Maciek Balcar: "Nawet najprostsze granie i absurdalne pomysły mogą przełożyć się na fajną piosenkę"

Maciek Balcar: "Nawet najprostsze granie i absurdalne pomysły mogą przełożyć się na fajną piosenkę"

Maciek Balcar, obecny wokalista zespołu Dżem, wydał właśnie kolejną solową płytę, zatytułowaną "Struś". Z tej okazji ucięliśmy sobie z nim krótką pogawędkę, podczas której opowiedział nam co nieco o "Strusiu", swych artystycznych inspiracjach i marzeniach. Zapraszamy do lektury!

Rozmowę przeprowadził Sebastian Griszek

SEBASTIAN: To już chyba staje się powoli tradycją, że co dwa lata w okresie ferii zimowych Maciej Balcar wydaje solową płytę. Taki cykl wydawniczy sobie kiedyś zaplanowałeś?

MACIEK: Podczas pracy nad płytą "Ruletka" w 2015 roku uświadomiłem sobie, że słuchacze oczekują moich solowych płyt, a ja mam przecież ciągle coś do opowiedzenia. W dodatku mój macierzysty zespół, Dżem, to panowie, którzy już tyle wspaniałych rzeczy w życiu zrobili i nie musząc nic nikomu udowadniać, nie mają już takiego ciśnienia na nagrywanie nowych płyt. Uważam, że tym bardziej powinienem ten wolny czas wykorzystywać na swoje solowe wydawnictwa. Samo pisanie do szuflady w pewnym momencie przestaje mieć sens. Bo ileż można pisać z myślą, że może kiedyś się to przyda? Przy "Ruletce" właśnie przyszedł mi do głowy pomysł, aby stworzyć cykl wydawniczy i co dwa lata prezentować słuchaczom album z nowymi piosenkami.

W zamyśle to miał być tryptyk czy coś więcej?

Zdecydowanie coś więcej.

Czyli rozumiem, że za dwa lata możemy spodziewać się kolejnego wydawnictwa?

Tak. Absolutnie.

Póki co, może nie wybiegajmy jednak tak daleko w przyszłość i porozmawiajmy o Twojej najnowszej płycie zatytułowanej "Struś". Co czuje artysta w przeddzień premiery płyty? Jakie emocje teraz Ci towarzyszą?

Jak każdy muzyk, mam marzenie aby jakimś szerszym kanałem trafić do słuchaczy. Nie jest to na pewno muzyka królująca na listach przebojów, nie śpiewam niestety o miłości w Zakopanem, a raczej prowokuję do skupienia i myślenia. Siłą rzeczy, nie spodobam się naszym mainstreamowym rozgłośniom. Ci, którzy wiedzą, że ukaże się nowa płyta, czekają na nią, są świadomi, czego mogą się spodziewać i chcą tę płytę mieć. Nie zaproponuję im czegoś z innej orbity. To będzie taka sama muzyka, jaką dotychczas mogli usłyszeć na koncertach i płytach wcześniejszych. Jak zwykle w takich sytuacjach, w przeddzień premiery dochodzi do rozważań, jak dotrzeć do tych słuchaczy, którzy słuchają podobnej muzyki, ale o solowym Balcarze, z różnych powodów, jeszcze nie słyszeli...

Jak już wspomniałeś, słuchacze wiedzą czego mogą spodziewać, jakiej muzyki mogą się spodziewać na płycie. Jednakże tym razem, w odróżnieniu od poprzednich płyt, "Struś" jest płytą bardziej akustyczną. Co Cię skłoniło, żeby pójść właśnie w tą stronę?

Za każdym razem, gdy wydawałem nową płytę (tak było w przypadku "Ruletki" i "Znaków"), robiłem trasę koncertową elektryczną, a potem w lata parzyste, akustyczną. I muszę przyznać, że te akustyczne koncerty swobodniej nam się grało. Może dlatego, że na akustykach można stworzyć bardziej intymny klimat, niż to ma miejsce podczas elektrycznego koncertu. Łatwiej i sprawniej też robimy próby dźwiękowe, szybciej ustawiamy satysfakcjonujące brzmienie. Ta ostatnie trasa koncertowa, akustyczna, z zeszłego roku skłoniła mnie do nagrania płyty akustycznej, jestem z tego pomysłu bardzo zadowolony.

Oprócz oczywiście konwencji akustycznej, wychwyciłem na płycie elementy folkloru czy etniczne smaczki. Skąd czerpiesz inspiracje?

Zewsząd. Słucham swojej ulubionej muzyki, są to Dave Matthews Band czy John Butler Trio, słucham sporo okolic bluesa, to daje mi inspiracje. Ale dużo też eksperymentuję, robię sobie jakieś loopy dźwiękowe, bawię się muzyką. I stąd biorą się te dźwięki. Z kolei na próbach koledzy z zespołu też podrzucają jakieś propozycje. Często jest to jakaś wypadkowa z tego, co wspólnie czujemy.

Podczas słuchania płyty, spodobały mi się solówki w wykonaniu skrzypiec i gitary, kiedy te dwa instrumenty się na wzajem uzupełniają. To też powstało podczas prób?

