Zapraszamy na nasz wywiad z członkami zespołu Killing Silence: Przemkiem, Ryanem oraz Pecem . O niedawno wydanym albumie, pasji do muzyki oraz o szeroko rozumienym rock’n’rollu rozmawiał z nimi Przemek Kokot.
Przemek Kokot, wyspa.fm: Nie tak dawno wydany został wasz pierwszy, pełny album studyjny. A więc jak wrażenia z samego nagrywania krążka, czy wszystko przebiegło tak jak zamierzaliście?
Ryan: Cały proces nagrywania był bardzo przyjemny i profesjonalny. Przemysław Wejmann z Perlazza Studio dba o swoich klientów, a swoją pracę wykonuje z pasją.
Przemo: Trochę doświadczeń z pracy w studio mamy - czy to w tym, czy w innych projektach - więc można powiedzieć, że wiedzieliśmy co nas czeka. Jednak tak naprawdę, to po raz pierwszy mieliśmy styczność z realizatorem tak bardzo zaangażowanym i inspirującym nas do kombinowania podczas sesji nagraniowej. Dzięki temu kilka numerów nabrało nowego „kształtu”, a z samego studia wynieśliśmy sporo dobrych porad, które pomogą nam efektywniej tworzyć materiał na nową płytę.
Pecu: W dodatku Przemek Wejmann to człowiek, który bardzo dba o higienę pracy, atmosferę w studiu. Na wszystko jest odpowiedni czas. Nie ma gonienia, aby zrobić jak najwięcej na siłę, ale nie ma też marnowania czasu na jakieś bezproduktywne działania. Dzięki czemu sesja nagraniowa poszła bardzo sprawnie i dała nam dużo satysfakcji. A efekty najlepiej ocenić samemu słuchając naszej płyty!
Jakie są wasze główne inspiracje muzyczne? Czy są one wspólne dla wszystkich członków zespołu czy też przeciwnie – zespół składa się z indywidualności, które dzięki różnorodności potrafią tworzyć tak wyjątkową muzykę?
Ryan: Ja nie mam jednej inspiracji, ale zawsze czymś specjalnym był dla mnie Pink Floyd. Wszyscy uwielbiamy Foo Fighters, Alter Bridge, Alice in Chains. Ale nasze numery nie zawsze są w tych klimatach.
Przemo: Interesują nas podobne klimaty muzyczne, ale na szczęście każdy z nas słucha też innej muzy i dzięki temu źródło naszych inspiracji jest bardzo szerokie. Ja np. słucham holenderskiego popu chrześcijańskiego.
Pecu: Wspólnym mianownikiem naszych zainteresowań muzycznych jest rock. Wszyscy wychowywaliśmy się na klasykach tego gatunku. Ale im dalej w las, tym więcej drzew. Każdy ma więc także swoje muzyczne rejony. Dużo rozmawiamy o muzyce, wymieniamy się nią. Czasami skutecznie, czasami niekoniecznie (śmiech). Ja oprócz rocka bardzo lubię klimaty jazzowo-funkowo-fusionowe (nie cierpię tego szufladkowania gatunków muzycznych), w moim odtwarzaczu często gości Snarky Puppy, Marcin Nowakowski, Michał Grott, Under Influence Of Giants. A od kilku tygodni zasłuchuję się w twórczości Kasi Kowalskiej. Najnowszy singiel Kasi, zatytułowany „Aya”, po prostu wgniótł mnie w ziemię.
W obecnym składzie występujecie od początku tego roku. Z czym były związane poprzednie zmiany kadrowe? Macie jednego lidera w kapeli, czy decyzje demokratycznie podejmowane są przez wszystkich?
Przemo: Czasem tak w życiu bywa, że coś nie gra trzeba coś lub kogoś zmienić, aby wszystkie trybiki w stworze jakim jest zespół, zaczęły współpracować. Większość decyzji podejmujemy wspólnie.
Pecu: Zmiany kadrowe to zawsze bardzo trudny czas dla życia kapeli. Ale niestety czasem są konieczne. Za każdym razem przyczyny są totalnie różne, nie da się wrzucić wszystkiego do jednego worka i udzielić jednej, konkretnej odpowiedzi na twoje pytanie.
Ryan: Pracujemy jako zespół. We’re all the leaders! (śmiech). Ja jestem frontmanem, ale bez Peca, Przema, Konka i Dawida Killing Silence nie mogłoby istnieć.
Wracając jeszcze trochę do waszej przeszłości – macie na koncie już naprawdę sporo sukcesów. Jednym z nich niewątpliwie był występ na Impact Festiwal przed samym Black Sabbath. Jakim przeżyciem było dla was dzielenie tej samej sceny (a może nawet minięcie się na backstage) z taką legendą?
