Tom Angelripper (Sodom): "W polskich fanach wciąż żywy jest duch metalu z lat osiemdziesiątych!"

Tom Angelripper (Sodom): "W polskich fanach wciąż żywy jest duch metalu z lat osiemdziesiątych!"

Już wkrótce w Katowicach, po kilku latach przerwy, odbędzie się kultowy festiwal Metalmania. Jedną z gwiazd tegorocznej edycji będzie legenda thrash metalu - niemiecki zespół Sodom. Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z liderem Sodom - Tomem Angelripperem.

Rozmowę w imieniu wyspa.fm przeprowadziła Oliwia Cichocka.

Oliwia: Co sprawiło, że w początkach istnienia Sodom zdecydowałeś o zmianie stylu zespołu z blackmetalowego na thrashmetalowy?

Tom: O rany, to było tak dawno temu! (śmiech). Nasza pierwsza płyta, "Obsessed By Cruelty", była w dużym stopniu inspirowana twórczością grupy Venom, której byłem wielkim fanem - podobnie jak pozostali członkowie zespołu. Ale wkrótce po wydaniu tej płyty zmienił nam się skład. Dołączył do nas wtedy nowy gitarzysta, Frank, i on przekonał mnie do pójścia w nieco innym kierunku. Sam nie bardzo miałem zresztą ochotę pisać kolejnych tekstów nawiązujących do tematyki okultyzmu czy satanizmu - chciałem zacząć tworzyć piosenki o polityce, wojnie, ogólnie - o prawdziwym życiu. Dość łatwo dałem się przekonać Frankowi do tego, byśmy zaczęli grać thrash metal, którego stylistyka bardziej pasuje do takiej "życiowej" tematyki. A przy okazji, okazało się, że muzycznie też znaleźliśmy się na właściwym kursie.

Oliwia: Wspomniałeś o zmianie gitarzysty - a wiemy, że była to jedna z pierwszych, ale nie ostatnia zmiana w składzie Sodom. Jak radziłeś sobie z ciągłą rotacją w zespole?

Tom: To za każdym razem jest ciężkie przeżycie - prawie jak restart zespołu od nowa. Za każdym razem trzeba znaleźć kogoś na zastępstwo, tworzyć od nowa setlisty i uczyć się grać w zmienionym składzie. Jest to trudne, ale czasem jest tak, że trzeba to zrobić dla dobra zespołu - na przykład odejście Witchhuntera było spowodowane jego problemami alkoholowymi, przez które nie wywiązywał się właściwie ze swoich obowiązków - nie pojawiał się na próbach czy nawet na koncertach. Ale zawsze staram się dbać o to, by skład pozostawał niezmieniony tak długo, jak się tylko da - raz, że bardzo przywiązuję się do członków zespołu, a dwa, że nie chcę tracić czasu na rozpoczynanie wszystkiego od nowa po raz kolejny.

Oliwia: Gdy byłeś młody, spodziewałeś się, że Sodom odniesie taki sukces?

Tom: Nie, coś Ty! (śmiech). Gdy się jest młodym muzykiem, gra się przede wszystkim dla przyjemności, dla samego faktu tworzenia i grania swoich własnych utworów. Ale gdy w 1983 roku udało nam się podpisać pierwszy kontrakt płytowy z wytwórnią Steamhammer, byłem jednocześnie zaskoczony i przeszczęśliwy. Nagle z amatorów przeistoczyliśmy się w profesjonalny zespół i szef wytwórni kazał nam przestać pić, a zacząć tworzyć muzykę (śmiech). A potem pojechaliśmy po raz pierwszy do studia w Berlinie i to wszystko było dla nas takie niesamowite - ten cały sprzęt, miksowanie i inne rzeczy związane z profesjonalnymi nagraniami. To był jednak tylko początek - w ogóle się nie spodziewałem wtedy, że po tylu latach wciąż będziemy istnieć, i do tego jako ważna część metalowej sceny. Kiedy podpisaliśmy tamten kontrakt, zrezygnowałem z pracy w kopalni i na szczęście nigdy nie musiałem tam wracać - a wszystko dzięki muzyce. To był dla mnie naprawdę milowy krok w życiu. A potem staliśmy się znani na całym świecie, zostaliśmy docenieni przez prasę i fanów - ale na początku na pewno nie zakładałem, że ja i reszta chłopaków zostaniemy gwiazdami rocka.

Oliwia: W takim razie, co doprowadziło Sodom do tego punktu, w którym zespół jest teraz: ciężka praca, czy raczej w większym stopniu szczęście?

Tom: Przede wszystkim, praca! Dla mnie to jest naprawdę pełen etat - nie jestem w zespole tylko muzykiem, ale także managerem. A poza tym mam przecież jeszcze poboczne projekty, choćby mój drugi zespół Onkel Tom. Prawda jest taka, że często muszę pracować od rana do wieczora. Ludzie z zewnątrz nawet nie zdają sobie sprawy, jak ciężka to robota - trzeba pisać piosenki, jeździć do studia na próby i nagrania, grać mnóstwo koncertów i jeszcze ogarniać to wszystko organizacyjnie. Oczywiście, nie narzekam, bo właśnie takiego życia chciałem!

