Nie od dziś wiadomo, że w Polsce kwestia obecności krzyża w miejscach publicznych wywołuje kontrowersje. Podczas gdy zwolennicy państwa świeckiego żądają usunięcia tego symbolu religii chrześcijańskiej z przestrzeni wspólnej, tradycjonaliści chcieliby, żeby eksponować go tak mocno, jak tylko się da. Nieoczekiwanie, w ostatnich dniach dyskusja objęła również rodzimą scenę muzyczną, a "za krzyż" oberwało się zespołowi Tulia.
Chodzi o teledysk do piosenki "Fire of Love (Pali się)", wraz z którą Tulia reprezentować będzie Polskę na tegorocznym Konkursie Piosenki Eurowizji. W pierwotnej, całkowicie polskojęzycznej wersji klipu, na samym początku widzimy członkinie zespołu przechodzące obok przydrożnej kapliczki z krzyżem, charakterystycznej dla wiejskich obszarów naszego kraju. Kilka dni temu opublikowana została nowa, eurowizyjna wersja utworu, w której niektóre fragmenty tekstu zastąpione zostały anglojęzycznymi wstawkami.
Burza rozpętała się, gdy ktoś zauważył, że z klipu zniknęło opisane wyżej ujęcie z krzyżem w tle. W komentarzach, jakie pojawiły się na profilu Tulii pod postem zawierającym nowy teledysk, znajdziemy liczne głosy krytykujące ten ruch – w niektórych z nich dziewczyny są wręcz nawoływane do wycofania swego udziału z Eurowizji!
Najpierw do tej drażliwej kwestii odniósł się sam zespół, publikując na swym profilu na Facebooku następujące oświadczenie:
Niedługo potem dodatkowe wyjaśnienie opublikował wydawca płyt Tulii, Universal Music Polska:
Intencją pracownika Universal Music Polska nie było obarczenie odpowiedzialnością za zmianę w teledysku zespołu Tulia „Fire of Love (Pali się)" Telewizji Polskiej ani żadnego innego podmiotu związanego z występem Tulii na Konkursie Piosenki Eurowizji.
Usunięcie krzyża z teledysku Tulii do piosenki „Fire of Love (Pali się)" wyniknęło wyłącznie z interpretacji przepisów Konkursu Eurowizji i dostosowania czasu trwania teledysku do eurowizyjnej wersji utworu.
W trakcie, gdy odbywały się prace montażowe, zarówno Tulia, jak i przedstawiciele Universal Music Polska, byli w trakcie przygotowań do występu na gali Fryderyków w Katowicach, w związku z czym żaden podmiot nie nadzorował bezpośrednio prac nad montażem teledysku. Również przedstawiciele Telewizji Polskiej nie mieli wpływu i nie uczestniczyli w tych pracach.
Czy te wyjaśnienia można uznać za wystarczające? Ostatni akapit dotyczący obecności zespołu i przedstawicieli wytwórni na Fryderykach wydaje się wprawdzie nieco naciągany (skoro osoby decyzyjne nie miały czasu zajmować się w tym czasie teledyskiem, to może trzeba było kilka dni poczekać z jego publikacją?) – faktem jednak jest, że w regulaminie Konkursu Piosenki Eurowizji w istocie znajduje się punkt, w którym podkreślono, że wydarzenie ma być apolityczne:
The ESC is a non-political event. All Participating Broadcasters, including the Host Broadcaster, shall ensure that all necessary steps are undertaken within in their respective Delegations and teams in order to make sure that the ESC shall in no case be politicized and/or instrumentalized. All Participating Broadcasters, including the Host Broadcaster, shall ensure that no organization, institution, political cause or other cause, company, brand, product or service shall be promoted, featured or mentioned directly or indirectly during the Event. No messages promoting any organization, institution, political cause or other, company, brand, products or services shall be allowed in the Shows and within any official ESC premises and/or event (i.e. at the venue, during the Opening Ceremony, the Eurovision village, the Press Centre, the Press Conferences, etc.). A breach of this rule may result in disqualification. The lyrics and/or performance of the songs shall not bring the Shows, the ESC as such or the EBU into disrepute. No lyrics, speeches, gestures of a political, commercial or similar nature shall be permitted during the ESC.