Nie. Tego typ rozwiązania zdarza nam się stosować nagminnie w czasie koncertów. Postanowiliśmy takie zagrywki umieszczać na płycie i to otwiera nam furtkę do tego, aby trochę bardziej otwierać utwory i grać je w taki bardziej jamowy sposób na koncertach. Wiele utworów z mojego repertuaru mam konstrukcję, która pozwala, by na koncertach móc popłynąć i pograć sobie otwarte solo.

Dlaczego tytuł płyty to "Struś"?

Zazwyczaj staram się tytułem jednego z utworów nazwać płytę. Wybieram piosenkę, która w moim przekonaniu najlepiej reprezentuje dany album i nadaje taki tytuł całej płycie.

To dlaczego uważasz, że piosenka "Struś" reprezentuje ten album?

A uważasz, że nie reprezentuje?

Nie. Ale musiałeś się czymś kierować wybierając ten utwór na tytuł płyty?

Generalnie kompozycja była zrobiona ad hoc. Nie był to utwór, po którym się czegoś wielce spodziewałem. W dodatku dostałem do niego tekst, który wydawało mi się, że nie bardzo pasuje do utworu. Nagrałem takiego pilota, wysłałem chłopakom, oni dograli instrumenty i nagle powstała całkiem fajna piosenka. Wyskoczyła jak Filip z konopii. I może właśnie to zaskoczenie, zmiana oblicza tego utworu, spowodowało, że "Struś" został wybrany na tego reprezentanta. Fajnie pokazuje nasz proces twórczy. I dowodzi, że nawet najprostsze granie i absurdalne pomysły mogą przełożyć się na fajną piosenkę.

Na płycie spełniasz się kompozytorsko. Teksty pisze dla Ciebie ktoś inny?

Tak. Teksty pisze kilku znajomych. Jeden z tekstów jest z konkursu.

Może coś więcej opowiedzieć o tym konkursie?

Wśród fanów ogłosiłem konkurs. I spośród wszystkich nadesłanych tekstów wybrałem ten, moim zdaniem, najlepszy. Pani Kamila Robaszyńska przesłała tekst zatytułowany "Niewiarygodnie", spodobał mi się i zrobiłem do niego muzykę.

Trudno jest interpretować czyjeś teksty?

Nie, jeżeli tekst do mnie przemawia. Muszę się identyfikować z tekstem. I to jest chyba moja największa bolączka. Mógłbym śpiewać naprawdę dziwne rzeczy, muzycznie pogmatwane i nie byłby to dla mnie problemem. Mam za to problem z tekstami, których nie rozumiem, albo się z nimi nie identyfikuję. Czasami jestem proszony przez młodych ludzi o zaistnienie w ich piosence, i pomimo, że bardzo fajnie grają, mam problem z tekstem i nie potrafię tego przeskoczyć. Generalnie najpierw wybieram teksty, następnie składam do tego muzykę i taką pracę lubię najbardziej.

Podczas pracy nad płytą, zlecasz napisanie tekstów i później spośród nich wybierasz te najlepsze? Czy może w jakiś sposób kontrolujesz ten proces powstawania tekstów?

Różnie to jest. Przy okazji tej płyty, Wojtkowi Byrskiemu, dając "Strusia" powiedziałem - napisz coś do tego, a z kolei dając "Tęczę" opowiedziałem całą historię. Opisałem mu postać malarki w depresji, która nie wie jak wybrnąć z niej. Wszystkie kolory mieszają jej się w szarość i nie umie się z tego wyrwać. I z tego Wojtek napisał "Tęczę".

7 lutego, dzień przed premierą płyty, rozpoczyna się trasa koncertowa promująca Album "Struś". 18 koncertów w 18 dni, dzień po dniu. Trudno się gra taką trasę?

Jest to duże wyzwanie, aczkolwiek nie jest to niemożliwe. Najzwyczajniej w świecie, trzeba dbać o higienę pracy. W sytuacji kiedy my sami rozkładamy sprzęt na scenie, robimy próbę, po koncercie ładujemy samochód, a następnego dnia musimy zrobić te kilkaset kilometrów do następnego miasta, jest wręcz wymagana ta higiena pracy. Kiedy jest miły wieczór i nie mamy za daleko do następnego miasta, to możemy sobie usiąść i porozmawiać do północy. Ale też zdarzają się takie wieczory, że schodzimy ze sceny, pakujemy samochód, na hotelowej recepcji mówimy sobie "dobranoc" i idziemy do swoich pokoi odpocząć.

Realizujesz się jako frontman zespołu, który ma już status legendy, jako artysta solowy, ale też jako aktor filmowy i teatralny. Masz jeszcze jakieś artystyczne marzenia?

Moje największe marzenie, czyli "Jesus Christ Superstar", jeżeli chodzi o scenę teatralną, zostało już spełnione. Teraz każdy kontakt z teatrem będzie dla mnie równie satysfakcjonujący, bo będzie to doświadczenie ze sceną i kontakt z widzem teatralnym. Wszelkie takie działania będą dla mnie satysfakcjonujące. Nie mam bardzo konkretnych planów co do tego, co by miało się w przyszłości wydarzyć w tym temacie.

Czego mogę Ci życzyć na zakończenie?

Dużo wytrwałości (tu następuje długa cisza - przyp. red.)... i satysfakcji. Satysfakcja będzie się później przekładać na dalszą pracę i podejście do kolejnej płyty.

Dziękuję za rozmowę.


korekta: Mateusz M. Godoń

Komentarze: