Z dniem wczorajszym rozpoczęło się to, co wielu wróżyło (albo wręcz pragnęło tego) już co najmniej 3 lata temu. Zespół One Direction - najpopularniejszy obecnie brytyjski boysband, a także największy brytyjski fenomen od czasów The Beatles - stracił jednego ze swoich członków.
Zayn Malik - od dnia wczorajszego ex-członek One Direction (na zdjęciu pierwszy od lewej) - swoją decyzję o odejściu z zespołu, który współtworzył od samego początku istnienia grupy w X-Factorze, tłumaczył chęcią normalnego życia z dala od świateł relfektorów. Absolutnie zrozumiałe. Tak wielka sława jaka spadła na chłopaków w młodym wieku od razu po udziale w X-Factor i wydaniu pierwszego singla w 2011 roku, jest naprawdę potężnym obciążeniem psychicznym. Młodzi członkowie zespołu (najstarszy z chłopaków, Louis Tomilson w grudniu skończy 24 lata, najmłodszy Harry Styles ma lat 21) mogli na nią nie być gotowi.
Rozpady boysbandów/girlsbandów nie są niczym zaskakującym. Nie licząc Backstreet Boys, którzy do dzisiaj grają koncerty i nagrywają płyty, wszystkie tego typu zespoły rozpadały się prędzej czy później. Nierzadko po wielu roszadach w składach. Czasem wystarczało odejście jednej osoby, by później i tak wszystko trafił szlag. Wystarczy wspomnieć że początek końca Spice Girls zaczął się od odejścia Geri Halliwell.
Cofnijmy się jednak w czasie na moment, a zdamy sobie sprawę, że One Direction dokonało czegoś przełomowego. Oczywiście, w kwestii muzyki jaką żyją gimnazja. Pamiętacie jeszcze, jak w pierwszej dekadzie 2000 idole nastolatek stracili swoją uroczą niewinność? Jeszcze niedawno przed tym rządzili dykretnie skropione deszczem boysbandowe torsy i wypacykowane dziewczynki w krótkich spódniczkach. Potem nastąpiła era pop-rockowych/pop-punkowych idoli z wymalowanymi twarzami i koszulkami z trupimi czachami, a triumfy święciły zespoły o image'u emo - jak My Chemical Romance, Tokio Hotel czy Blog 27.
Teksty utworów również dalekie były od idealizacji życia młodocianych. W tamtych czasach nastolatki mówiły wprost że miały poważne problemy i identyfikowały to z utworami swoich idoli. Nastąpiła w tych czasach swoista gloryfikacja buntu i mroku (jednak wciąż zapakowanego w barwy MTV i bravo).
W tamtych latach One Direction nie miałoby racji bytu. A jeśli już - to na pewno nie z takim multiplatynowym sukcesem jaki odniosło przez swoje cztery lata działalności. Oni, ze swoją niewinnością nie pasowaliby do tamtej dekady. Weszli niemal idealnie w moment, kiedy kult nastoletniego harcore'u już się pomału opatrzył i zaproponowali zupełnie coś odwrotnego - ładnie opakowane nastoletnie miłości i radości. I tak to u nich działa od czterech lat. Muzyka dla młodzieży odzyskała niewinność.
To właśnie zrobiło swoją muzyką One Direction i wszyscy, którzy będą po nich. Teraz fani zespołu - mimo że załamani błagają swego idola o zmianę zdania - powinni dać tę niewinność odzyskać Zaynowi Malikowi, który stracił ją wraz z milionowym sukcesem singla What Makes You Beautiful.