Ryan: Generalnie było super. Granie na takim festiwalu jest zajebiste, ale niestety nie mieliśmy okazji poznać Ozzy'ego. Oczywiście mieliśmy wejście na jego koncert, był niesamowity!
Przemo: Niestety, nie było dane nam się nawet do nich zbliżyć, ale fakt…impreza naprawdę bardzo udana. Myślę, że będziemy ją, jak i wygrany Antyfest, wspominali jeszcze bardzo długo.
Jakiś czas temu w recenzji waszej płyty napisałem, że takie zespoły jak Killing Silence pokazują, że prawdziwy rock’n’roll nie umiera i nadal ma się bardzo dobrze. Na ile to stwierdzenie jest waszym zdaniem prawdziwe?
Ryan: Wydaje mi się, że rock wcale nie umiera. Staramy się pokazywać, że są młode, zaangażowane zespoły, które starają się utrzymywać ten gatunek muzyczny przy życiu. Mamy nadzieję, że mu pomożemy!
Przemo: Moim zdaniem, gatunek ten cały czas ma się dobrze. Tylko jest jeden problem, tak samo jak z innymi gatunkami…internet, youtube. Mam wrażenie, że kiedyś ludziom bardziej się chciało chodzić na koncerty niż teraz. Ok, są duże imprezy z wielkimi nazwami, ale mentalność niektórych jest inna niż 10-15 i więcej lat temu. Nie sądzę, aby to się zmieniło… a szkoda.
Pecu: Temat jest bardzo złożony, trudny, ale i ciekawy. Ja podobnie jak moi koledzy również nie uważam, aby rock’n’roll umierał. A wręcz przeciwnie, myślę, że nadchodzi jego renesans (o ile już nie trwa). Wystarczy przełączyć ogólnopolskie, komercyjne stacje radiowe na mniejsze, tematyczne rozgłośnie lub samemu pogrzebać w necie, by przekonać się ile fantastycznej muzyki rockowej powstaje w Polsce i na świecie. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek było tyle świetnie grających rocka kapel. To prawda, że nie przebijają się one do mainstreamu, nie uświadczysz ich w telewizji śniadaniowej, ale czy o to chodzi w rock’n’rollu? Wiele osób „z branży” utyskuje, że płyty się nie sprzedają, ludzie nie przychodzą na koncerty tak jak kiedyś. To prawda, ale te czasy już nie wrócą i my, urodzeni w latach 80’, oraz nasi starsi koledzy musimy to zrozumieć. Lamenty rock’n’rollowych oldboyów, że kiedyś to było dobrze, a teraz jest źle, tego nie zmienią! Nowe technologie przewróciły i wykręciły nasz świat do góry nogami. Trzeba robić swoje i odnajdywać się w tej rzeczywistości (nowej dla nas, ale zupełnie naturalnej dla obecnych nastolatków). Jeśli w muzyce będzie pasja i zaangażowanie to znajdą się też i tacy, którzy kupią płytę (albo odsłuchają w serwisie streamingowym) oraz przyjdą na koncert. Może nie od razu w tysiącach, ale z płyty na płytę, z koncertu na koncert będzie ich coraz więcej. Nie od razu Rzym zbudowano. I nikt, nie mówił, że będzie łatwo!
Szeroko rozumiana muzyka rockowa to też pewnego rodzaju styl życia czy też podejście do niego, potrzeba wolności. Jak to wygląda w waszym przypadku? Jesteście spokojnymi przedstawicielami ostrej muzyki, czy jednak lubicie od czasu do czasu pokazać przysłowiowe rogi?
Przemo: Ogień i rogi w trasie i na scenie, a w domu ciepłe papcie i herbatka z miodem (śmiech).
Jakie są wasze najbliższe plany, zarówno promocyjne, koncertowe jak i wydawnicze?
Przemo: Aktualnym priorytetem jest dla nas wiosenna trasa koncertowa, podczas której chcemy odwiedzić kilka a może i kilkanaście miast w Polsce. Oprócz tego kolejny singiel z klipem, a w dalszej perspektywie drugi album. Ale przede wszystkim koncerty, koncerty i jeszcze raz koncerty.
Pecu: A najbliższy koncert już 8 stycznia w warszawskiej Proximie! Będziemy dzielili scenę z kilkoma fantastycznymi wykonawcami - i to w szczytnym celu. Po najświeższe informacje z naszego obozu zapraszamy na nasz facebookowy profil.
Czego mógłbym wam życzyć na najbliższy czas?
Przemo: Wytrwałości w działaniu i spotykania właściwych ludzi na naszej drodze.
Ryan: Sukcesu na tym ciężkim rynku muzycznym, więcej koncertów i fanów! My kochamy muzykę, kochamy to co robimy i chcemy się tym dzielić z ludźmi…. Nie tylko w Polsce!