Oliwia: Wspomniałeś o swoim projekcie Onkel Tom, który z założenia jest czymś zupełnie innym, niż Sodom. Skąd w ogóle wziął się pomysł stworzenia takiego zespołu?

Tom: To stało się, kiedy Sodom miał akurat małą przerwę - mniej więcej jednocześnie zespół opuścił i gitarzysta, i perkusista. Udałem się wtedy do mojego producenta i powiedziałem mu, że chciałbym stworzyć trochę luźniejszy projekt, grający utwory z tekstami po niemiecku. I to właśnie on wpadł na pomysł, by nagrać jakieś folkowe, tradycyjne kawałki czy utwory w pijackim klimacie, ale w rockowej czy metalowej aranżacji. Wybraliśmy sporo utworów, które pasowałyby do całej koncepcji, a potem zaprosiłem kilku znajomych muzyków do gościnnego udziału w tym projekcie. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek miał tyle zabawy przy nagrywaniu, co wtedy! A poza tym - fajnie było wreszcie nagrać coś w rodzimym języku, bo chociaż w Sodom zdarzyły się nam pojedyncze utwory po niemiecku, to tu po raz pierwszy był to cały album. To było coś naprawdę świeżego! Zespół cały czas istnieje, 2 lata temu wydaliśmy album zatytułowany "H.E.L.D." i ciągle sprawia mi to mnóstwo radości. Ale oczywiście to Sodom pozostaje moim najważniejszym projektem i głównie jemu poświęcam swój czas i siły.

Oliwia: Świętujecie właśnie 35-lecie istnienia Sodom. To mnóstwo czasu, więc na pewno wiele się zmieniło w Twoim spojrzeniu na zespół...?

Tom: Myślę, że wszyscy w Sodom stajemy się po prostu coraz starsi i coraz mądrzejsi (śmiech). Ale przede wszystkim - wydaje mi się, że to cały przemysł muzyczny się bardzo zmienił przez te wszystkie lata. Nie da się tego porównać z latami osiemdziesiątymi. To były czasy, gdy na metalowej scenie wszyscy byliśmy jak jedna, wielka rodzina. Teraz jest tak jakoś... ciaśniej. Powstaje coraz więcej zespołów, które też chcą coś osiągnąć, więc mniej jest rodzinnej atmosfery, a więcej czysto rynkowej konkurencji. Kontrakty płytowe też stają się coraz mniej korzystne dla zespołów - więc czasami po prostu łapie nas wszystkich potężny wkurw! Ale to nieważne! W Sodom staramy się po prostu dalej robić swoje, bo kochamy metal i uwielbiamy tworzyć nową muzykę. Staramy się nigdy nie oglądać na inne zespoły - po prostu załatwiamy dla siebie tak dobre kontrakty i studia nagraniowe, jak tylko się da. Nie wtykamy nosa w sprawy innych - po prostu zajmujemy się tylko sobą i naszą muzyką. Sodom ma to szczęście, że dorobiliśmy się wśród fanów swoistej, kultowej pozycji, więc wielu promotorów zwraca się do nas z propozycją zagrania koncertów. Rozmawiamy też z wytwórnią o nowej płycie w przyszłym roku, więc Sodom na pewno da o sobie usłyszeć w najbliższym czasie!

Oliwia: Miałam nadzieję, że właśnie coś takiego powiesz! Już za 2 miesiące macie w planach występ w Polsce, na festiwalu Metalmania - czy słyszałeś wcześniej o tej imprezie?

Tom: No pewnie! Nie graliśmy wprawdzie jeszcze na samej Metalmanii, ale miejsce, gdzie się ona odbywa, jest mi doskonale znane - w Spodku występowaliśmy bodaj w 1989 roku na imprezie, która nazywała się Metal Battle. To był w ogóle pierwszy raz, gdy graliśmy w tak wielkiej hali. Nie mogliśmy uwierzyć, że tak wiele osób przyszło na nasz koncert - już pod halą stało mnóstwo ludzi krzyczących nazwę zespołu. Nie pamiętam, ile wtedy było ludzi na koncercie - chyba jakieś 15 tysięcy - ale na pewno świetnie się wtedy bawiliśmy! Mam gdzieś zdjęcia z tego koncertu, to niesamowita pamiątka. Do tamtej pory graliśmy głównie klubach i dopiero od koncertu w Spodku weszliśmy na większe sceny. To było dla nas naprawdę wyjątkowe wydarzenie. Od tamtej pory graliśmy jeszcze kilkakrotnie w Polsce i za każdym razem czuję się tu fantastycznie. Może to dlatego, że w polskich fanach wciąż żywy jest duch metalu z lat osiemdziesiątych? W Polsce mieszkają prawdziwi fani metalu, którzy czują tę muzykę jak mało w którym miejscu na świecie - chyba jeszcze tylko w Ameryce Południowej ludzie potrafią się tak świetnie bawić na metalowych koncertach.

Oliwia: W takim razie - czy chciałbyś przekazać coś polskim fanom Sodom przed występem na Metalmanii?

Tom: Nie mogę się już doczekać tego koncertu - kocham polskich fanów, kocham polskie jedzenie i kocham Spodek! To niesamowite uczucie zagrać tu znowu po tylu latach i mam nadzieję, że wszyscy będziemy się wspaniale bawić!

Oliwia: Wielkie dzięki za rozmowę!

Komentarze: