Uda się dopiero na przypadającą w 2017 roku okrągłą, trzydziestą rocznicę wydania debiutanckiej płyty „Appetite For Destruction”, czy może jednak wcześniej? Bo szanse, że TO się uda są obecnie większe niż kiedykolwiek wcześniej. TO, czyli powrót Guns N' Roses ze Axlem, Slashem i Duffem w składzie.
Wystarczył wywiad Slasha, w którym gitarzysta przyznał, że jego relacje z wokalistą Gunsów są obecnie bardzo dobre, by machina spekulacji ruszyła pełną parą. Ewentualna płyta i trasa (czy nawet tylko jedno okazyjne tournée) byłyby prawdziwą żyłą złota dla rekinów showbusinessu. Coś mi się wydaje, że takiej okazji do zarobienia paru dolców już nie wypuszczą z rąk. Zaczną się targi, negocjacje, ustalenia... pewnie kilku prawników też nieźle zarobi przy okazji.
Pal licho jednak zakulisowe gierki! Gdyby do reaktywacji Gunsów byłaby to nie lada sensacja, a bilety na koncerty sprzedawałyby się pewnie na pniu. Zresztą... sam chętnie, bym się na taki występ wybrał (Gunsi to wciąż jedno z moich niespełnionych marzeń, koncertu Axl Rose Band w Rybniku nie liczę), byle nie na warszawski Stadion Narodowy z jego „krystaliczną jakością dźwięku”...