Gdy na przełomie XIX i XX wieku Polska znajdowała się pod zaborami, naszym rodakom powszechnie przypisywano doszukiwanie się we wszystkich kwestiach powiązań z tak zwaną „sprawą polską”, czyli dążeniami o odzyskanie niepodległości. Postawa ta była tak znana, że na jej temat ukuto nawet dowcip, który w różnych wersjach krążył po całym świecie: otóż, gdy ogłoszono międzynarodowy konkurs literacki na tekst na temat słoni, Anglik dostarczył reportaż „Moje polowania na słonie w południowej Afryce”, Niemiec rozprawę „Wykorzystanie słoni w warunkach bojowych”, Francuz felieton „Życie seksualne słoni”, zaś Polak przyszedł z cokolwiek nietypowym esejem zatytułowanym „Słoń, a sprawa polska”.
Chociaż od chwili odzyskania przez nasz kraj niepodległości minie w tym roku sto lat, to jednak przyszło nam żyć w politycznie trudnych czasach. Kolejne zmiany forsowane przez obecny rząd wzbudzają niepokój co do stanu praworządności w Polsce i nic dziwnego, że głosy troski co do dalszych losów naszego kraju dochodzą z całego świata. W rolę przysłowiowego słonia wcielają się dziś celebryci – na czele z wizytującymi Polskę artystami. Zaledwie przed kilkoma dniami zespół Pearl Jam podczas koncertu w Krakowie wyraził swe poparcie dla kobiet sprzeciwiających się zaostrzeniu w naszym kraju prawa aborcyjnego.
Prawdziwy szok nastąpił jednak w ten weekend. W sobotę wszystkie media obiegła wiadomość o liście otwartym, który do mającego wystąpić kolejnego dnia w Warszawie zespołu The Rolling Stones napisał Lech Wałęsa. Były prezydent Polski zwrócił się do legendarnych muzyków z apelem o wsparcie walki o niezależność sądów.
Wasz wspaniały zespół przyjeżdża do Polski. Ponownie! Ludzie nie mogą się doczekać tego występu. Ale w Polsce dzieją się obecnie złe rzeczy. Prosimy o Waszą uwagę, mając na względzie wybitnych, odważnych ludzi, którzy walczyli o wolność w bloku wschodnim. Ci ludzie wiele poświęcili za wolność słowa i sztuki […]. Wiele osób w Polsce broni wolności, ale potrzebuje wsparcia. Jeśli możecie powiedzieć, lub zrobić cokolwiek, będąc w Polsce, będzie to dla nich naprawdę dużo znaczyć.
– napisał Wałęsa w liście do Stonesów. Zrazu wydawało się mało prawdopodobnym, by wezwanie ikony „Solidarności” miało szansę na doczekanie się jakiejkolwiek reakcji. Wprawdzie Mick Jagger zawsze znany był z wolnościowych, momentami wręcz rewolucyjnych poglądów (wyrażonych choćby w utworze „Street Fighting Man”), jednak zwykle był dość powściągliwy w politycznych wypowiedziach – tym bardziej, jeśli ich tematyka nie dotyczyła jego rodzimej Wielkiej Brytanii. Tym razem jednak postanowił zaskoczyć wszystkich. Jeszcze dobrze nie ucichły ostatnie akordy utworu „Honky Tonk Women”, gdy charyzmatyczny artysta odezwał się do zgromadzonej publiczności w naszym języku.
Polska, co za piękny kraj! Jestem za stary, by być sędzią, ale jestem dość młody, by śpiewać!
– powiedział Mick, nawiązując w ten sposób do reformy usuwającej z Sądu Najwyższego część sędziów ze względu na ukończenie przez nich 65 roku życia – z których sporo powiązanych jest z opozycją polityczną. Artysta, który założoną przez polskiego ustawodawcę górną granicę wieku dla sędziego za nieco ponad 2 tygodnie przekroczy o dekadę, dodał następnie już po angielsku:
Po raz pierwszy przyjechaliśmy do Polski dawno temu, w 1967 roku. Mam nadzieję, że uda wam się zachować to wszystko, co osiągnęliście od tamtego czasu. Niech Bóg będzie z wami.
Jak można było się spodziewać, słowa Jaggera odbiły się szerokim echem w Polsce i na świecie – wystąpienie artysty zostało odnotowane przez takie tytuły prasowe, jak choćby brytyjski „The Guardian”, niemiecki „Die Welt”, amerykański „The Washington Post” oraz liczne telewizje i agencje prasowe z całego świata.
Trudno spodziewać się, by słowa Micka wywołały jakikolwiek faktyczny skutek – raczej należy zakładać, że za kilka dni większość ludzi o nich zapomni, bo znajdzie się inny, świeższy temat, a polski rząd będzie dalej parł w swych działaniach. Jednak sam fakt, że to właśnie Stonesów były prezydent poprosił o zwrócenie uwagi na problem – a oni sami zdecydowali się na ten apel w jakiś sposób odpowiedzieć, choć przecież wcale nie musieli! – pokazuje, z jak wielkimi artystami mamy w tym przypadku do czynienia. The Rolling Stones to zespół, który już od bez mała sześciu dekad jest ważnym elementem światowej kultury i choć w początkach swego istnienia postrzegani byli raczej jako banda rozpitych nastolatków, dziś z całą pewnością stanowią autorytet dla wielu pokoleń ludzi z całego świata – ludzi, którzy inspirację czerpią nie tylko z piosenek Micka i spółki, ale w zasadzie z każdej wypowiedzi, jaka padnie z ich ust.
Na początku tego tekstu wspomniałem o tym, że słoń ze starego przysłowia ma współcześnie twarz gwiazd z pierwszych stron gazet. W minioną niedzielę było to oblicze Micka Jaggera, który ze słoniami rzeczywiście ma wiele wspólnego: w końcu słonie to długowieczne, dumne i mądre zwierzęta, patrzące na świat nieco z góry, dzięki czemu są w stanie dostrzec więcej, niż inne stworzenia – zupełnie jak The Rolling Stones, którzy świat zwiedzili wzdłuż i wszerz, widząc bodaj wszystko, co było warte zobaczenia. Jak wspomniał sam Jagger, w Polsce Stonesi byli po raz pierwszy w 1967 roku – i, jakby na to nie patrzeć, była to zupełnie inna rzeczywistość niż ta, z którą zetknęli się teraz. Od tamtego czasu zmienił się w naszym kraju ustrój, nie mówiąc już o tym, ile rządów zdążyło powstać i upaść. Mam dziwne przeczucie, że gdy o obecnym wszyscy już zdążą zapomnieć – The Rolling Stones wciąż będą trwać na scenie, zarażając pozytywną energią kolejnych fanów!