Oczywiście, można się z tym kłócić, powołując się na liczne przypadki "przemycania" politycznych czy innych istotnych społecznie treści w piosenkach na przestrzeni trwającej ponad sześć dekad historii Eurowizji – choćby nie tak dawne (2016 rok) zwycięstwo Ukrainki Jamali, która w swej piosence "1944" poruszyła temat deportacji Tatarów krymskich w głąb ZSRR, czy dość zabawna propozycja gruzińskiej formacji Stephane & 3G, "We Don’t Wanna Put In" z 2010 roku, w zawoalowany sposób odnosząca się do przywódcy Rosji i jego ówczesnych planów ponownego włączenia krajów kaukaskich w obręb imperium. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie takie przypadki sprawiły, że eurowizyjne przepisy zostały nawet zaostrzone i organizatorzy mocno zabiegają o to, by konkurs był wolny od jakichkolwiek ideologii (w tym religii) – choćby po to, by nie dochodziło do spięć między uczestniczącymi w konkursie krajami i wycofywania ich reprezentantów z udziału w wydarzeniu.
Czy w tym kontekście usunięcie krzyża z klipu wydaje się zasadne? Kwestia nie jest prosta do rozstrzygnięcia. Biorąc pod uwagę "ludowy" charakter Tulii, można by się bowiem pokusić o tezę, że przydrożne kapliczki stanowią tak powszechny widok na polskiej wsi, iż dla mieszkańców naszego kraju stanowią w obecnych czasach element folkloru o charakterze nawet w mniejszym stopniu religijnym, niż czysto krajobrazowym – i ta, którą widzimy w pierwotnej wersji teledysku, stanowi w nim wyłącznie część tła, nie zaś celowo wyeksponowany symbol wiary chrześcijańskiej. W przeszłości zresztą zdarzało się już, że w Eurowizji brały udział piosenki zobrazowane teledyskami, w których da się dostrzec krzyże (żeby daleko nie szukać, choćby zeszłoroczna propozycja z Mołdawii). I nie ma w tym nic dziwnego – od wczesnego średniowiecza Europa zamieszkana jest głównie przez wyznawców wielu odłamów chrześcijaństwa, świątyń znajdziemy w niej od groma, więc siłą rzeczy w ukazanym w teledyskach krajobrazie mogą się przewijać kościoły i inne obiekty sakralne. Patrząc na sprawę z tego punktu widzenia, można by rzec, że pracownik wytwórni odpowiadający za przemontowanie klipu wykazał się lekką nadgorliwością – bo skoro nie może być tu mowy o żadnej ideologii, a jedynie o szeroko pojęty krajobraz... to po co było usuwać z teledysku tę nieszczęsną kapliczkę?
Z drugiej jednak strony, jak mówi stare polskie przysłowie (o którym pamiętać powinny osoby najgłośniej protestujące przeciw usunięciu krzyża z teledysku!), "strzeżonego Pan Bóg strzeże". Jeśli aktualne przepisy konkursu wyraźnie zabraniają umieszczania w piosenkach czy teledyskach treści nawiązujących do jakiejkolwiek ideologii, i to pod groźbą dyskwalifikacji – to czy powinniśmy nakłaniać dziewczyny z Tulii do tego, by mimo wszystko ryzykowały swój udział w wydarzeniu, o którym jeszcze nie tak dawno nie śmiały nawet marzyć, tylko po to, by do teledysku wróciło mniej lub bardziej celowo wycięte z niego, a trwające ledwie 2 sekundy (sic!) ujęcie z krzyżem, a wręcz urządzać na nie nagonkę za jego usunięcie?
Proszę Państwa – Konkurs Piosenki Eurowizji to nie pielgrzymka czy krucjata, a muzyczne święto. Dziewczyny z Tulii jadą tam po to, by zaśpiewać i... wygrać ten konkurs, rozsławiając Polskę w taki sposób, jak potrafią – poprzez fantastyczną muzykę i swą barwną, pełną nawiązań do rodzimego folkloru prezencję. Dajmy im robić swoje, a nawoływanie "Gdzie jest krzyż?!", które w kończącej się właśnie dekadzie słychać w polskiej przestrzeni publicznej aż za często, zostawmy sobie na inne, bardziej dla niego odpowiednie, okazje i miejsca. A najlepiej – w ogóle je sobie odpuśćmy, bo wydaje się, że w obecnych czasach mamy jako społeczeństwo mnóstwo ważniejszych problemów.
Przypomnijmy, że finał tegorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji, w którym weźmie udział Tulia, odbędzie się od 14 do 18 maja w izraelskim Tel Avivie. Niezależnie od naszych poglądów politycznych czy religijnych – zachęcam do trzymania kciuków za Tulię. Dziewczyny naprawdę na to zasługują – a czy w teledysku jest krzyż, czy go nie ma, sama piosenka jest naprawdę świetna!
MG
konsultacja merytoryczna: Oliwia Cichocka