacja Voo Voo, prezentując perełki z najnowszego albumu „Dobry wieczór” – „Po godzinach” i będącą absolutnym objawieniem „Gdybym”. Artyści zagrali także nieśmiertelne „Nim stanie się tak”, przy którym publika odważyła się nieco pobawić. Mateusz Pospieszalski po raz kolejny dał popis swoich możliwości, jeśli chodzi o grę na saksofonie, ale także, co rzadko ma miejsce, zaprezentował swoje fantastyczne umiejętności wokalne - muzyk w mistrzowski sposób wyśpiewał gardłowo drugą część utworu „Gdybym”.
Galę wręczenia nagród poprowadził Piotr Metz. Laureaci statuetki odbierali z rąk m.in. Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi; Leszka Możdżera, światowej sławy pianisty czy Zbigniewa Krzywańskiego, współzałożyciela Republiki. Idealne zwieńczenie wieczoru stanowił koncert Boba Geldofa. Charyzmatyczny muzyk zaserwował energetyczną mieszankę rocka z odrobiną rytmów funka, reggae i tradycyjnych, irlandzkich pieśni. Artysta zaprezentował swoje największe przeboje, jak chociażby „I Don’t Like Mondays”, „Scream In Vain” czy „Banana Republic”. Wokalista utrzymywał świetny kontakt z publicznością, dzieląc się historiami, które zainspirowały go do stworzenia poszczególnych utworów.
„I Am The Sound” – hasło to idealnie odzwierciedla charakter łódzkiego festiwalu. W każdym z nas płynie muzyka, która go wyróżnia. Wszyscy posiadamy indywidualne brzmienie, które w połączeniu stanowią o różnorodności świata. Ich wielobarwność podniesioną do rangi sztuki muzycznej o walorach artystycznych będących na najwyższym światowym poziomie przedstawił nam w pełnej krasie Soundedit’15.